Wiele mówi się na temat tego, że mężczyźni czują strach przed zawarciem związku małżeńskiego. Dla nich oznacza to nie tylko ograniczenie wolności, ale również perspektywę spędzenia całego życia z jedną kobietą. Nawet jeżeli kochają partnerkę, mają pewne obawy. U jednych wynikają z doświadczenia, a u innych z braku przekonania, czy to na pewno ta dziewczyna. Łatwiej jest odejść od partnerki, jeżeli związek jest niezobowiązujący niż brać rozwód.
Nowożeńcy wybrali najgorsze piosenki weselne. 15 utworów, których wyjątkowo nie znoszą
Patrycja jest narzeczoną od dziesięciu lat. Zastanawia się, czy jej przypadek nie mógłby wkrótce zostać opisany w Księdze Rekordów Guinnessa w kategorii „najdłuższe zaręczyny XXI wieku”. Kobieta powoli traci nadzieję, że kiedyś stanie na ślubnym kobiercu. Na dzień, w którym napisała maila do naszej redakcji, przypadła dziesiąta rocznica jej zaręczyn. Patrycja zdradza, że powinna być żoną od ośmiu lat. Co się wydarzyło, że jeszcze nią nie jest?
- Pamiętam, jak wiele lat temu śmiałam się z dziewczyn, które narzekały na swoich facetów, bo nie chcieli im się oświadczyć. Myślałam o nich z lekką pogardą, że pozwalają się tak traktować. W wyobraźni stawiałam się na ich miejscu i byłam pewna, że porzuciłabym takich niezdecydowanych partnerów. Sama z dumą nosiłam na palcu pierścionek zaręczynowy, na który mój narzeczony wydał trzy swoje wypłaty. To wywoływało we mnie jeszcze większą dumę. Moi rodzice również chwalili się krewnym, znajomym i sąsiadom, że w jednym roku zrobiłam dyplom, znalazłam dobrą pracę i na dodatek zaręczyłam się. Czułam się, jakbym wygrała los na loterii. Teraz wiem, że szczęście odwróciło się ode mnie. Mam 34 lata i albo zostanę starą panną, albo wyśmiewaną, wieczną narzeczoną. Nie wierzę, że to spotkało właśnie mnie...
Patrycja opowiada o swoim narzeczonym.
- Poznaliśmy się na studiach. Studiowaliśmy na tej samej uczelni. Po dwóch latach chodzenia ze sobą dostałam wymarzony pierścionek. Ustaliliśmy datę ślubu za dwa lata. Na początku wszystkie przygotowania szły gładko. Były pieniądze na wesele, miłość między mną a Piotrem oraz chęci do pracy. Zwiastunem kłopotów okazał się problem z salą weselną. Zostaliśmy wystawieni do wiatru przez właścicielkę. Ktoś z jej rodziny również miał brać ślub tego samego dnia, więc przeprosiła nas i powiedziała, że rodzina ważniejsza. Oddała nam zaliczkę i pożegnała się. Po prostu nie mogłam uwierzyć, że tacy ludzie istnieją. Zrobiła nam to na osiem miesięcy przed ślubem. Nie udało nam się znaleźć odpowiedniego lokum w tym samym terminie. Wolne były dopiero za dwa lata. Ślub wyznaczyliśmy na lipiec, a wiadomo, jak wtedy jest. Tak więc przełożyliśmy ceremonię.
Po pewnym czasie Piotr dostał propozycję zagranicznego kontraktu na trzy lata. Ponieważ była to niepowtarzalna okazja na zarobienie pieniędzy, para zdecydowała się na wyjazd. Ślub przełożyli po raz kolejny.
- Ja nie za bardzo chciałam, ale Piotr naciskał. Zrobiłam to dla niego. Przez trzy lata mieszkaliśmy w Szwecji. Potem wróciliśmy do Polski i ponownie wypłynął temat ślubu. Niestety Piotr już nie był taki chętny do zalegalizowania naszego związku. Gdy rozpoczynałam ten temat, denerwował się. Mówił, że mamy czas i póki co dobrze żyje nam się tak, jak jest.
Boho, romantycznie czy glamour - jakie będzie Twoje wesele?
To była prawda. Układało się pomiędzy nami dobrze. Mimo wszystko pragnęłam być żoną, a nie konkubiną. Również moi rodzice byli niezadowoleni z takiego stanu rzeczy. Postanowiłam trochę poczekać i dać Piotrowi czas na zastanowienie się. Podejrzewałam, że może jest zdenerwowany przez kłopoty, które pojawiły się w jego firmie.
W końcu mężczyzna obiecał, że wyznaczą kolejną datę ślubu. Ponownie została ustalona na dwa lata do przodu, chociaż Patrycja była gotowa stanąć przed ołtarzem w zwykłej sukience i zrezygnować z wesela.
- Nie było o tym mowy. Piotr powiedział, że skoro już bierzemy ślub, zrobimy to jak należy. Z weselem i pompą! Oczywiście do ślubu i wesela nie doszło. Piotr rozmyślił się na trzy miesiące przed wyznaczoną datą. Trzeba było wszystko odwoływać. Zarówno moi rodzice, jak i jego byli wściekli. Piotr powiedział, że musi przemyśleć nasz związek.
Ta niepewna sytuacja trwa do teraz. Niedawno Piotr oświadczył, że na razie nie chce ślubu, ale jednocześnie zaznaczył, że mnie kocha i nie wycofuje się z narzeczeństwa. Powiedział, że być może kiedyś zalegalizujemy nasz związek. Na moje obiekcje, że chciałabym mieć dzieci odparł, że nic nie stoi na przeszkodzie. Ja wolałabym, aby wszystko odbyło się w odpowiedniej kolejności, czyli najpierw ślub, a potem dziecko, ale z Piotrem to nie wyjdzie. Zresztą w ogóle nie wiadomo, czy stanę na ślubnym kobiercu.
Zdaję sobie sprawę, że Piotr nie jest w stosunku do mnie fair. Bardzo mnie zwodził przez ostatnie lata, chociaż gdyby nie problem z salą weselną osiem lat temu, prawdopodobnie byłabym jego żoną. Muszę jednak przyznać, że nie kłócimy się często, okazujemy sobie szacunek i kochamy się jak przyjaciele. Nie wyobrażam sobie życia bez Piotra.
Patrycja wspomina o jeszcze jednym minusie swojej sytuacji – upokorzeniu.
- To, co jest między nami, nie wynagradza mi upokorzenia, jakie muszę znosić. Na co dzień aż tak bardzo go nie odczuwam, ale kiedy wracam w rodzinne strony i spotykam starych znajomych, nie jest łatwo. Ludzie pytają, co u mnie nowego, a ja nie za bardzo wiem, co odpowiedzieć. Nic nie ruszyło do przodu. Ja i Piotr mamy dobre prace, spędzamy wspólnie wolny czas, ale romantyczna iskra dawno wygasła. Jesteśmy jak stare, dobrze dogadujące się, ale jednocześnie znudzone sobą małżeństwo. Niezalegalizowane! Moje koleżanki w tym czasie pozakładały rodziny, urodziły dzieci i też dobrze wiedzie im się finansowo.
EXCLUSIVE: Moje wesele się nie zwróciło
Ogólnie moja sytuacja nie jest ciekawa. Mieszkam w mieszkaniu Piotra. Nie mam nic swojego, chociaż odłożyłam trochę pieniędzy. Większość dnia spędzamy w pracy. W weekendy śpimy długo, a potem oglądamy seriale. Wspólnie albo osobno. I tak to wygląda... Obawiam się, że nigdy nie zostanę żoną Piotra. Nasze zaręczyny są przechodzone. Jedynym honorowym wyjściem dla mnie byłoby zerwanie z nim, a bardzo nie chcę tego robić. Na razie to wydaje mi się nie do pomyślenia.
Patrycja pyta się na koniec, co zrobiłybyście na jej miejscu.