Niejedna para obawia się tak zwanego syndromu siódmego roku. Psychologowie twierdzą, że to szalenie trudny etap w relacji. Po siedmiu latach wspólnego życia dochodzi bowiem często do momentu krytycznego. Partnerzy zaczynają patrzeć na siebie zupełnie inaczej niż wcześniej. Wiedzą już o sobie niemalże wszystko. Znają swoje przywary i całkowicie opadają im z oczu przysłowiowe miłosne klapki. Wiele relacji zaczyna wówczas zjadać rutyna i wzajemne pretensje. Ósmy rok w relacji to zaś czas rozstań. Według statystyk ogromna liczba par decyduje się wtedy na rozstanie.
Zobacz także: Na czym polega love bombing? Podpowiadamy, jak rozpoznać tę popularną metodę manipulacji
„Poznałam Michała jeszcze na studiach. Szybko staliśmy się nierozłączni. Wzięliśmy ślub, planowaliśmy powiększenie rodziny. Rzadko kiedy się kłóciliśmy. Mieliśmy wiele wspólnych pasji. Nasze życie wydawało mi się niemalże idealne. Nie ominął nas kryzys siódmego roku, ale sądziłam, że wyszliśmy z niego zwycięsko. Na ósmą rocznicę zamiast zaproszenia na romantyczną kolację dostałam jednak kopertę z papierami rozwodowymi. Myślałam, że spędzimy razem całe życie. Podobno przestaliśmy być zakochaną parą i kochankami, a zaczęliśmy żyć jak dobrzy przyjaciele. Czy nie dzieje się tak w każdej relacji? Czy zamiast narzekać, że nie czuje się już motyli w brzuchu, nie powinno się doceniać trwałości związku, emocjonalnego bezpieczeństwa, jakie daje? Ależ byłam naiwna...”.
Historia Moniki nie jest odosobniona. Mnóstwo osób, które wkracza w ósmy rok trwania relacji, nie potrafi poradzić sobie z tym, że uległa ona całkowitemu przeobrażeniu. Z kryzysu potrafią wyjść jedynie te pary, które uaktualnią swój związek i na nowo zaczną ustalać panujące w nim zasady. Wchodząc w ósmy rok relacji, nie jesteśmy już przecież takimi samymi ludźmi jak wcześniej. Dojrzewamy, więcej widzimy i rozumiemy. Często zmieniają się nasze priorytety i stosunek do wielu spraw. Warto zacząć więc dialog i na nowo się poznać.