Wśród mężczyzn zawsze znajdą się osobnicy bez serca, którym chodzi tylko o wykorzystanie kobiety. Na ich wpływ najbardziej podatne są młodziutkie dziewczyny, ale zdarza się, że w miłosną pułpakę wpadają też starsze osoby. Faceci, którym chodzi tylko o krótką przygodę, potrafią zakręcić w głowie. Znają różne triki, a oprócz tego doskonale wiedzą, czego oczekuje kobieta i jak stopniowo wzbudzić jej zaufanie.
Niektórzy uwodziciele traktują zdobywanie kobiet jak wyzwanie. Potrafią grać przez kilka miesięcy, aby zdobyć cel. Wbrew pozorom nie zawsze wybierają naiwne dziewczyny albo takie, które szukają przelotnych związków. Bardziej wytrwani gracze kręcą się wokół niedostępnych kobiet. Zdobywają ich uczucia, a potem porzucają. Nie mają w sobie żadnej empatii. Liczą się dla nich emocje towarzyszące tej bezwzględnej grze. Po zdobyciu kobiety natychmiast tracą nią zainteresowanie.
Ula jest jedną z wykorzystanych kobiet. 29-latka twierdzi, że nigdy nie wpadłaby na to, jak potoczy się jej ostatnia znajomość.
Zobacz także: Miesiąc temu wyszłam za mąż – dziś żałuję
Fot. unsplash.com
- P. poznałam w barze, w którym umówiłam się z przyjaciółką. Kiedy na nią czekałam, on podszedł i zagadał. Wydał mi się bardzo czarującym mężczyzną, więc dałam mu swój nr telefonu. Nie spodziewałam się, że zadzwoni już następnego dnia. Pogawędziliśmy trochę, a potem P. zapytał, czy dam się zaprosić na kolację. Chciałam udać niedostępną, więc powiedziałam, że mam wolny wieczór dopiero następnego dnia. Termin odpowiadał P. i w ten sposób doszło do naszej pierwszej randki.
Powitał mnie przed wejściem do restauracji bukietem różowych róż. Podczas naszej telefonicznej rozmowy chciał wiedzieć, jakie kwiaty lubię najbardziej, ale nie spodziewałam się, że je dostanę. Żaden z mężczyzn, z którymi byłam, nigdy nie podarował mi ich na pierwszej randce. Gest P. zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Zresztą z każdą upływającą minutą utwierdzałam się w przekonaniu, że to wyjątkowy facet i mam szczęście. Usłyszałam kilka przemiłych i niebanalnych komplementów. P. traktował mnie jak księżniczkę, a na koniec nie pozwolił, żebym pokryła swoją część rachunku.
P. odwiózł Ulę do domu, a potem odprowadził po same drzwi. Następnego dnia pod drzwiami jej mieszkania czekał pakunek ze świeżymi rogalikami i kawą.
- Obudził mnie SMS. Miałam wyjść przed drzwi. Byłam bardzo zaciekawiona, a gdy zobaczyłam niespodziankę, aż podskoczyłam z radości. Pomyślałam, że wreszcie poznałam ideał.
Opowiedziałam o P. mojej przyjaciółce, a ona ostrzegła mnie, żebym nie szła z nim od razu do łóżka, bo wydam się zbyt dostępna. Co prawda w mojej naturze nigdy nie leżała szybka konsumpcja związku, ale te słowa trochę mnie otrzeźwiły. Słowa przyjaciółki przypomniały mi o tym, że pod wływem emocji można zrobić różne głupoty i złamać własne zasady.
Fot. unsplash.com
P. starał się o Ulę przez trzy miesiące. Kupował jej kwiaty, zabierał do restauracji i wymyślał randki-niespodzianki. Był czuły, interesował się nią i wszystko zmierzało do happy endu.
- W jednej z rozmów zapytałam, czego oczekuje od naszej relacji. Zadałam pytanie wprost, czy nie liczy tylko na romans, bo jeżeli chodzi o mnie – taka opcja odpada. P. był oburzony, że coś takiego przyszło mi do głowy. Zapewnił mnie o swoim przywiązaniu. Nie padły jednak słowa typu: „przecież jesteśmy parą”. Pytanie, czy zostaniesz moją dziewczyną, jest zarezerwowane dla nastolatków, potem takie rzeczy same wychodzą na jaw, ale w międzyczasie, podczas spotykania się, padają nieoficjalne deklaracje. Np. facet przedstawia znajomym kobietę jako swoją dziewczynę. P. nie określił otwarcie, jak traktuje naszą relację, a ja nie drążyłam. Nie chciałam go wystarszyć. Powiedział, że jestem dla niego kimś wyjątkowym i bardzo ważnym. Poza tym jako 29-latka wiedziałam, że w miłości nie liczą się słowa, a czyny. A tych ostatnich było bardzo dużo. Codzienny kontakt, prezenty, starania, żeby randki były fajne, czułe zwroty, opiekuńcze gesty... Mogłabym wymieniać bez końca. Poza tym akceptował, że chcę trochę poczekać z konsumpcją związku.
Po ok. trzech miesiącach P. zaprosił Ulę na weekendowy wyjazd. Pojechali do Kazimierza Dolnego.
- Tam to się stało. Wiedziałam, co się szykuje, decydując się na wyjazd z nim. Niestety, gdy było po wszystkim, zauważyłam zmianę. Niby zachowywał się tak samo, ale znikła jego czułość i szarmancja. Wróciliśmy do Warszawy, P. powiedział, że zadzowni i do tej pory tego nie zrobił. Minął miesiąc, więc nie mam złudzeń, że cokolwiek w tej sprawie się zmieni.
Właściwie ja napisałam do niego pierwsza po tygodniu, bo taki brak kontaktu nie pasował do niego. Odpisał coś olewczego. Poczułam się zlekceważona, zbrukana i wykpiona.
Fot. unsplash.com
Domyślam się, że on ma mnie za naiwniaczkę. Nigdy nie czułam się tak upokorzona. Nigdy żaden mężczyzna mnie nie wykorzystał. Opisuję swoją historię ku przestrodze. Niedługo skończę 30 lat. Byłam w dwóch poważnych związkach i miałam tylko dwóch partnerów seksualnych. Szanowałam się, a teraz mam wrażenie, że P. zniszczył moje poczucie własnej wartości. Czuję się jak pierwsza lepsza, chociaż nie oddałam mu się na pierwszej randce. Czekałam trzy miesiące.
Ula nie może uwierzyć, że została tak oszukana. P. powiedział jej przecież, że nie chodzi o seks. Dał jej do zrozumienia, że jest w jego życiu kimś bardzo ważnym i myśli o poważnej relacji. Zabiegał o nią, a wręcz adorował.
- Trudno mi uwierzyć w to, że chciało mu się stracić na mnie tyle pieniędzy i zabiegać do tego stopnia tylko po to, aby bez skrupułów wykorzystać. A może jednak ja jestem naiwna i nic nie wiem o życiu? Mam nadzieję, że inne kobiety wyciągną wnioski z mojej historii.
Zobacz także: Spodziewaj się pierścionka! 20 sygnałów, które świadczą o tym, że on wkrótce Ci się oświadczy