Niemała liczba kobiet trwa w relacjach z żonatymi mężczyznami. W opinii publicznej nierzadko są postrzegane jako uosobienia perfidii. Wciąż słyszy się, że bez skrupułów podkradają cudzych mężów, z premedytacją rozbijając związki. Z ich perspektywy sprawa bardzo często wygląda jednak zupełnie inaczej. Mnóstwo kobiet funkcjonujących w podobnych relacjach latami poddawana jest manipulacjom. Nieustannie karmi się je nadzieją, że w końcu przestaną być tymi drugimi. Borykają się z wielkim ciężarem emocjonalnym i samotnością, co nierzadko rujnuje ich życie. Podobna historia przydarzyła się jednej z naszych czytelniczek.
Zobacz także: Byłam dla niego kimś na przeczekanie...
„Poznałam K. w trakcie wyjazdu służbowego. Był starszy o dziewięć lat, zajmował kierownicze stanowisko. Budził respekt, ale i wielką sympatię. Już w pierwszych chwilach od poznania, zaczęłam czuć się z nim niesamowicie. Miał w sobie coś, co mnie relaksowało. Jednym zdaniem potrafił rozładować każdą stresującą sytuację. Od razu przypadliśmy sobie do gustu. Po dwóch dniach obradowania nad projektem miałam wrażenie, że znamy się od dawna. Mieliśmy się rozejść w swoje strony, ale nieoczekiwanie zaprosił mnie na kolację. Nie mogliśmy się nagadać i nacieszyć swoim towarzystwem. Jeszcze nie spotkałam faceta, który miałby w sobie aż taki magnetyzm... Kolejnego dnia rano ze smutkiem wróciłam do domu. No trudno, pomyślałam.
K. jednak zaczął wysyłać mi wiadomości. Zaczęliśmy mieć codzienny bardzo intensywny kontakt. Po dwóch tygodniach zaproponował spotkanie. Chciał mnie odwiedzić. Za kolejne dwa tygodnie przyjechał ponownie. Odtąd widywaliśmy się regularnie. Ani się obejrzałam, jak zostaliśmy parą. O tym, że ma żonę i dwójkę małych dzieci, bliźniaków, dowiedziałam się przez przypadek po... jedenastu miesiącach.
Zamurowało mnie. Byłam załamana i chciałam od niego odejść. Wcale nie miałam zamiaru rozbijać jego rodziny. Czułam się fatalnie, że mnie okłamywał. Nie mogłam też znieść swojego statusu kochanki. K. jednak nie dawał za wygraną. Po kilku tygodniach trzymania się na dystans, złamałam się. Opowiadał, że jest nieszczęśliwy, że poznał swoją żonę jeszcze w liceum i ożenił się z nią tylko dlatego, że zaszła w ciążę. Mówił, że od dawna jej nie kocha i to ja jestem miłością jego życia...
Zabiegał o mnie, zapewniał, że jego rozwód to tylko kwestia czasu. Kochałam go do szaleństwa i uwierzyłam mu. Żałuję, że byłam aż tak naiwna. K. był nałogowym krętaczem i kłamcą. Nie zostawił żony. Tak, przez prawie pięć lat byłam tą drugą. Przez taki szmat czasu karmił mnie nadziejami na wspólne życie...
Nie wiem, czemu aż tak długo trwałam w tym chorym związku. Straciłam prawie pięć lat swojego życia. Nie mogę się z tym pogodzić. Odrzuciłam w tym czasie miłość przyjaciela z dzieciństwa, jedynego mężczyzny, jaki miał wobec mnie szczere, szlachetne zamiary. Nabawiłam się nerwicy, przez którą często nie jestem w stanie wyjść z domu. Czuję się nic nie warta, beznadziejna, poniżona. Nikomu już nie zaufam.”
A.
Zobacz także: W sieci kłamstw. Relacja z tym typem mężczyzny przynosi wielkie rozczarowanie