Zgodnie z tradycją suknia ślubna panny młodej powinna pozostać tajemnicą dla jej wybranka aż do dnia ceremonii. Z tym jednak różnie bywa, bo coraz więcej par wspólnie wybiera kreację i z efektu zaskoczenia nie pozostaje praktycznie nic. Paweł i jego przyszła żona mimo wszystko postanowili podtrzymać ten zwyczaj, ale ciekawość mężczyzny okazała się silniejsza.
Zobacz również: Jej kreację nazwano „spódnicą ślubną”. Górna część praktycznie nie istnieje
Choć nie był obecny przy zakupie, to na kilka tygodni przed wypowiedzeniem sakramentalnego „tak” podejrzał strój narzeczonej. Zaniemówił, ale wcale nie z wrażenia. Suknia ma niewiele wspólnego z jego oczekiwaniami i gdyby tylko mógł coś w tej kwestii zrobić, od razu zleciłby wprowadzenie kilku istotnych poprawek. A jeśli to niemożliwe - chciałby wymienić ją na coś zupełnie innego.
Wątpliwości narastają, a on zupełnie nie wie, jak powinien się w tej sytuacji zachować.
Wychodziłem z założenia, że suknię ślubną naprawdę trudno zepsuć. Wystarczy, że jest jasna, z fajnego materiału, elegancka i nie odsłania za dużo. Byłem całkowicie spokojny, bo narzeczona zawsze miała świetny gust. Co się nagle wydarzyło? Albo straciła zdrowy rozsądek, albo to wina nieodpowiednich doradców.
Plan był taki, żeby nie interesować się tematem i zaufać, ale ciekawość jednak wzięła górę. Zamiast wywieźć kreację do rodziców lub koleżanki, ona przywiozła ją do naszego domu i jak gdyby nigdy nic powiesiła w szafie. Co prawda w szczelnym pokrowcu, ale moja cierpliwość została wystawiona na próbę.
Kilka dni temu złamałem dane słowo i w akcie desperacji zajrzałem do środka. Chciałem mieć tylko pewność, że wszystko będzie w porządku
- przyznaje Paweł.
Zobacz również: TYCH rzeczy nigdy nie powinnaś robić SAMA na swój ślub
Teraz już wiem, że nic nie będzie w porządku, jeśli w porę nie zareaguję. Nie widziałem sukni na narzeczonej, ale wystarczy to, jak prezentuje się na wieszaku. Od razu widać, że coś jest z nią nie tak. Najpierw w oczy rzuca się kolor, który nie jest na pewno bielą, ani nawet kością słoniową. Wygląda jak stara, pożółkła koronka z dziwnie zwisającymi frędzlami.
Dekolt też nie ma nic wspólnego z moimi wyobrażeniami. Mógłby być niewielki, ale ten przypomina raczej golf i zupełnie niczego nie odsłania. Z kolei dolna część moim zdaniem pokazuje za dużo. Trudno powiedzieć, gdzie dokładnie sięga, ale na pewno nie za kolana. Całość utrzymana jest w jakimś dziwacznym stylu, którego nie potrafię nawet nazwać.
Takie połączenie XIX wieku (góra) z tanią wulgarnścią (dół)
- recenzuje przyszły pan młody.
Najciekawsze są jednak rękawy, które znalazłem zupełnie osobno. Suknia sama w sobie jest na grubych ramiączkach, ale są też dwie długie części, które wsuwa się na przedramiona. Nie mają połączenia z resztą kreacji i przypominają rękawice. Tyle, że bez palców. Doskonale wiedziałem, że tradycyjna biała beza nie jest w jej stylu, ale ewidentnie przesadziła z niekonwencjonalnymi rozwiązaniami.
Jestem załamany i zupełnie nie wiem co robić. Każde rozwiązane wydaje się równie złe. Kiedy przyznam się, że złamałem daną obietnicę i w tajemnicy obejrzałem suknię - obrazi się, że ją oszukałem. Jeśli na dodatek opowiem o swoich wątpliwościach i poproszę ją o wprowadzenie kilku poprawek lub wymianę kreacji - stwierdzi, że nie liczę się z jej zdaniem. Kiedy nie zrobię nic - naprawdę trudno będzie mi zachować spokój i ośmieszymy się w dniu ślubu.
I jak ja mam to rozegrać?
- pyta zdezorientowany.
Paweł liczy na konkretne rady i sugestie, bo znalazł się w sytuacji, która zwyczajnie go przerosla.
Zobacz również: Coraz więcej par zaręcza się bez pierścionka. 15 rzeczy, którymi można go zastąpić