PRAWDZIWE HISTORIE: „Dziecko zniszczyło moje wesele”

Wyznania tych osób dają do myślenia.
PRAWDZIWE HISTORIE: „Dziecko zniszczyło moje wesele”
Fot. Thinkstock
23.06.2017

Obecność dzieci na weselu wywołuje dyskusję. Są osoby, którym nie przeszkadzają i które je zapraszają oraz osoby sprzeciwiające się ich udziałowi w uroczystości. Ci ostatni argumentują, że maluchy marudzą i płaczą podczas mszy, biegają po sali, przez co goście muszą uważać, aby na nie nie wpaść, psują dekoracje oraz rozrabiają na wiele innych sposobów.

Jeżeli państwo młodzi mają zamiar zapraszać dorosłych razem z dziećmi, dobrze byłoby zatrudnić dla nich opiekunkę albo animatora, ale wiąże się to z dodatkowym kosztem. Nic dziwnego, że większość nie decyduje się na takie rozwiązanie. Ponieważ rodzice rzadko kiedy zajmują się pociechami na imprezie i często pozostawiają je same sobie, pary, które biorą ślub, coraz częściej pomijają dzieci przy zapraszaniu. Niektórzy ich rozumieją, ale nie brakuje obrażonych osób. Uważają, że to duży nietakt, bo np. wielu potencjalnych gości nie ma z kim zostawić pociech, więc nie mogą iść na wesele. Czy mają rację?

Wyznania tych osób dają do myślenia. Znalazłyśmy je na forach internetowych. Kilka opowieści pochodzi także od naszych redakcyjnych kolegów. Jeżeli jesteś zwolenniczką obecności brzdąców na weselach, lepiej przeczytaj...

Zobacz także: List otwarty do gości weselnych: Nie życzę sobie waszych dzieci na moim ślubie!

 

dzieci na weselu

Fot. iStock.com

„W ubiegłym roku odbyło się moje wesele. Zastanawialiśmy się z narzeczonym (teraz już mężem), czy zapraszać na nie dzieci. Niektórzy znajomi opowiadali, że u nich były grzeczne, ale słyszeliśmy też historie o „pociechach”, które  narozrabiały. W końcu na prośbę rodziców („bo co ludzie powiedzą”) zapraszaliśmy gości z dziećmi. Na oko było ich dziesięcioro i uważam, że zepsuły moje wesele. Przez kilka miesięcy chodziłam na lekcje tańca i ćwiczyłam z K. pierwszy taniec. Bardzo mi zależało, aby wypadł świetnie. No i wyobraźcie sobie, że podczas naszego występu kilkoro dzieci zaczęło biegać wokół nas, a później dołączyła reszta. Od razu się spięłam, bo trzeba było na nie uważać, a rodzice oprócz słownych uwag nie zainterweniowali. Pomijam już niestosowność krzyczenia w takim momencie. W końcu jedno dziecko nadepnęło na skraj mojej sukni. Bałam się, że je nadepnę i jakoś dziwnie stanęłam, a w efekcie upadłam. Taniec przepadł... Co prawda zatańczyliśmy go jeszcze raz od nowa, a mamuśki zabrały swoje pociechy, ale pierwszy efekt został zepsuty. W ogóle miałam wrażenie, że przez to całe wesele zostanie źle zapamiętane. To koszmar przewrócić się przy wszystkich na własnym weselu podczas pierwszego tańca. Każda panna młoda na pewno mnie zrozumie. To był mój dzień i chciałabym, aby przebiegł idealnie. Przez dzieci do końca życia będę wspominać go źle” - mówi Agnieszka.

„Może to zabrzmi głupio, ale jeden chłopiec na naszym weselu zapchał sedes w damskiej toalecie. Zrobił to specjalnie, bo mu się nudziło. Tak właśnie powiedział. Nie wiem, gdzie byli w tym czasie rodzice. Pewnie się bawili, a małego puścili samopas. Jeden z gości zaoferował, że się tym zajmie. Czułam się niezręcznie, że przez jakieś dziecko mój kuzyn grzebał w sedesie zamiast się bawić. Rodzice nie poczuli się do obowiązku” - zwierza się Ania.

dzieci na weselu

Fot. iStock.com

„Nie jestem fanką dzieci, ale ponieważ mam kilkoro małoletnich krewniaków, nie wypadało nie zaprosić ich na wesele. Dzieciaki wiekowo są w przedziale 2-7 lat. To był istny koszmar... Biegały, hałasowały, odczepiały sobie baloniki i nikim się nie przejmowały. Zdaję sobie sprawę, że to tylko dzieci i wina leży po stronie dorosłych, ale naprawdę żałuję, że je zaprosiłam. Jak rodzice chcą się pobawić, niech zatrudnią opiekunkę na jedną noc. Mogą też w ogóle nie przyjeżdżać. Jedna para z rodziny męża przywiozła ze sobą chorą dziewczynkę. To znaczy miała jakieś objawy przeziębienia, ale nie mieli jej z kim zostawić. Matka dziecka dopytywała się, gdzie może położyć małą, bo źle się czuje. No niestety, ale nie mieliśmy wynajętego oddzielnego pokoju dla dzieci. W hotelu zarezerwowaliśmy jeden pokój, ale dla nas. Został specjalnie przygotowany na noc poślubną. Były płatki kwiatów, fantazyjnie ułożona pościel i świece. Udostępniłam im ten pokój, bo bardzo prosiła, chociaż miałam złe przeczucia. Przed północą i tak pojechali, bo dziewczyna poczuła się gorzej. Gdy po całonocnej hulance weszliśmy z mężem do pokoju, zastaliśmy ślady po wymiotach na pościeli. Niewiele, ale wystarczająco, aby wokół roznosił się brzydki zapach. Oczywiście z nocy poślubnej nic nie wyszło, ponieważ nie chciało nam się już nikogo wzywać, aby to posprzątał. Ściągnęłam tylko pościel i wrzuciłam do łazienki. Koszmar” - opowiada Weronika.

„Właściwie zawsze byłam za obecnością dzieci na weselach, ale pewnie dlatego, że zachowywały się grzecznie, a rodzice kładli je spać przed 22:00. Na moim weselu dały jednak plamę i mam poczucie, że zrujnowały imprezę. Po pierwsze jedno dziecko napiło się przez przypadek drinka i zwymiotowało na środku sali. Na szczęście nikt się nie ubrudził, ale trzeba było zmywać podłogę. Poza tym dzieci, jak to dzieci... Po pewnym czasie zaczęły marudzić, płakać i zagłuszały orkiestrę.  Poza tym miał miejsce jeszcze inny incydent. Dziecko kuzynki – wyjątkowo niegrzeczny i niewychowany chłopiec – podłożył nogę kelnerce. Biedna dziewczyna upadła i poparzyła się kawą, którą niosła na tacy. Na szczęście niegroźnie. Rozumiem, że raz coś się może zdarzyć, ale na moim weselu doszło do kilku incydentów. Dlatego mam wrażenie, że wesele było pechowe. Poza tym sama usłyszałam tak od jednego z gości. Jeżeli kiedyś będę miała dzieci, nigdy nie przyprowadzę ich na wesele. Nie zrobię tego żadnej młodej” - obiecuje Ula.

dzieci na weselu

Fot. iStock.com

„Uważam, że dzieci są słodkie, ale wesele to nie kinderbal. Dlatego na zaproszeniach nie wymieniliśmy dzieci, tylko samych dorosłych. Byłam pewna, że wszyscy uszanują naszą wolę, ale jedna para przyszła z czteroletnią córką. Dzieciak ciągle za mną biegał i chciał ze mną zatańczyć! Nie miałam najmniejszej ochoty, ale oczywiście znaleźli się tacy, którzy uważali, że to urocze. Zaczęły się uwagi, żebym ją wzięła i poświęciła chwilę dziecku. Co niektórzy komentowali też w stylu: „za chwilę będziesz miała własne”. Co zrobić, wzięłam małą za ręce i zaczęłam tańczyć. Wokół nas goście zrobili kółko, a akcję nagrywał kamerzysta. Musiałam się sztucznie uśmiechać i udawać, jak mi przyjemnie. Po chwili mała zaczęła płakać, bo nie spodobał się jej kamerzysta. W sumie nawet ucieszyłam się. Potem gwiazda wspięła się na podest orkiestry, bo chciała sobie pośpiewać.  Dali jej mikrofon i fałszowała przez prawie pół godziny, tak jej się spodobała zabawa. Oczywiście jej rodzice uważali, że jest słodka i uroczo się bawi.  Dzieciak chciał też pomóc mi dzielić tort. I co miałam zrobić? Kroiłam razem z nią. Przez to rozdawanie ciasta przebiegało kilka razy wolniej. Miałam wrażenie, że to nie moja zabawa, ale jej. Ja musiałam się nią zajmować, zapewniać atrakcje i ustępować we wszystkim. Przecież pannie młodej nie wypada odmówić opieki nad gościem!” - wspomina Żaneta.

„Podczas najpiękniejszego momentu ceremonii, kiedy wypowiadałam słowa przysięgi, w całym kościele rozległ się płacz. Zresztą nie płacz, ale ryk dziecka. Już wcześniej słyszałam marudzenie, ale rodzic nie wyprowadził go z kościoła. Owszem, przeszkadzało mi. To był najbardziej wzruszający moment. Marzyłam o nim od dawna, a dziecko wszystko popsuło. Żadnych dzieci na ślubach...” - przekonuje Dominika.

Zobacz także: Jak zaprosić na wesele BEZ DZIECI, by nikogo nie urazić?

Polecane wideo

Komentarze (54)
Ocena: 4.94 / 5
gość (Ocena: 5) 27.10.2020 18:23
PASEM W RYJ
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 21.01.2020 19:06
ja nie rozumiem ludzi którzy zapraszają dzieci na wesela, przecież to jest impreza dla dorosłych, a nie dla gówniarzy.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 23.12.2019 15:43
Moja babcia ma 82 lata i odkąd pamiętam (a jeszcze wcześniej pamięta to moja mama, babcia to jej teściowa) powtarza: "jak miałam niańczyć dzieci (swoje oczywiście) na weselu, to wolałam w domu. No ale mój tata ma 49 lat i pochodzi z tych czasów, kiedy rodzice zajmowali się dziećmi. Teraz uważają, że ich dziubdziusie są tak cudowne, że młoda para powinna dopłacać do ich obecności i schodzić na drugi plan jak bombelek zażyczy sobie tańczyć na środku sali. Na pierwsze wesele poszłam mając lat 15, ale potem już sama nie chciałam. Dopiero kiedy za mąż wyszła moja siostra, dwie siostry cioteczne, ożenił się brat mojego faceta - wesela zaczęły mi się podobać. Ale na żadnym nie było dzieci. To się staje coraz powszechniejsze i dobrze.
odpowiedz
Olivier z nk (Ocena: 5) 02.06.2019 11:07
Bachory urocze sa ale W TRUMNACH MARTWE
odpowiedz
augusta (Ocena: 5) 06.08.2017 17:06
Wesele jest dla ludz NIE DZIECI DZIECI TO MOPY
odpowiedz

Polecane dla Ciebie