Mało kto może sobie pozwolić w tej kwestii na rozrzutność. Zazwyczaj mamy ograniczony budżet na wesele - zwłaszcza, jeśli chcemy sfinansować je z własnej kieszeni. Stając na ślubnym kobiercu jesteśmy wciąż na dorobku, dlatego liczy się każdy grosz. Taka impreza to ogromna inwestycja, która raczej się nie zwróci.
Zobacz również: Panika wśród nowożeńców. Skarbówka wysyła do nich listy chwilę po weselu
Często słyszymy, że nie powinniśmy nawet myśleć w tych kategoriach, bo przecież nie o to chodzi. Na nową drogę życia wchodzi się (przynajmniej teoretycznie) tylko raz. Trzeba zacisnąć zęby, ugościć najbliższych, dobrze się bawić i zachować jak najlepsze wspomnienia. To jednak trudne, gdy na wspólnym koncie pojawia się debet.
Można tego jednak uniknąć - przekonuje Magda. Przyszła panna młoda nie wyklucza, że przy okazji może nawet trochę zarobi.
Ceremonia zaplanowana jest na marzec 2021 roku. Pozostało sporo czasu, ale w tym przypadku kilka miesięcy to naprawdę niewiele. Wciąż pozostało sporo decyzji do podjęcia, a z tygodnia na tydzień budżet staje się coraz bardziej napięty.
Ostateczna lista gości jest już prawie gotowa. Została mocno ograniczona względem pierwotnej wersji. Mieliśmy zaprosić prawie 200 osób, ale stanęło na 120-130. Przynajmniej mamy pewność, że się pojawią, a my ogarniemy temat pod względem logistycznym. Zrezygnowaliśmy z takich udogodnień jak nocleg i transport, bo to by była jednak przesada. To dorośli ludzie, którzy jakoś dadzą sobie radę
- twierdzi organizatorka. Na ten moment budżet imprezy wynosi ok. 30 tysięcy złotych, co w dzisiejszych czasach wydaje się raczej skromną kwotą. Według niej więcej to byłaby już rozrzutność.
Zobacz również: Ile trzeba mieć pieniędzy, żeby wziąć ślub? „80 tys. zł na wesele może nie wystarczyć”
Na szczęście nie pobieramy się w szczycie sezonu, bo wtedy musielibyśmy wyłożyć przynajmniej dwa razy tyle. Ratuje nas także bliskość wszystkiego - ceremonia w moim kościele parafialnym, a wesele w obiekcie oddalonym o zaledwie kilka kilometrów od domu. Znam właścicieli, więc udało się załatwić niewielką zniżkę. Oni i tak ugoszczą nas praktycznie po kosztach. Będzie DJ zamiast zespołu, trunki z zaprzyjaźnionej hurtowni, a fotografem jest mąż mojej przyjaciółki
- wylicza Magda. Młoda kobieta jest przekonana, że choć wesele będzie miało swojski charakter, to jednak nikogo nie zawiedzie. W dzisiejszych czasach przepych nie jest mile widziany.
Oczywiście chcę, żeby wszystko wyszło fajnie, ale trzeba znać umiar. Zwłaszcza, jeśli liczy się każdy grosz. Wesele ma być nowym początkiem, a nie gwoździem do finansowej trumny. Wsparcie ze strony rodziców jest mocno ograniczone, więc sami musimy dopiąć budżet.
Magda specjalnie się tym jednak nie martwi. Według niej większość kosztów się zwróci, a może nawet uda się wyjść na plus. Z jej wyliczeń wynika, że wesele sfinansuje się samo. Oczywiście przy pomocy gości, którzy nie przyjdą przecież z pustymi rękami.
Nie wstydzę się przyznać, że mam konkretne oczekiwania. Jeśli ktoś mówi: koperty są nieważne - moim zdaniem jest oderwany od rzeczywistości. Albo ma bardzo bogatych rodziców, którzy za wszystko płacą. Ja mam nadzieję, że bliscy będą hojni. Przy 30 tys. zł budżetu i 130 gościach wychodzi ok. 230 zł na głowę. Jedni dadzą znacznie więcej, inni trochę mniej. Jestem dobrej myśli, że przebijemy tę granicę. Rodzice dorzucą pewnie po kilka tysięcy, więc debetu nie przewiduję. Może nawet niewielki zysk
- wylicza nasza rozmówczyni. Według niej właśnie tak powinno się organizować wesela. A tego typu symulacje finansowe są przejawem odpowiedzialności, a nie zachłanności.
Zobacz również: EXCLUSIVE: Moje wesele się nie zwróciło