Chyba nie będzie przesadą stwierdzenie, że wesele to polska tradycja. Strumienie wódki, huczna zabawa do samego rana, oczepiny – trudno wyobrazić sobie bez nich zabawę, która ma na celu uczcić ślub. Mimo to coraz więcej osób, zwłaszcza w miastach, decyduje się na zorganizowanie skromnego przyjęcia. Nigdy nie lubiłam wesel, moim zdaniem przyjęcia są bardziej eleganckie, a także można się na nich bawić – komentuje jedna z forumowiczek. Podobnych głosów jest coraz więcej. Niektórym Polakom wesela kojarzą się przede wszystkim z … żenadą. Pijani, podstarzali wujkowie, młodzi mężczyźni bez skrępowania zakładający prowizoryczne spódniczki i tańczący do muzyki klasycznej, dziewczyny tracące wszelkie zahamowania... To tylko niektóre z przejawów zachowania gości lubiących `dobrą zabawę`. Państwo młodzi mówią: Stop. Nie chcemy na swoich weselach pijaństwa i rozpusty. Kameralne przyjęcia – ich zdaniem – są lepszą propozycją.
Na pomysł z przyjęciem wpadła jedna z naszych znajomych, która wzięła ślub w sierpniu. Chociaż wszystko przebiegło bez zarzutu i państwu młodym wydawało się, że skromna uroczystość była strzałem w dziesiątkę, goście okazali się niezadowoleni. Udało nam się nakłonić Weronikę do krótkiej rozmowy, w której dzieli się spostrzeżeniami. Czy uczestnicy przyjęcia faktycznie mają powód do niezadowolenia?
Zobacz także: Zaręczyli się i... 3 godziny później wzięli ślub. Zgodziłabyś się na coś takiego?
Fot. Thinkstock
- Nigdy nie lubiłam wesel – zaczyna Weronika. - Już jako dziecko unikałam chodzenia na podobne imprezy. Dlaczego? Moim zdaniem ludzie strasznie się na nich ośmieszają. Po spożyciu dużej ilości alkoholu wychodzi z nich zwykłe buractwo. Pamiętam, jak widziałam na jednym z wesel mężczyznę, na oko 40-letniego, zataczjącego się na parkiecie. Zawstydzona żona przez kilkanaście minut próbowała go nakłonić do wyjścia na świeże powietrze. Doszło do tego, że tańczył z kolumną. W końcu udało jej się, ale sytuację obserwowali chyba wszyscy siedzący goście. Bardzo jej wtedy współczułam – wyznaje dziewczyna. - Kolejny przykład to emerytki machające w powietrzu serwetkami z materiału, po prostu jakiś koszmar. O oczepinach w ogóle nie chcę wspominać. Dlatego postanowiłam, że moje wesele nie będzie szopką. Udało mi się nakłonić narzeczonego na skromniejsze przyjęcie. Prawda jest taka, że z weselem jest też więcej kłopotów. Trzeba długo czekać na salę, bo jak trafi się coś lepszego, to nie ma wolnych terminów. W ogóle to mnóstwo komplikacji.
Fot. Thinkstock
Weronika nie zdecydowała się na restaurację. Wychowała się na malowniczej wsi w okolicach Sanoka. Jej rodzice mają duży dom z balkonem na tyłach. Za budynkiem rozprzestrzenia się wielki ogród. To sceneria wręcz wymarzona na przyjęcie ślubne.
- Wszystko sobie zaplanowaliśmy. Stoły na świeżym powietrzu pod jasnym baldachimem na wypadek, gdyby padało. Jedna część ogrodu została oddzielona dla DJ-a i na stoły z jedzeniem, a drugą przeznaczyliśmy dla tańczących. Kupiliśmy też mnóstwo lampionów i zamówiliśmy kwiaty do dekoracji. Dom i ogród przystroił profesjonalny dekorator. Zamówiliśmy również jedzenie i wynajęliśmy kilku kelnerów do północy. Chcieliśmy, aby przyjęcie trwało maksymalnie do 2.00. Marzyłam o prawdziwej nocy poślubnej i podróży następnego dnia z rana. Tak bardziej w amerykańskim stylu.
Dziewczyna opowiada, że na zaproszeniach zaznaczyli, że planują skromną uroczystość, która nie przedłuży się do godzin porannych.
Zobacz także: Takich oświadczyn chyba byś nie przyjęła... Zobacz najbrzydsze pierścionki zaręczynowe w historii!
Fot. Thinkstock
- Uważam, że informacja na zaproszeniach była dyskretna i elegancka. Długo nad nią główkowaliśmy. Zaprosiliśmy ponad 60 osób, najbliszych krewnych oraz przyjaciół. Niektórzy mieli nocować u nas w domu, a innym wynajęliśmy pokoje w najbliższym mieście.
Weronika jest przekonana, że przyjecie wypadło wspaniale.
- Wódkę zastąpiliśmy winem bardzo dobrego gatunku. Przez całe przyjęcie nad muzyczną oprawą czuwał DJ. Obyło się bez hitów typu `Jesteś szalona`. Woleliśmy Się, Carlosa Santanę czy Seweryna Krajewskiego. Uważam, że ich muzyka i tak jest komercyjna, podoba się większości ludzi. Były trzy ciepłe dania do północy, a potem zwykłe przekąski. Przejadanie się na weselach to kiepski pomysł. Jedzenia i tak było mnóstwo, a obsługa spisała się świetnie. Nie zabrakło stołu z ciastem i owocami, wspaniałego tortu, a nawet zabaw i konkursów. Oczepiny zastąpiły kalambury i gra, w której muszę zgadnąć, jaką postacią jestem. Kto oglądał `Bękarty wojny`, ten wie, o co chodzi.
Fot. Thinkstock
Goście wyglądali na umiarkowanie zadowolonych i niezbyt chętnie brali udział w zaplanowanych zabawach. Kilku mężczyzn pytało o wódkę. Mimo wszystko, Weronika nie odniosła wrażenia, że byli bardzo niezadowoleni.
- Ja, mój mąż oraz nasze mamy zrobiliśmy naprawdę wszystko, aby goście dobrze się bawili. Zachęcaliśmy do zabaw i prosiliśmy DJ-a o granie jak najwięcej popularnych utworów. Kelnerzy spełniali każde życzenie gości. Jeżeli chodzi o potrawy, podtrzymaliśmy tradycję. Był rosół, na drugie kotlet schabowy i bukiet surówek. Na deser szarlotka z lodami. Oprócz tego strogonow oraz kluski śląskie z mięsem i sosem pieczarkowym. Obsługa skończyła pracę o północy, wtedy podano ostatnie danie na ciepło. Zabawa trwała jeszcze przez dwie godziny, tak jak zaplanowaliśmy. Mieliśmy nadzieję, że nie będzie żadnych problemów z zakończeniem przyjęcia, ale pomyliliśmy się. Całkiem spora grupka była zdziwiona, że `tak szybko` nastąpił koniec zabawy. Stanęło na tym, że nasi rodzice oficjalnie podziękowali gościom za zabawę – to był taki sygnał, że czas się zbierać.
Przyjęcie okazało się klapą w oczach zaproszonych gości. Weronika była zaszokowana, gdy dotarły do niej niemiłe pogłoski. Ona sama była zadowolona i uważa, że zrobiła wszystko tak, jak trzeba.
Fot. Thinkstock
- Kierowaliśmy się własnym gustem, a nie tym, do czego ludzie są przyzwyczajeni. Czy brak wódki, zakończenie imprezy o 2.00, a nie 5.00 i ogród zamiast sali weselnej to taki straszny nietakt względem gości? Niestety z takimi komentarzami się spotkałam. Kilka dni po weselu zadzwoniła do mnie zapłakana mama. Niektórzy goście byli oburzeni i postanowili powiedzieć jej, co myślą o takim traktowaniu. Podobno chcieliśmy oszczędzić na gościach i przyjęcie było koszmarnej jakości. Twierdzili, że dali w kopertach tyle pieniędzy, że oczekiwali czegoś lepszego. Co ich zdaniem było nie tak? Po pierwsze pomysł, aby urządzać przyjęcie w domu, po drugie brak wódki, oczepin i `normalnego` zespołu. No i kto to słyszał, żeby kelnerzy wychodzili już o północy, a zabawa trwała tylko do 2.00? To ostatnie zaszokowało ich najbardziej – okazało się, że wiele osób nie przeczytało zaproszeń – komentuje Weronika z rozgoryczeniem. - Jest mi przykro, bo nie oszczędzaliśmy. Wszystkie poniesione koszty to ok. 20 tys. zł, a w kopertach dostaliśmy niecałe 13 tys. zł. Na weselu pojawiło się 60 osób, więc przepraszam bardzo, gdzie podziały się te ogromne sumy? Na każdą parę przypadło ok. 200 zł. Mama powiedziała mi, że niektórzy się obrazili. Moim zdaniem niesłusznie – podsumowuje Weronika.
Czy Waszym zdaniem ma rację?
Zobacz także: 10 pomysłów na niekonwencjonalne wesele (postaw na oryginalność!)