Rozłożysta biała suknia, dzieci sypiące płatki kwiatów wzdłuż nawy kościoła i ksiądz, wygłaszający Hymn o Miłości… Czy każda panna młoda marzy o takim ślubie? Niekoniecznie. W dzisiejszych czasach coraz więcej par żyje w otwartym związku, a jeśli już decydują się go zalegalizować, to wyłącznie w Urzędzie Stanu Cywilnego.
- W Krakowie jeszcze kilka lat temu dwie trzecie par zawierało tzw. ślub konkordatowy. Obecnie liczba ślubów cywilnych znacznie wzrosła. Przyszli małżonkowie, nawet ci wierzący, twierdzą, że ślub kościelny oznacza `wyższe koszty i więcej formalności` - podaje Dziennik Polski.
Tendencja do rezygnowania z ceremonii kościelnej dotyczy jednak nie tylko Małopolski, ale również pozostałych regionów naszego kraju. Z czego wynika ten nurt?
Jeszcze do niedawna rozwód był tematem, o którym nie mówiło się tak często. Bywało – i to całkiem nierzadko – że uczucie między dwojgiem ludzi się wypalało, ale kobieta i mężczyzna wciąż oficjalnie byli małżeństwem. Powody były różne: wspólny majątek, dobro dzieci lub głęboko zakorzeniona świadomość, że rozwód jest czymś skomplikowanym, drogim i przede wszystkim godnym potępienia. Dziś jednak sytuacja zmieniła się drastycznie. Ludzie nie tylko rozwodzą się na potęgę, ale również coraz częściej robią to z błahych powodów (`Niemożliwie do pokonania różnice` czy `niezgodność charakterów` to tylko niektóre z nich). Nic zatem dziwnego, że narzeczeni wolą obecnie wziąć ślub cywilny, po którym łatwiej się rozwieść, niż ślub kościelny, który takiej możliwości nie daje.
- Za miesiąc wychodzę za mąż. Pobierzemy się z Jackiem w urzędzie stanu cywilnego, bo ślub kościelny to tylko kłopot, zwłaszcza jeżeli chodzi o rozwód. Ktoś mógłby powiedzieć: `Po co brać ślub, skoro na starcie myśli się o rozwodzie?`, ale nie oszukujmy się. W dzisiejszych czasach dużo par się rozstaje. Różnie to przecież bywa w życiu. Romans, kariera, rutyna… Oczywiście chcę być z Jackiem do końca życia, ale przecież nigdy nie wiadomo, co będzie za kilka lat. Przezorny zawsze ubezpieczony – wyjaśnia 25-letnia Alicja z Warszawy.
Rzeczywiście, ślub cywilny idzie najczęściej w parze z szybkim rozwodem. W przeciwieństwie do ceremonii kościelnej, nie wymaga on bowiem tylu formalności (Zobacz tutaj: Jak uzyskać rozwód kościelny?). – Myślę, że wiele par decyduje się najpierw na zawarcie małżeństwa w USC, bo chcą się przekonać, jak to jest być rodziną. Jeśli wszystko się między nimi dobrze układa, wtedy ewentualnie decydują się na uroczystość kościelną. W ten sposób cywilny urasta do rangi `ślubu na próbę` - dodaje Alicja.
Co sądzicie o tym zjawisku? Wy również jesteście zwolenniczkami ceremonii w Urzędzie Stanu Cywilnego?
Wysłuchała Maja Zielińska
Zobacz także:
Z jakimi kobietami żenią się mężczyźni?
Jak to jest, że jedne kobiety zdaniem mężczyzn są dobre do romansu, a z innymi chcą się ożenić? Rozwiewamy wątpliwości.
Przed ślubem odchudzamy się na potęgę, a potem odpuszczamy sobie i zaczynamy przebierać na wadze. To problem Polek i Polaków.
Decyzja o zawarciu małżeństwa w Kościele wiąże się niestety z załatwieniem wielu formalności. Protokoły przedślubne, ustalanie tzw. zapowiedzi, załatwienie zaświadczenia o braku przeciwwskazań do wstąpienia w związek małżeński, odbycie spowiedzi przedślubnej, uzyskanie licencji od proboszcza własnej parafii, jeśli ślub ma się odbyć w innym miejscu… Wymagane papierki można mnożyć w nieskończoność, a każdy z nich – niestety – wiąże się ze sporymi kosztami. Jeśli do tego dorzucimy tradycyjne `co łaska` dla księdza, który będzie udzielał sakramentu, wyłania się z tego całkiem spora suma.
- Podjęliśmy z narzeczonym świadomą decyzję o ślubie cywilnym. Stos dokumentów, które trzeba załatwić w przypadku ceremonii kościelnej, po prostu nas odstraszył – tłumaczy 30-letnia Kasia z Warszawy. – Ślub w USC to zupełnie co innego. Wystarczy dowód osobisty, akt urodzenia i po krzyku. Cena również jest zachęcająca, bo wszystko kosztuje dosłownie jakieś grosze. Do tego po ceremonii nie trzeba robić wesela na 100, czy 200 osób, tylko zabrać świadków i rodzinę na jakiś fajny obiad. Na tym też się oszczędza.
Moja rozmówczyni, zapytana o to, czy nie będzie jej żal białej sukni, o której marzy każda panna młoda, odpowiada: - Teraz to nie jest problemem. Do urzędu można przecież iść w takim stroju, jaki sobie tylko wymyślimy. Ja zamierzam wyjść za mąż w typowej sukni ślubnej, tyle że przede mną nie będzie stał ksiądz, a urzędnik.
Każda para, która zamierza pobrać się w Kościele, jest zobligowana do odbycia tzw. nauk przedmałżeńskich. Nie ominą one nawet tego, kto chce wziąć ślub z katolikiem, samemu występując jako osoba niewierząca. Zwolnione z kursu są natomiast wyłącznie te osoby, które zaliczyły go na lekcji religii i posiadają z tego tytułu odpowiednie zaświadczenie.
Ile trwają takie nauki i gdzie trzeba je odbyć? To zależy. Kursy organizuje większość parafii, jednak narzeczeni nie muszą uczęszczać na nie akurat w tym kościele, w którym wezmą ślub. Częstotliwość spotkań również można dopasować do własnych potrzeb. Do wyboru są spotkania cotygodniowe (trwające łącznie dwa lub trzy miesiące), weekendowe oraz trzy-, czterodniowe, na których uczestnicy przerabiają cały materiał w przyspieszonym tempie. Te ostatnie kosztują oczywiście najwięcej.
- Moja przyjaciółka i jej narzeczony ukończyli niedawno kurs przedmałżeński. Z tego, co opowiadali, to był jakiś jeden wielki koszmar. Prowadząca zasypywała ich różnymi anegdotami o naturalnych metodach planowania rodziny. Kazała też Ance prowadzić kalendarzyk dni płodnych i przekonywała, że rodzenie dzieci i dbanie o dom jest ważniejsze, niż chodzenie do pracy… Ludzie, przecież nie żyjemy w XIX wieku! – bulwersuje się 27-letnia Olga. – Być może moi znajomi trafili akurat niefortunnie na taką prowadzącą i na innych kursach jest pod tym względem lepiej. Mam przynajmniej taką nadzieję, bo jeśli tak nie jest, to wcale mnie nie dziwi, że coraz więcej par decyduje się tylko na ślub cywilny.