Feminizm to termin wzbudzający skrajne emocje. Także wśród kobiet. Dziś kojarzy się bardziej z prowokowaniem mężczyzn i wojną ideologiczną, niż walką o równość. Stereotypowa feministka ma krótkie włosy, nie dba o siebie, jest wieczną singielką i gardzi zachowaniami, które do niedawna przypisywano dżentelmenom. Okazuje swoją dumę, siłę, a nawet wyższość.
Zobacz również: One popierają akcję #NieJestemFeministką. „LEWACKIE wymysły, robicie z nas CHŁOPOBABY!”
Dążenie do pełnej emancypacji wcale nie musi tak wyglądać. Według Sylwii należy zacząć od drobnych gestów, które wpływają na społeczną świadomość. Młoda mężatka wierzy, że czymś takim był jej nietypowy ślub. Uroczystość tylko na pierwszy rzut oka wyglądała tradycyjnie. Wyeliminowano z niej jednak wszelkie przejawy dyskryminacji.
Co konkretnie? Zdradza to w szczerej rozmowie. I zachęca wszystkie kobiety do wzięcia z niej przykładu.
Papilot.pl: Podobno feministka nie powinna brać ślubu.
Już to gdzieś słyszałam, ale moim zdaniem takie myślenie wynika z mylenia pojęć. Małżeństwo nie musi być wcale układem, w którym najważniejszy jest facet, a kobieta w momencie nałożenia obrączki staje się jego własnością. Ustaliłam z moim wtedy jeszcze narzeczonym, jakie zasady będą obowiązywały w naszym domu.
Ma nie tylko zarabiać, ale też gotować i prasować?
Akurat do tego nie musiałam go namawiać, bo zawsze traktował obowiązki po partnersku. Wręcz było mu głupio siedzieć bezczynnie, kiedy ja coś robiłam. Zawsze wygląda to tak, że np. ja gotuję, a on wtedy myje okna. Dzięki temu wszystko jest zrobione na czas i nikt nie czuje się jak Kopciuszek.
Układ idealny. W takim razie dlaczego nie chciałaś wziąć tradycyjnego ślubu?
Bo tutaj nie chodzi o to, żeby coś pokazać czy udowodnić partnerowi. Bardziej zależało mi na zmianie myślenia wszystkich ludzi wokół. Ceremonia faktycznie była dość nietypowa, więc wywołałam żywą dyskusję. A wszystko zaczęło się od jeszcze dziwniejszych zaręczyn. Bez pierścionka.
To w jaki sposób ci się oświadczył?
Spojrzał w oczy, powiedział, że chce spędzić ze mną resztę życia i tyle. Do tego nie są potrzebne żadne symbole. Tym bardziej taki, który sprowadza kobietę do roli krowy. Pierścionek to taka obrączka na uchu. Oznaczenie swojej własności. Na szczęście wybranek wiedział wcześniej, co o tym myślę i nie musiał zwracać biżuterii.
Zobacz również: Jak wygląda FEMINISTKA? Takimi zdjęciami próbuje nam się obrzydzić ten temat!
Ślub opisujesz jako feministyczny. Co to oznacza w praktyce?
Górnolotnie powiem, że to zawarcie związku małżeńskiego dwóch równorzędnych osób. Mąż nie zostanie nagle głową rodziny, ale ja też nie domagam się takiego stanowiska. Mamy takie same prawa i obowiązki. Chciałam, żeby to było widoczne także w bardziej namacalny sposób. Chociażby poprzez kolorową suknię. Bo niby dlaczego kobieta ma pokazywać swoją cnotę, a dziewictwo faceta nikogo nie obchodzi? Biel wykluczyłam od razu.
Jaki kolor uznałaś za bardziej odpowiedni?
Wszystko jedno, byle nie biel i nic w zbliżonym odcieniu. Ja akurat postawiłam na zgaszony błękit i granatowe dodatki. Welonu też nie było, bo nie odpowiada mi jego symbolika. Oczywiście mówię o ślubie cywilnym, bo kościelny całkowicie nie wchodził w grę. Ta instytucja zawsze miała kobiety za słabsze i głupsze.
Nie zmieniłaś też nazwiska.
Długo się nad tym zastanawiałam. Nie chciałam przyjąć nazwiska męża jako jedynego, ale ewentualnie dopisać do swojego. Ale wreszcie stwierdziłam, że to i tak nie fair. Gdyby on dopisał sobie moje - mogłabym się zgodzić. Stanęło jednak na tym, że danych osobowych nikt w dniu ślubu nie zmienił.
A obrączki?
Może niektórych zdziwię, ale były i nadal je nosimy. To akurat fajny symbol, bo każda ze stron dostaje taką samą. Lubię podkreślać to, że jestem żoną. A mojego ukochanego taka biżuteria może ustrzeże przed natrętnymi wielbicielkami.
Wesele też było feministyczne?
Można tak powiedzieć, bo ok. 60 procent gości stanowiły kobiety. To akurat zbieg okoliczności, ale całkiem miły. Zrezygnowaliśmy też z upokarzających dla mnie zabaw w ramach oczepin. Nie rzucałam welonem, bo to robienie z panien desperatek. Impreza z dobrym jedzeniem i muzyką, na której wszyscy bawili się dobrze bez względu na płeć.
Zobacz również: Jestem radykalną feministką