Kiedyś z ciekawości wpisałam w wyszukiwarkę hasło „ile powinien kosztować pierścionek zaręczynowy”. Przyznam, że bardzo ciekawych rzeczy się dowiedziałam. Na jednej stronie przeczytałam, że jak facet wyda mniej, niż 15 tysięcy złotych, to cię nie kocha. W innych artykułach mówi się o zasadzie trzech pensji i to ma być absolutne minimum. Czyli jak mężczyzna zarabia 1500 zł na rękę, to na błyskotkę ma zarezerwować min. 4500. A później chyba musi głodować.
Zobacz również: Internautki wyśmiały jej pierścionek zaręczynowy. „Gdybym dostała coś takiego, od razu bym go rzuciła”
Badałam temat czysto teoretycznie, bo wtedy jeszcze nie spodziewałam się, że chłopak poprosi mnie o rękę. 3 lata później jednak do tego doszło. Piękna rzecz, ale najbardziej liczył się fakt, że chce spędzić ze mną resztę życia. Zrobił to w bardzo romantyczny sposób i chyba w najlepszym możliwym momencie. Od razu powiedziałam „tak”, nie analizując, ile go ta przyjemność kosztowała.
Nie chciałam dokładnie wiedzieć, żeby przypadkiem go przez ten pryzmat nie oceniać. Stało się jednak inaczej i poznałam cenę.
To naprawdę był przypadek. (Już) narzeczony zadzwonił do mnie roztrzęsiony, bo zatrzasnął samochód na drugim końcu miasta. Chciał, żebym przywiozła mu zapasowe kluczyki. Poinstruował mnie dokładnie, gdzie je trzyma w mieszkaniu i tak oto poznałam jego skarbiec. Wspomniane klucze, polisy, jakieś drobne pamiątki i teczka z rachunkami za większe zakupy. Na samym wierzchu znajdował się paragon od jubilera.
Przysięgam, że go nie szukałam. Nie chciałam go nawet widzieć. A tu wielka nazwa salonu, aktualna data i cena. Jak to zobaczyłam, to prawie padłam. Aż musiałam usiąść z wrażenia. Powinnam skakać z radości, a tylko się wkurzyłam. Nie chodzi o to, że dał mi jakieś badziewie za 200 zł. Wręcz przeciwnie - pozwolił sobie na wydatek ponad własne siły.
18 900 zł. Dokładnie tyle kosztował pierścionek, który teraz noszę na palcu. I trochę mnie to przeraża…
Zobacz również: LIST: „Pochwaliłam się pierścionkiem zaręczynowym na FB, a znajomi zaczęli naśmiewać się ze mnie w komentarzach...”
Jest piękny, wygląda drogo i wszyscy się nim zachwycają. Ale moim zdaniem ten zakup ze zdrowym rozsądkiem nie ma nic wspólnego. Narzeczony nie jest żadnym biznesmenem, ani prezesem. Raczej średnia półka z zarobkami 3000-3500 zł na rękę. A to i tak od niedawna, bo wcześniej było mniej. I nagle błyskotka, na którą musiałby pracować pół roku, a w tym czasie nic nie wydawać.
Wiedziałam, że to oszczędny facet. Pewnie przez lata na coś sobie odkładał. Wolałabym jednak, żeby nadal to robił, zamiast inwestować majątek w biżuterię. Zaręczyny to oczywiście istotny moment, ale nie najważniejszy. Trzeba patrzeć w przyszłość, a tam czają się zdecydowanie większe wydatki - ślub, wesele, samochód wypadałoby zmienić, mieć na wkład własny przy kupnie mieszkania.
Czuję się źle wiedząc, że mam na dłoni tyle pieniędzy, których nie można już na nic wykorzystać. Oszczędności to on już raczej wielkich nie ma.
Nie jest mi dobrze z taką wiedzą. Wolałabym, żeby wydał kilkakrotnie mniej. Albo, żebym przynajmniej nie była tego świadoma. Korci mnie, żeby poruszyć ten temat. Może zaproponować sprzedaż pierścionka? Wtedy kupi mi coś skromniejszego, a resztę wykorzystamy bardziej praktycznie. Tak byłoby moim zdaniem lepiej.
Teoretycznie powinnam skakać z radości, że tak mnie docenił. Ale coś za coś - ważniejsze wydatki trzeba będzie chyba finansować z kredytów. A to już mi się wcale nie uśmiecha.
Marta
Zobacz również: Oto aktualnie najbardziej pożądany pierścionek zaręczynowy świata