Często słyszymy sformułowanie „klient nasz pan”. Wynika z niego jednoznacznie, że osoba korzystająca z jakichś usług ma zawsze rację i należy zrobić wszystko, by spełnić jego oczekiwania. Najwyraźniej zasada ta obowiązuje nie tylko w handlu, bo coraz częściej z takiego założenia wychodzą… goście weselni. Ośmielają się dyktować warunki organizatorom.
Zobacz również: Przyszła na wesele z pojemnikami na żywność. Zrobiła z nimi coś bezczelnego
Zaproszenie nie obejmuje dzieci? Trzeba zrobić wszystko, by para młoda zmieniła zdanie i w drodze wyjątku pozwoliła nam wziąć ze sobą pociechy. Nie przewidziano noclegu dla przyjezdnych? Szkoda własnych pieniędzy, skoro można zażądać opłacenia hotelu. Dokładnie to samo dzieje się w kwestii wyżywienia.
Największą zmorą dla przyszłych małżonków są osoby o specjalnych wymaganiach, które wypadałoby spełnić. Nawet jeśli to organizacyjnie problematyczne i wiąże się z dodatkowymi kosztami.
źródło: Facebook / That’s it, I’m wedding shaming.
Niektórzy idą o krok dalej. Nie tylko wybrzydzają, ale informują organizatorów o swoich konkretnych oczekiwaniach. Tak jak pewien gość, który na zaproszenie odpowiedział… opisując wymarzone menu. O sprawie dowiadujemy się z facebookowej grupy „That’s it, I’m wedding shaming”.
To właśnie tam anonimowa panna młoda opublikowała zdjęcie, na którym możemy zobaczyć krótki liścik od wymagającego weganina.
Prośba o wegański posiłek: duża misa sałaty z różnych zielonych warzyw, przeciętych pomidorków koktajlowych, ogórka i czerwonej cebuli. Przyda się także sporo oliwy z oliwek. Jeśli to możliwe, proszę również o sok z cytryny.
Zobacz również: „Nie będę zmieniać menu weselnego dla wegan. Ich wymagania są bezczelne”
Z jednej strony należałoby docenić szczerość gościa. Spisane przed niego menu może okazać się pomocne dla organizatorów i pozwoli uniknąć kłopotliwej sytuacji przy stole. Internauci nie mają jednak wątpliwości, że to już nie jest zwykła prośba, ale zwykła bezczelność.
„Nie mam nic przeciwko weganom, ale to już przegięcie”. „Nawet w restauracjach ludzie tak nie wybrzydzają, a tu chodzi przecież o wesele”. „W takich sytuacjach zjadam więcej przed weselem, a na miejscu wybieram ze stołu coś dla siebie. Nie zawracam głowy parze młodej, która i tak ma sporo na głowie”. „Mam nadzieję, że te żądania nie zostaną spełnione”. „Niech to będzie wskazówka dla wszystkich wegan: tak się nie robi. Każdy sam odpowiada za swoje fanaberie” - czytamy w komentarzach.
Tylko nieliczni uczestnicy dyskusji stwierdzili, że to zwyczajna prośba i nie rozumieją oburzenia pozostałych. A Ty co myślisz na ten temat?
Zobacz również: Weganka przyszła na wesele z własnym jedzeniem. Inni goście mieli jej dość