Chociaż mamy XXI wiek, w niektórych zakątkach świata nadal aranżowane są małżeństwa. Kobiety, chcąc nie chcąc, muszą poślubić wybranka wskazanego przez rodziców. Do planowania niektórych związków dochodzi już w dzieciństwie, gdy przyszli państwo młodzi mają zaledwie kilka lat. Wszystko zależy od kraju, panującej w nim kultury i tradycji. Czasami małżeństwo córki jest postrzegane przez rodziców jako inwestycja finansowa. Bywają też zmuszeni do wydania jej za mąż, np. z powodu długów albo braku jakichkolwiek perspektyw. Chociaż dla nas – rdzennych Europejczyków – to haniebne, w dawnych czasach aranżowanie małżeństw przez rodziny było normalnym zwyczajem w rodach arystokratycznych i nie tylko. Zresztą owe czasy wcale nie są takie odległe. Świadczy o tym chociażby historia Adrianny.
- Przyszłam na świat jako niechciane, niekochane dziecko. Moja mama, gdy ukończyła 21 lat, została zmuszona przez swoich rodziców do wyjścia za mąż. Ona sama bardzo spodobała się tacie, ale nie wiedział, jak ją zdobyć. Odrzucała jego zaloty. Wykorzystał fakt, że dziadkowie byli bardzo biedni. Zaoferował im pomoc w zamian za rękę mamy. Zgodzili się, nie pytając jej nawet o zdanie. Wiele lat po moim urodzeniu opowiadała mi, że próbowała uciec, ale złapali ją. I tak wyszła za mojego ojca. Domyślam się, że moje poczęcie musiało być dla niej bardzo bolesnym przeżyciem. Nigdy nie doświadczyłam od niej miłości, najdrobniejszego gestu czułości, uścisku. Patrzyła na mnie ze wstrętem, traktowała obojętnie.
Pomiędzy rodzicami panowało ogromne napięcie. Były ciche dni, ale też kłótnie. Mama kilkakrotnie chciała od niego odejść, ale nie miała jak. W tamtych czasach, w takiej małej miejscowości, w jakiej żyliśmy, zostałaby napiętnowana. Poza tym dziadkowie nie przyjęliby jej z powrotem do domu, tym bardziej, że chciała porzucić nie tylko ojca, ale i nas – dzieci.
Zobacz także: Który miesiąc jest najlepszy na ślub?
Fot. iStock.com
Adrianna przez wiele lat żywiła urazę do matki. Nie potrafiła jej wybaczyć. Zrozumienie nie przyszło wraz z wyznaniem rodzicielki, która wyrzuciła z siebie cały ból. Dziewczyna nie potrafiła przyjąć do wiadomości, że kobieta niechęć do ojca przerzuciła też na własne dzieci.
- Mama nie oszczędzała mi przykrych szczegółów dotyczących tej historii, zresztą wiele z nich sama doświadczyłam. Wszystko odbijało się na mnie i dwóch siostrach. Nie mogłyśmy tego w żaden sposób zrozumieć. Z zazdrością patrzyłyśmy na koleżanki oraz kolegów, których mamy przytulały, zabierały na wycieczki i chwaliły przed innymi ludźmi. Dopiero niedawno, po wielu, wielu latach, jestem w stanie wczuć się w jej sytuację. Moja historia jest najlepszym przykładem, że aranżowane małżeństwa kończą się źle.
Z kolei Monika doświadczyła na własnej skórze presji rodziny. To najbliższe sercu osoby wybrały jej małżonka.
- Nie miałam o niczym zielonego pojęcia. Pewnego dnia mama powiedziała, że w niedzielę przyjdą goście. Szef taty z żoną i dziećmi. Poprosiła mnie, abym dla wszystkich była bardzo miła, bo chodzi o awans taty. Rodzice kupili mi z tej okazji nową sukienkę, a mama przez kilka godzin układała perfekcyjną fryzurę. Wyglądałam jak z obrazka. Nie domyślałam się jednak, o co chodzi. Okazało się, że szef mojego ojca, jak i on sam, zaplanowali małżeństwo swoich dzieci. Ja miałam wtedy 20 lat, a mój obecny mąż 21. Gdy zobaczyłam go po raz pierwszy, pomyślałam, że nigdy nie widziałam tak odpychającego chłopaka. Chudy, wysoki, pryszczaty i niemrawy. Chyba dlatego rodzina sama musiała zatroszczyć się o dziewczynę dla niego.
Fot. iStock.com
- Posadzili nas obok siebie, ale Piotr – mój mąż nie kwapił się do rozmowy. Wszystko było takie sztuczne i wymuszone. Uśmiechy, rozmowy, plany... Oczywiście oblewaliśmy awans mojego ojca. Zaczęłam coś podejrzewać, że chcą nas zeswatać, ale śmiałam się z tego w duchu i wmawiałam sobie, że to nie te czasy. Uśmiech szybko jednak zniknął z mojej twarzy. Niedługo potem Piotr zaczął przychodzić coraz częściej. Nigdy nie zapowiadał się z wizytą, więc nie mogłam wymyślić żadnej wymówki, żeby uniknąć spotkania. Polubiłam go co prawda, ale odpychał mnie fizycznie i nie wyobrażałam sobie związku z nim. Pewnego dnia przyszedł z ojcem i matką. Pamiętam jak dziś. To była niedziela. Na stole stał świąteczny obiad, ale nie zdążyliśmy nic przełknąć, bo Piotr od razu wyciągnął pierścionek. Uciekłam do swojego pokoju, ale zaraz za mną pojawiła się matka. Zaczęła mnie przekonywać, że jesteśmy zależni od tamtej rodziny, a poza tym Piotr będzie doskonałym mężem. To on odziedziczy firmę po ojcu i niczego mi nie zabraknie. Płakałam, ale w końcu skapitulowałam. Mama zaszantażowała mnie, że inaczej będę musiała wyprowadzić się z domu i skończy się utrzymywanie przez rodzicow. Nie miałam wówczas na tyle dobrej pracy, aby zacząć się sama utrzymywać. Uległam.
Z perspektywy czasu Monika uważa, że jej małżeństwo nie było do końca nieudane.
- Nigdy nie pokochałam męża, ale podobno miłość i tak znika po latach. Piotr jest dobrym mężem i ojcem, chociaż nigdy nie doświadczyłam przy nim namiętności. Nigdy też nie czułam z jego strony, że mnie kocha. Nasze małżeństwo można określić mianem „poprawne”. Doczekałam się jednak cudownych dzieci i to dla nich żyję.
Gabriela również zgodziła się poślubić mężczyznę, którego wybrali jej rodzice. Kilka lat temu zaszła w ciążę, a chłopak ją porzucił. Gabrysia wychowała się na śląskiej wsi. Tam ludźmi rządzą inne prawa. Moralność dziewczyny nadal powinna być nieskalana.
Fot. iStock.com
- Mój ukochany porzucił mnie, gdy zaszłam w ciążę. Zostałam panną z dzieckiem. W mojej małej miejscowości rodzinnej to istna tragedia. Ojciec krzyczał, a matka płakała. W końcu wymyślili rozwiązanie. Znaleźli mi męża. Pochodził z sąsiedniej wioski, a jego rodzina również była lekko napiętnowana. Wszystko dlatego, że przodkowie należeli do kolaborantów w czasie wojny. Nie miałam środków do życia, czułam się osaczona i nie widziałam innego wyjścia z sytuacji. Dlatego uległam.
Nie jestem szczęśliwa, ale odkąd zostałam sama w ciąży, oswoiłam się z cierpieniem. Mam cudownego synka. Jeżeli chodzi o męża, przyzwyczaiłam się. Z łatwością nim kieruję. Niedawno zaczęłam studia i czuję, że moje życie zaczyna rozkwitać. Nie jest tak, jak marzyłam, ale nie narzekam. Wierzę, że spotka mnie jeszcze wiele dobrych rzeczy. Nie postrzegam swojego zaaranżowanego małżeństwa jako tragedii, ale w moim sercu kryje się tęsknota za kochającym mężem. Nauczyłam się jednak, że nie można mieć w życiu wszystkiego.
Zobacz także: EXCLUSIVE: Dałam w kopercie 50 zł. Para młoda potraktowała mnie jak śmiecia...