Początki relacji z mężczyzną, który później okazuje się typowym maminsynkiem są zazwyczaj wspaniałe. Ma się wrażenie, że nareszcie odnalazło się nie tylko partnera idealnego, ale też bratnią duszę. Nikt wcześniej nie słuchał nas przecież aż z taką uwagą. Nikt tak jak on nie czytał nam w myślach, no może oprócz grona najlepszych przyjaciółek. Nikt nie był tak wrażliwy i wyczulony w taki sposób na nasze potrzeby, które poprzedni partnerzy uważali za typowe kobiece fanaberie i rzeczy tak mało istotne, że nie warto zaprzątać sobie nimi głowy.
Kolejne tygodnie nie wyglądają jednak już tak kolorowo. Okazuje się, że mamy wielką rywalkę, tylko czekającą na nasze najmniejsze potknięcie, czyli jego... mamę.
Zobacz także: Nasz związek przechodzi poważny kryzys...
Po czasie spotykania się z maminsynkiem czar pryska, zwłaszcza jeśli okazuje się, że nasz wspaniały czuły partner opowiada o wszystkich aspektach związku swojej matce. Co więcej, nie wyobraża sobie zaprzestania spędzania w jej towarzystwie ogromnej ilości czasu.
Oczywiście to, że chce się mieć świetne relacje z rodzicami i pielęgnuje się więź z nimi to rzecz godna pochwały, a nie coś osobliwego. Niestety w przypadku maminsynka podobne zachowania noszą znamiona relacji toksycznej, zwłaszcza jeśli on oraz jego rodzicielka ani myślą wpuścić osobę postronną do ich sekretnego świata, a wszelkie próby dołączenia do ich wspólnych sobót, czy niedzieli kończą się wymówkami.
Jeszcze innym modelem oprócz unikania zapoznania partnerki syna lub wymigiwania się od spotkań z nią już po zapoznaniu, jest chęć nawiązania intensywnego kontaktu. A podczas spotkań rodzinnych, na które jest zapraszana owa niedorastająca do pięt ukochanego synka kobieta, na każdym kroku sprowadza się ją do przysłowiowego parteru.
A to wylicza między słowami jej liczne wady, a to w prześmiewczy sposób komentuje każdą jej wypowiedź. Wszystko po to, aby syn nareszcie przejrzał na oczy i dla swojego dobra w końcu pozbył się tak nieodpowiedniego towarzystwa. Najgorsze, że w takich sytuacjach maminsynek najczęściej w ogóle nie reaguje i nie bierze strony niesprawiedliwie traktowanej partnerki. W końcu mama zawsze ma rację...
To jednak nie koniec problemów z maminsynkiem. Nawet jeśli na horyzoncie nie pojawia się jego matka i tak nie sposób się z nim dogadać. Mężczyzna, który nadal nie odciął pępowiny nie potrafi całym sobą wejść w związek. W wielu sytuacjach jest niesamodzielnym i niezaradnym egoistą, a poza czarującym początkiem relacji, w ogóle nie można liczyć na jego wsparcie. Zawsze mogący liczyć na sto procent uwagi, nie rozumie, że nie jest pępkiem świata i powinien liczyć się z uczuciami innych. Czy da się więc stworzyć szczęśliwy związek z partnerem maminsynkiem?
Niestety nie jest to rzeczą prostą, wymagającą od obojga partnerów wielkich chęci, a od maminsynka wielkiej pracy nad sobą. Trzeba pamiętać, aby w takim przypadku nigdy z marszu negatywnie nie oceniać matki partnera. Absolutne nic to nie da, a wywoła tylko niemały konflikt pomiędzy partnerami.
Partnerka, która źle mówi o ukochanej mamie zaczyna umiejscawiać się na pozycji straconej. Trzeba krok po kroku racjonalnie analizować dziwaczne zachowania partnera i jeszcze dziwaczniejsze zachowania jego matki i poddając je w wątpliwość, przytaczać racjonalne argumenty. Tylko w stopniowy i pełen spokoju sposób zaczniemy naprowadzać partnera na właściwy zdroworozsądkowy grunt. Zamiast starać się na siłę osłabiać jego relację z matką, zapomnijmy o niej i starajmy się maksymalnie wzmocnić swoją więź z partnerem.
W relacji z przyszłą teściową stawiajmy za to na swoim i pokazujmy swoją siłę. Nie dajmy się wpędzić w kozi róg. Matka despotka w końcu musi się przecież ugiąć.
Zobacz także: Związek na odległość. Czy ma sens?