Aplikacje randkowe miały ułatwić życie tysiącom singli i sprawić, że znajdą miłość życia bez wychodzenia z domu. No dobrze, może “miłość życia” to przesada, ale randkowanie przez Internet miało przynajmniej dać singlom możliwość poznania interesujących ludzi i potencjalnych partnerów. Oczywiście niektórym się to udało, ale w wielu przypadkach Tinder i podobne do niego aplikacje okazały się wielkim rozczarowaniem.
Zobacz również: Mężczyźni-widma. „Zachowywał się jakby mu zależało, a potem zniknął”
Wszystkiemu winni są użytkownicy aplikacji randkowych, którzy dzięki anonimowości w wielu przypadkach czują się bezkarni i brakuje im szacunku do drugiej osoby. To zaowocowało powstaniem takich terminów, jak “ghosting”, “breadcrumbing” czy “benching” - wszystkie one opisują typy nieeleganckich zachowań, jakich dopuszczają się osoby m.in. na Tinderze. Teraz do tej listy trzeba dopisać nowy termin - “cloaking”. Na czym polega to zachowanie?
Na pierwszy rzut oka “cloaking” przypomina “ghosting”, czyli sytuację, kiedy facet nagle znika bez słowa, ale to nie wszystko. Jest jeszcze gorzej. To wystawienie kogoś do wiatru i zablokowanie na wszystkich aplikacjach, randkowych i komunikacyjnych. To tak, jakby osoba, z którą się spotykaliśmy albo mieliśmy spotkać się po raz pierwszy, nagle stała się dla nas zupełnie niewidzialna, rozpłynęła się w powietrzu. Jeśli w tym momencie masz skojarzenia z Harrym Potterem i jego peleryną-niewidką, są one jak najbardziej trafione, co potwierdza sama autorka terminu “cloaking”.
Fot. iStock
To właśnie Rachel Thompson, dziennikarka portalu Mashable, po raz pierwszy użyła tego określenia w kontekście bycia wystawionym i zablokowanym przez drugą osobę. Jak w większości podobnych przypadków, zainspirowały ją do tego własne, niezbyt udane doświadczenia w świecie wirtualnych randek. Dziennikarka opowiedziała o tym na nagraniu, które zamieściła w Internecie. Zaczęło się od sparowania się z pewnym mężczyzną na jednej z aplikacji randkowych. Po wymianie wiadomości padła propozycja spotkania. Rachel umówiła się z nieznajomym na kolację. W wieczór spotkania przybyła do restauracji, usiadła przy stoliku i czekała. I czekała. W końcu postanowiła odezwać się do chłopaka za pośrednictwem aplikacji Whatsapp. Wtedy zobaczyła, że ostatnia z jej wiadomości nie dotarła do niego. Chwilę później odkryła, że jej para zniknęła z aplikacji randkowej, a wraz z nią wszystkie konwersacje. Facet całkowicie zniknął z jej kontaktów we wszystkich aplikacjach, na których wymienili kontakty.
Trudno się dziwić, że Rachel poczuła się nie tylko upokorzona, ale także głęboko sfrustrowana. Jednak najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogła wyrazić swojej złości mężczyźnie, który ją olał, ponieważ została przez niego “skasowana”. Dziennikarka postanowiła, że nie puści mu tego płazem. Ponieważ aplikacja randkowa, na której sparowała się z mężczyzną, pokazuje pełne imię i nazwisko użytkowników, po powrocie do domu Rachel odnalazła faceta na Facebooku, gdzie wysłała mu wiadomość. Pozostała jednak nieodczytana.
Fot. iStock
W tym wszystkim jest jednak coś pozytywnego. Dzięki temu, że dziennikarka stworzyła nowy termin na opisanie tego typu sytuacji, teraz podobnymi historiami będą mogły się dzielić inne kobiety, które zostały potraktowane w taki sam sposób. To tak, jakby mieć swoją własną grupę wsparcia i znaleźć pocieszenie w fakcie, że nie jesteś sama.
A czy ty padłaś ofiarą takiego “cloakingu”? Jeśli tak, przykro nam, ale pamiętaj - ten facet nie był ciebie wart!
Zobacz również: Kobiety pokazują najgorsze teksty od facetów z Tindera. Ci mężczyźni powinni się wstydzić