Już od jakiegoś czasu myślałam o zaręczynach i przeczuwałam, że to się może wydarzyć lada moment. Adam chodził zdenerwowany, zestresowany, jakiś taki przestraszony może nawet. Jak w środku tygodnia poszedł do fryzjera, to już wiedziałam co się święci, bo on zawsze umawiał się na strzyżenie na sobotę. Moje przeczucia były dobre, oświadczył mi się w moje urodziny, 12 maja.
Zabrał mnie na romantyczną kolację do naszej ulubionej restauracji. Nie był w stanie praktycznie nic przełknąć, tak się stresował. W końcu uklęknął przede mną i zapytał, czy za niego wyjdę. Od razu się zgodziłam. Wyjął pierścionek z pudełka i wtedy okazało się, że jest na mnie za mały. Wszedł mi do połowy palca, dalej nie chciał. Nie wiedziałam, jak zareagować. Adam zrobił się czerwony, ja starałam się jakoś rozładować atmosferę. Schowałam pierścionek ponownie do pudełka i włożyłam do torebki. Powiedziałam, że powiększymy go u jubilera, ale nastrój jakoś siadł. Oboje nie potrafiliśmy już tak w pełni cieszyć się chwilą.
Zobacz także: Kiedy powiedzieć mu o tym, że mam dziecko?
Trochę mi smutno, że tak romantyczna chwila została zepsuta przez za mały pierścionek. Miałam ochotę zapytać, jak Adam pobierał miarę, ale już nie chciałam go dobijać. To i tak był dla niego ogromny stres.
Nie pochwaliłam się też w social mediach zaręczynami, bo jakie zdjęcie miałam wstawić? Pierścionka w pudełku? Trudno, nie to jest najważniejsze. Jestem zaręczona, choć pierścionka nie mam.
B.