Wyniki najnowszych badań pokazują, że w miłości najbardziej nie lubimy pośpiechu. Minęły czasy, kiedy pod wpływem emocji podejmowaliśmy najważniejsze decyzje w życiu. Dziś potrzebujemy 1,5 roku, by ze sobą zamieszkać. I kolejnych 2 lat, zanim się zaręczymy. Nie wspominając o następnych 20 miesiącach narzeczeństwa. To długi, przemyślany i na pewno nie spontaniczny proces.
Zobacz również: W tym wieku zamieszkasz z chłopakiem i weźmiesz ślub. Uzbrój się w cierpliwość
Brzmi bardzo rozsądnie, ale statystyki na temat rozwodów są alarmujące. Większość młodych małżeństw rozpada się w ciągu kilku pierwszych lat. Skoro strategia długiego zwlekania nie działa, a rozwody są tak powszechne, może warto to jednak przyspieszyć i pójść na żywioł? Marta postanowiła zaryzykować. A najpierw zrobił to jej wybranek, który oświadczył się zaledwie 3 dni od pierwszego spotkania.
Zdrowy rozsądek podpowiada, by uznać to za falstart i grzecznie odmówić. Poczekać, jak rozwinie się ta znajomość i ewentualnie kilka lat później wrócić do tematu. Ona czekać nie chce i wierzy w słuszność swojej decyzji.
Papilot.pl: Najnowsze wyliczenia mówią o tym, że statystycznie od pierwszej randki do wesela mija 5 lat. Wy nie potrzebowaliście do zaręczyn nawet 5 dni.
Marta: Udało się troszkę szybciej. Co nie znaczy, że nasz związek jest w czymś gorszy i mamy mniejsze szanse na małżeństwo do grobowej deski. Jak tak patrzę po znajomych, którzy zwlekają przez długie lata i później błyskawicznie się rozwodzą, to dochodzę do wniosku, że czas nie jest najważniejszy. Praktycznie nie ma znaczenia.
Chcesz powiedzieć, że ślub po 5 latach i kilku dniach znajomości to równie odpowiedzialna decyzja?
Nie powiedziałabym, że odpowiedzialna. Pakowanie się w związek niby do końca życia to przecież zawsze trochę szaleństwo. Nie widzę jednak zasadniczej różnicy. Czy ktoś czeka 10 lat czy miesiąc - może się to skończyć rozwodem po roku albo wielką miłością na zawsze. Ja mam nadzieję, że pisane jest nam to drugie.
Jak się poznaliście?
Wybrałam się z koleżankami do ulubionego klubu, żeby potańczyć. Sama je tam wyciągnęłam, bo miałam chandrę. Efekt był taki, że one szalały na parkiecie, a ja zamulałam przy barze. Zaczynam wierzyć w przeznaczenie, bo siedział tam też on. Jeszcze nigdy rozmowa z nieznajomym tak dobrze mi się nie kleiła.
To dzień numer jeden. Dwie doby później miał być już twoim narzeczonym.
Brzmi absurdalnie, ale to prawda. Umówiliśmy się kolejnego dnia na lunch. Trochę nam w tym pomogłam, bo niby przez przypadek na koniec spotkania zgarnęłam do kieszeni jego wizytownik. Bawił się nim i zostawił na barze. To było dwa w jednym - miałam jego numer i pretekst, żeby się zobaczyć. Z radością się zgodził.
Zobacz również: „Małżeństwo jest dla IDIOTÓW. To nienormalne, by spać z jedną osobą przez całe życie”
Mieliście niewiele czasu, żeby się lepiej poznać.
I chyba dobrze, bo najważniejsze wiemy. Reszta wyjdzie w praniu i widocznie nie ma aż tak dużego znaczenia, skoro się oświadczył. Istotne jest ustalenie kilku faktów - czy podobamy się sobie, czy podobnie patrzymy na życie i czy jesteśmy zainteresowani monogamicznym związkiem na dłużej. W każdym przypadku odpowiedź brzmiała „tak”.
Jak wyglądały zaręczyny?
Umówiliśmy się u niego, bo obiecał zrobić kolację. Nic więcej, bo wiedział, że kolejnego dnia wcześnie rano wyjeżdżam służbowo. Mogłam sobie pozwolić tylko na lampkę wina. Po posiłku usiedliśmy na tarasie i powiedziałam, że jestem szczęśliwa. Zapytał, czy chcę być jeszcze bardziej. Jeśli się zgodzę, to on już zawsze będzie przy mnie. Uklęknął, wyciągnął pierścionek i stwierdził, że nie muszę się spieszyć. On poczeka na odpowiedź nawet kilka lat.
Ty czekać nie chciałaś.
Wiedziałam, że robię najbardziej szaloną rzecz w życiu, ale chwila - to cudowny facet, chcemy budować nasz związek, oboje wierzymy w przeznaczenie i w czasie narzeczeństwa jeszcze się dotrzemy. Co mi szkodzi? Był zaskoczony, że tak łatwo poszło.
Wam wydaje się to piękne, szalone, romantyczne. Ale jak na tę wiadomość zareagowali najbliżsi? Nikt nie wiedział, że kogoś poznałaś, a nagle okazuje się, że już planujecie wspólne życie.
Niby się cieszą, ale ogólnie mamy do czynienia z pukaniem się po głowach. Nikt nie wierzy, że to może się udać. Podobno zachowaliśmy się nieodpowiedzialnie. Ja problemu nie widzę - to jeszcze nie ślub i mamy czas się namyślić. Poza tym, czy na pewno zwlekanie jest dobre? Moi znajomi docierali się przez 10 lat i 3 miesiące po ślubie papiery rozwodowe były już w sądzie. Liczby nie mają znaczenia.
Wierzysz w miłość do samego końca?
Chciałabym, ale na razie skupiam się na tym, by mieć go przy sobie kolejnego dnia. To chyba bardziej realna perspektywa. Jeśli to mi nigdy nie minie - uda się.
Jakie macie plany na przyszłość?
Od zaręczyn minęło kilka tygodni. Jeszcze ze sobą nie zamieszkamy. Bardzo chcemy, ale musimy to jeszcze przemyśleć logistycznie. Na razie to jest nocowanie raz tu, raz tam. Do końca wakacji powinniśmy stworzyć wspólny dom. A jeśli nic się między nami nie zmieni to ślub w 2019 jest jeszcze realną perspektywą.
Poznaliście już przyszłych teściów?
Tak. W najbliższym czasie chcemy poznać ich też ze sobą. Byli w ogromnym szoku, kiedy to wszystko się wydarzyło, ale teraz czujemy ich wsparcie. To ważne, bo nasi rodzice też nie czekali przez długie lata, żeby wziąć ślub. I jak na tym wyszli? Są razem od kilkudziesięciu lat.
Zobacz również: Tyle powinien kosztować pierścionek zaręczynowy i wesele. Większy wydatek grozi rozwodem