Kilkumiesięczne przygotowania do wielkiego dnia, wysyłanie zaproszeń, bookowanie sali weselnej, przymiarki sukni i garnituru. Potem sakramentalne „tak”, tańce do białego rana i podróż poślubna, najlepiej w jakimś egzotycznym kraju. Do 2019 roku tak mniej więcej wyglądały śluby zakochanych w sobie osób. Z tygodnia na tydzień coraz szersze kręgi zatacza jednak nowy ślubny trend, dotyczący miesiąca miodowego. Mowa o solomoon, czyli… podróży poślubnej bez partnera.
Zobacz także: 7 oryginalnych utworów na pierwszy taniec!
Jak to wygląda w praktyce? Mąż i żona pobierają się, bawią na weselu, a potem każde z nich jedzie w samotną podróż poślubną. Absurdalne? Niekoniecznie. - Ideą konceptu nie jest w żadnym wypadku próba rozdzielenia małżonków i doprowadzenie do rozpadu związku - wręcz przeciwnie. To dla nich szansa, by spędzili nieco czasu osobno, bo prawdopodobnie zdecydowaną większość podróży - od dnia ślubu - będą odbywać wspólnie – wyjaśnia serwis ofeminin.pl.
Choć pomysł wydaje się kontrowersyjny, z tygodnia na tydzień coraz bardziej zyskuje na popularności. Zanim jednak zdecydujemy się ulec modzie na solomoon, warto się do takiej podróży dobrze przygotować. I przede wszystkim wybrać destynację, w której będziemy się czuć bezpiecznie bez męża u boku…
Polecamy także: Panny młode PRZED i PO wizycie u wizażysty. Makijaż naprawdę czyni cuda...