Kiedy wreszcie kogoś sobie znajdziesz? - to chyba najgorsze pytanie, jakie może usłyszeć z ust najbliższych młoda kobieta. Nawet jeśli ich ciekawość wynika wyłącznie z troski. Pewnych tematów po prostu lepiej nie poruszać, aby przypadkiem nie zawstydzić adresata. Życie uczuciowe to bardzo intymna sprawa, a często także źródło cierpienia.
Zobacz również: LIST: „W Polsce trudno być bezdzietną singielką. Nikt się z nami nie liczy”
Może się okazać, że jej największym marzeniem rzeczywiście jest ślub i założenie rodziny, ale nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem. Równie dobrze wcale tego nie planuje, bo lubi być sama - a wtedy zrobi się jeszcze bardziej niezręcznie. Klaudia coś o tym wie, gdyż od wielu lat jest bombardowana tego typu sugestiami ze strony rodziny.
Jak się z tym czuje?
Jak odpowiada się na tak postawione pytanie?
Wszystko zależy od tego, kto docieka i w jakim aktualnie jestem humorze. Można grzecznie uciąć temat, obrazić się albo wejść w dyskusję. Nigdy nie wiadomo, które rozwiązanie będzie najlepsze. Czasami ratuję się sloganem „w swoim czasie”, ale druga strona i tak nie odpuszcza. Najlepszym przykładem są moi rodzice, ciotki, kuzyni. Oni często dają mi do zrozumienia, że bycie singielką w tym wieku nie jest do końca normalne.
Wtedy można zadać im pytanie na podobnym poziomie - a co was to obchodzi?
Kiedyś tak reagowałam, ale wtedy najczęściej słyszę: martwimy się o ciebie. Tylko nie rozumiem dlaczego. Jestem zdrowa, zarabiam na siebie, nie mam żadnych większych problemów, na nic się nie skarżę i nie ma we mnie ani krzty desperacji. Jednak według niektórych niezamężna 32-latka to już jest powód do niepokoju. Gdyby mogli, już dawno by mnie z kimś zeswatali. Z byle kim - niech tylko Klaudia zachowuje się jak Bóg przykazał.
Próbowali?
Wiem o istnieniu każdego samotnego syna koleżanek mojej mamy. Z jednym nawet prawie się udało, bo wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy, że nasze niby przypadkowe spotkanie jest wyreżyserowane. Niestety, po kilku miesiącach coś zaczęło zgrzytać, bo mamusie na tym nie poprzestały. Czuliśmy się osaczeni. Chciały wiedzieć wszystko i jak najszybciej doprowadzić do ślubu. Mieliśmy wtedy po 28 lat, więc ostatnia chwila.
Zobacz również: LIST: „Życzyłam kuzynce, żeby znalazła sobie chłopaka. Nie rozumiem jej dziwnej reakcji”
Istnieje jakaś nieprzekraczalna granica?
Według wielu osób ze starszego pokolenia - tak. Najczęściej słyszy się o trzydziestce. To już ma być taka prawdziwa dorosłość, kiedy wypadałoby mieć obrączkę i dziecko w brzuchu. Zwłaszcza, jeśli twoje młodsze rodzeństwo już zdążyło spełnić oczekiwania najbliższych i zostałaś ostatnia. Jak jakaś czarna owca. Teoretycznie kolejność powinna być zupełnie inna, a tu taki psikus. Najstarsza i jedyna panna w rodzinie to raczej nie brzmi dumnie.
Kto cię uprzedził?
To stało się aż dwukrotnie, bo tyle mam młodszych sióstr. Mają dziś 30 i 27 lat. Jedna wyszła za mąż 3 lata temu, a druga w wakacje 2019 roku. Także mniej więcej od 1,5 roku zegar przyspieszył i tyka jeszcze głośniej. Teoretycznie powinnam być coraz bardziej zdesperowana, a to uczucie zauważam wyłącznie u innych. Ostatnio nawet miałam poważną rozmowę z mamą, bo chciała „wyjaśnić kilka kwestii”.
Czego się dowiedziała?
Że nie powinna już na mnie naciskać. Tym bardziej, że mnie się przed ołtarz nie spieszy. Warto jednak dodać, jakimi ludźmi są rodzice. Mają bardzo konserwatywne poglądy i sami pobrali się jeszcze na studiach. Chcą dobrze, ale krzywdzą.
Przed nami świąteczny czas, którego nieodłączną częścią są życzenia. Ty też słyszysz porady w stylu „żebyś wreszcie kogoś sobie znalazła”?
Zdarzyło się i to słowo w słowo. Ostatnio forma została nieco zmodyfikowana. Wtedy słyszę „ty wiesz, czego ci życzę”, a do tego dramatyczna mina, która mówi wszystko. Zastanawiałam się nawet, czy nie wykorzystać pandemii, żeby sobie od tego odpocząć. Wiedziałam jednak, że nie zrozumieją. W końcu mamy cały czas bezpośredni kontakt, więc nie mogę nagle zasłaniać się kwestiami bezpieczeństwa. No cóż, trzeba będzie to znieść i znosić w przyszłości.
Czyli masz zupełnie inne plany.
Sama nie wiem. Po pierwsze - jeszcze nie spotkałam tego jedynego, z którym naprawdę chciałabym spędzić resztę życia. Po drugie - to ciągłe nagabywanie doprowadziło do tego, że robi mi się niedobrze na myśl o zaręczynach, weselu i tym podobnych rzeczach. Może robię to też trochę na przekór? Nigdy nie lubiłam, gdy ktoś mówił mi, co i kiedy powinnam zrobić.
Myślisz, że wreszcie odpuszczą?
Po czterdziestce powinni dać spokój, bo wtedy już na pewno będzie według nich za późno na cokolwiek. A może zrobię im psikusa i za chwilę się zaręczę? Chciałabym mieć po prostu święty spokój i nie musieć się tłumaczyć. Sama nie wiem na czym stoję.
Zobacz również: „Dlaczego wciąż jesteś singielką?”. 5 ripost, dzięki którym już nigdy nie usłyszysz tego wścibskiego pytania