Dla wielu par ślub nie ma racji bytu bez wesela. To utarta tradycja. Może być większe lub mniejsze, ale musi się odbyć. Zresztą nie chodzi tylko o upodobania młodych. Również ich rodziny nalegają na organizację choćby skromnego przyjęcia. Naciskają, ponieważ ich krewni i znajomi robią wesela. Istnieje zatem obawa, że część członków rodziny się obrazi. Argument o braku środków finansowych na nikogo nie działa. Ludzie wyjeżdżają za granicę, biorą pieniądze od rodziców albo decydują się na pożyczkę w banku. Dla jednej nocy są gotowi wejść w nowe życie z długami. Czy warto?
Ślubna kreacja z Bershki bije rekordy popularności. Kosztuje niecałe 160 zł i jest PIĘKNA
Niektóre małżeństwa rozpadają się, zanim młodzi zdążą spłacić kredyt. Tak stało się w przypadku Darii i Tomka. Kobieta zdecydowała się opowiedzieć swoją historię na łamach naszego portalu. Przekonuje, że kredyt na wesele to jedna z najbardziej nierozsądnych rzeczy, jakie można zrobić. Ona i Tomek wytrzymali ze sobą zaledwie 2 lata.
- Mam 30 lat i już jestem rozwódką. Kilka dni temu odbyła się ostatnia rozprawa w sądzie. Kto by się tego spodziewał...
Ja i Tomek myśleliśmy, że będziemy ze sobą już na zawsze. Zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia. Po czterech latach bycia razem dostałam pierścionek i ustaliliśmy datę ślubu. Oboje byliśmy biedni i chcieliśmy zrezygnować z wesela, ale rodzice i znajomi nas przekonali. Rodzice powiedzieli, że mogą nam trochę pomóc, ale na resztę musimy wziąć kredyt.
Fot. unsplash.com
Ja miałam obiekcje. Tomek trochę mniejsze. Jego znajomi przeważnie brali kredyty na wesele. W jego środowisku to była norma, o ile rodzice nie mogli nic dołożyć. Moi rodzice również uważali, że nie wypada, aby nie było wesela. W końcu dałam się przekonać.
Daria opowiada, jak ze skromnego wesela zrobiło się duże, luksusowe przyjęcie.
- Na początku nastawiliśmy się na to, że będzie skromnie, ale daliśmy się ponieść atmosferze i namowom różnych osób. Również okoliczności miały na to wpływ. Po pierwsze zamiast skromnej restauracji wybraliśmy mały dworek – bardzo drogi. Z tymi restauracjami to nie do końca nasza bezmyślność. Po prostu większość lepszych była już zarezerwowana. W tych, które pozostały do wyboru, panowały niekorzystne warunki albo nie mogliśmy sie dogadać z właścicielami co do ceny. I tak skończyliśmy na dworku.
Zaprosiliśmy 150 osób. Kiedy liczyliśmy osoby, które musiliśmy zaprosić, byliśmy zaskoczeni. I tak ograniczyliśmy tę liczbę tak bardzo, jak się dało. Nie mogliśmy pominąć ludzi, u których sami byliśmy na weselach. Poza tym Tomek ma dużą rodzinę. Ja z kolei posiadam spore grono znajomych. Nie mogłam ich nie zaprosić.
Fot. unsplash.com
Daria opowiada, że do luksusowego dworka nie pasowała tania sukienka, garnitur z bazarku, pospolite dania i zespół muzyczny.
- W pewnym momencie straciliśmy poczucie rozsądku. Nie będę zrzucała winy na innych, bo sama dałam sie ponieść atmosferze. Podobnie Tomek. Uznaliśmy, że jak już bierzemy kredyt, nie będziemy się tak bardzo ograniczać. Zamówiliśmy drogi kwartet smyczkowy, ogromny tort z najlepszej cukierni oraz ustaliliśmy luksusowe menu. Teraz łapię się za głowię, jak o tym myślę. Zastanawiam się, jak mogłam to zrobić...
Jako pierwsze danie ustaliliśmy krem z białych szparagów z oliwą rydzową. Jako drugie kotleciki jagnięce z sosem miętowym. Oprócz tego była kaczka z kluskami i sosem żurawinowo-wiśniowym, okoń niklowy pod ziołową kruszonką oraz risotto paprykowe z wędzoną mozzarellą. Nie zabrakło też drogich przystawek na ciepło i zimno, stołu szwedzkiego i candy baru.
Moja sukienka kosztowała kilka tysięcy złotych, podobnie garnitur Tomka. Wynajęliśmy długą, białą limuzynę, zatrudniliśmy najlepszą florystkę do dekoracji kościoła i najlepszego kamerzystę. Łącznie nasze wesele kosztowało prawie 100 tys. zł. To jedna trzecia mieszkania w Warszawie.
Fot. unsplash.com
Daria zastanawia się, jak mogła nie powstrzymać się przed takim głupstwem.
Sandra jest samotną mamą. Została zaproszona na ślub BEZ DZIECKA
Chyba wszyscy zapadliśmy na gorączkę przedweselną. Nie ma innego wytłumaczenia. Wzięliśmy z Tomkiem kredyt na 10 lat. Oczywiście ani ja, ani on nie spodziewaliśmy się, że nasze małżeństwo sie rozpadnie. Ale tak właśnie się stało. Co najlepsze, myślę, że częściowo przyczynił się do tego kredyt. Zaczęło się własnie od kłotni o finanse. Wyrzucaliśmy sobie nawzajem, że popełniliśmy takie głupstwo. Ale było już za późno.
Obecnie jesteśmy rozwodnikami z gigantycznym długiem. Chciałam opowiedzieć swoją historię, aby przestrzec inne dziewczyny przez zrobieniem czegoś podobnego. Już nawet nie chodzi o tę sumę. W ogóle branie kredytu na wsele nie jest rozsądne. To tylko jedna noc. Nie wiadomo, co będzie dalej. Jeżeli już pakować się w kredyt, to tylko na mieszkanie albo dom.
Popatrzcie, jak ja skończyłam.