Walentynki zbliżają się wielkimi krokami. Już niedługo w sklepowych witrynach zaroi się od prezentów dla zakochanych i dekoracji z czerwonych serduszek. Jednych nadchodzące Walentynki wprowadzają w romantyczny nastrój, ale inni tego dnia najchętniej zniknęliby z powierzchni ziemi. Presja na obchodzenie Dnia Zakochanych jest tak duża, że wiele osób, które z nikim się nie spotykają tego dnia wpadają w prawdziwą chandrę.
Zobacz również: MĘSKIM OKIEM: Dlaczego współczuję singielkom w Walentynki?
Czy wszystkie singielki są skazane na smutek i płakanie poduszkę w walentynkowy wieczór? Odpowiedź brzmi: wcale nie! Bardzo ciekawym podejściem do obchodzenia Walentynek jako singielka podzieliła się pewna amerykańska redaktorka, która w swoich artykułach bardzo często podejmuje temat miłości i związków. Co roku czeka na Walentynki, mimo że aktualnie sama z nikim się nie spotyka. Jaka jest jej recepta na to, żeby cieszyć się Dniem Zakochanych, nawet jeśli jest się singielką?
“Byłam singielką przez więcej Walentynek, niż jestem w stanie zliczyć. Z jakiegoś powodu w ciągu roku moje związki zawsze się rozpadały. Podczas gdy moje przyjaciółki ciągle opowiadały o swoich chłopakach i wszystkich słodkich niespodziankach, które oni dla nich planowali, ja zajadałam się lodami i oglądałam jedną komedię romantyczną za drugą. Ale z czasem moje podejście się zmieniło. Uwielbiam świętować Walentynki jako singielka!
Gdy byłam młodsza, użalałam się nad sobą. Wracałam do domu z uczelni i pierwsze, co widziałam, to gigantyczny pluszowy miś i bukiet czerwonych róż w naszym mieszkaniu – wszystko przez chłopaka mojej współlokatorki. Byłam zła na cały świat. Myślałam, że Walentynki to najgorszy dzień w roku. To skomercjalizowane święto, które nie ma za grosz autentyczności, i nie będę w nim uczestniczyć. Ale potajemnie z całych sił marzyłam o tym, żeby w moim życiu był ktoś, dzięki komu poczuję się kochana i doceniana. Pewnego roku coś się zmieniło. Pracowałam wtedy w sklepie odzieżowym i moją uwagę przykuła wyjątkowa para szpilek. Były błękitne, z miękkiego zamszu, i miałam na ich punkcie prawdziwą obsesję. Dosłownie słyszałam, jak wołają moje imię. Czasami je mierzyłam. Niestety wiedziałam, że nie ma opcji, żebym je kupiła. Kosztowały naprawdę dużo, a pewnie założyłabym je tylko parę razy w życiu.
Fot. iStock
W końcu nastał luty i postanowiłam wziąć sprawy we własne ręce. Wiedziałam, że nie zniosę kolejnych Walentynek siedząc sama w domu, więc pomaszerowałam do sklepu. Miałam przygotowany idealny powód, żeby kupić sobie moje wymarzone szpilki – jestem tego warta. Miałam dość czekania aż w moim życiu pojawi się ktoś, dzięki komu poczuję się doceniona wyjątkowa. Mówi się, że nie można naprawdę kochać kogoś innego, jeśli najpierw nie pokocha się samego siebie. Zakup tych butów był moim miłosnym wyznaniem do samej siebie. Powiedziałam sobie: Kocham cię, jesteś super, kup sobie te szpilki”. Poczułam się jak prawdziwa królowa. Potem kupiłam ulubione lody, wróciłam do domu i zaszyłam się pod kocem z dobrą książką. To był dla mnie dzień prawdziwego luksusu. Po raz pierwszy od bardzo dawna chciałam spędzić czas z samą sobą - nie potrzebowałam do tego żadnej “specjalnej osoby”. Co ciekawe, kiedy potem odezwały się do mnie przyjaciółki, żeby zrelacjonować swoje Walentynki z ukochanymi, w ogóle nie poczułam się zazdrosna. Dla niektórych ten wieczór przebiegł dziwnie, bo wciąż nie wiedziały, na czym stoją w swoich relacjach, inne napisały, że to święto jest przereklamowane. Ja natomiast bawiłam się wybornie.
Do dziś zakładam moje błękitne szpilki kiedy chcę sobie dodać otuchy i pewności siebie. To mój ulubiony element garderoby i dzięki nim czuję się silna, niezależna i wspaniała. Od tamtych Walentynek co roku 14 lutego daję sobie wymówkę, żeby zafundować sobie coś wyjątkowego - ekskluzywną kolację, nowe ciuchy, wypad do teatru. W tym roku planuję ugotować sobie dobry włoski posiłek i może kupić piękny sweterek, który mam na oku.
Fot. iStock
Moja filozofia na Walentynki brzmi: najważniejszą osobą, z którą warto świętować, jesteś ty sama. Bez względu na to, czy jesteś singielką, spotykasz się z kimś czy jesteś w poważnym związku, przede wszystkim bądź walentynką dla samej siebie. Jesteś wystarczająco dobra i warta miłości. Jeśli ty jej sobie nie dasz, nie będziesz potrafić kochać innych. Czekanie na kogoś, dzięki komu poczujesz się warta miłości często kończy się rozczarowaniem. W twoim życiu jest tylko jedna osoba, która będzie z tobą na zawsze – ty sama. Moim zdaniem to najważniejsza relacja, o jaką warto dbać. Jeśli będzie od ciebie biła miłość do samej siebie, zaczniesz zarażać ją innych. Więc wyjdź z domu i kup te szpilki!”
Zobacz również: Jak spędzić walentynki, jeżeli jesteś samotna?