U większości z nas wspomnienie zaręczyn wywołuje łzy wzruszenia. Uważamy ten moment za jeden z najbardziej znaczących i najpiękniejszych w życiu. Ukochany mężczyzna jasno i wyraźnie daje do zrozumienia, że chce być z nami do końca. Jednak nie zawsze wygląda to aż tak pięknie.
Zobacz również: LIST: „Mój chłopak wie, że musi odłożyć 3 pensje na pierścionek. Wtedy się zgodzę”
Poznaj kobiety, których oczy także robią się mokre, ale raczej ze wściekłości. One nie mają wątpliwości, że oświadczyny były dla nich doświadczeniem przykrym i wręcz upokarzającym. Tak bardzo, że nie zdecydowały się przyjąć pierścionka, a z ich ust nie padło słynne „tak, wyjdę za ciebie”.
Dlaczego? Tego dowiadujemy się z ich bardzo szczerych wyznań opublikowanych na łamach serwisu Reddit. To nie tak powinno wyglądać…
Oświadczył się w momencie, kiedy przyłapałam go na zdradzie. On naprawdę myślał, że w szoku mu wybaczę i jeszcze się zgodzę. Na szczęście zachowałam trzeźwy umysł i spławiłam palanta raz na zawsze.
Moja mama spotykała się z wdowcem, którego żona zmarła na raka zaledwie kilka tygodni wcześniej. Wreszcie się oświadczył, ale postawił jeden warunek - skoro mam już 18 lat, to muszę się wyprowadzić z ich domu. Powiedziała mu, że mnie kocha bardziej od niego i niech wsadzi sobie pierścionek w tyłek.
U nas było niekonwencjonalnie, bo to dziewczyna próbowała oświadczyć się mnie. Kiedy powiedziałem, że to nie jest najlepszy pomysł - uderzyła mnie krzesłem. Skończyłem ze złamaną ręką, a ona jeszcze długo nie potrafiła zrozumieć mojej odmowy. Takie napady agresji zdarzały jej się już wcześniej.
Zobacz również: Znalazła pierścionek, którym chłopak chce się jej oświadczyć. Jest ZAŁAMANA
Zrobił to bez pierścionka. Ale trudno się dziwić, bo poprosił mnie o rękę w chwili, gdy próbowałam z nim zerwać. Miał nadzieję, że dzięki zaręczynom dam mu jeszcze jedną szansę. Po wszystkim groził śmiercią mnie i całej mojej rodzinie.
To było na naszej pierwszej randce. Tak strasznie się spił, że zupełnie nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Padł na kolana i poprosił mnie o rękę. Nie pamiętał nawet mojego imienia, więc musiałam grzecznie odmówić. Od tego czasu zaręczyny kojarzą mi się z katastrofą.
Miałam 29 lat i od czterech spotykałam się z moim chłopakiem. Wtedy się „oświadczył”. Nawet trudno to tak nazwać, bo po prostu uklęknął, wyciągnął pierścionek i nie powiedział ani słowa. Myślał, że przejmę inicjatywę, ale tego nie zrobiłam. Odwróciłam się na pięcie i to była najlepsza decyzja. Po tym zajściu byliśmy jeszcze chwilę razem, ale nie wrócił do tematu. Dziwak.
Oświadczył się dopiero wtedy, kiedy już przerobił mnie po swojemu. Wyglądałam i zachowywałam się zupełnie inaczej, bo tego ode mnie oczekiwał. Wtedy stwierdził, że nadaję się na żonę. Na szczęście zmądrzałam w ostatnim momencie i odeszłam. Nie chciałam być z facetem, który nigdy do końca mnie nie akceptował.
Zrobił to SMS-em na chwilę przed moją wyprowadzką do innego państwa. Stwierdził, że potrzebuję przy sobie silnego mężczyzny, a w rzeczywistości był nieopierzonym dzieciakiem. Odpisałam krótko: „nie”. Do dziś robi mi wyrzuty, że przeze mnie wciąż jest sam.
Przeżywaliśmy spory kryzys, który w każdej chwili mógł zakończyć się rozstaniem. On postanowił ratować sytuację w najbardziej absurdalny sposób. Oświadczył się w miejscu publicznym. Głośno krzycząc w obecności dziesiątek ludzi, żeby wszyscy usłyszeli. Próbował wywrzeć na mnie presję, ale nie dałam się. Dla niepoznaki przytuliłam go i wyprowadziłam w bezpieczne miejsce. Dopiero tam odmówiłam, bo nie chciałam go kompromitować przy innych.
Która z tych historii wydaje Ci się najgorsza?
Zobacz również: Oświadczył się i... uciekł. Wszystko przez skandaliczną reakcję narzeczonej