W Polsce zawieranych jest coraz mniej małżeństw. W 2013 r. pobrało się zaledwie 180 tys. par, czyli o ponad 23 tys. mniej niż w roku poprzednim, jak możemy przeczytać na stronie GUS. Nadal obowiązuje tendencja spadkowa. Zaszła również zmiana w wieku, w którym zazwyczaj ludzie biorą ślub. Zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn podwyższył się. Częściowo zapewne można przypisać to zjawisko trudnym wejściem w dorosłość, czyli problemami ze znalezieniem pracy w oparciu o stabilne warunki oraz kupnem mieszkania. Poza tym obserwujemy znacznie większą tolerancję w stosunku do par żyjących razem przed ślubem. Złośliwi mówią, że kobiety same są sobie winne temu, że potem mężczyźni nie chcą się z nimi żenić. Po co mają to robić, skoro wszystko dostają bez żadnych zobowiązań?
Klaudia uważa, że to nieprawda. Po prostu są faceci, którzy nie chcą wstępować w związki małżeńskie. Dziewczyna wie, co mówi. Sama była w pięcioletniej relacji, którą zerwała, ponieważ ukochany nie miał zamiaru poważnie się zadeklarować. Klaudia pyta się Was, czy słusznie postąpiła. Ostatnio naszły ją wątpliwości co do tej decyzji.
- Paweł i ja byliśmy ze sobą szmat czasu. Pięć lat. Wiem, niektóre kobiety mają znacznie dłuższy staż związku, ale moim zdaniem pięć lat to bardzo dużo. Po pięciu latach zaczynamy mówić o rutynie i stagnacji. Jeżeli nie podejmiemy konkretnych zobowiązań co do przyszłości, sytuacja prawdopodobnie się nie zmieni. Pojawi się natomiast frustracja, wzajemne pretensje oraz żal. Ja chciałam tego uniknąć. Dlatego podjęłam dojrzałą decyzję. Zerwałam z Pawłem, bo jemu było dobrze tak jak było. Nie chciał brać ze mną ślubu. Przez pierwszy miesiąc czułam pewność odnośnie swojej decyzji i rozpierała mnie duma. Patrząc na swoje środowisko, widziałam, że niewiele kobiet postąpiło podobnie jak ja. Wolą tkwić w niesatysfakcjonujących relacjach i co jakiś czas żebrać u faceta o ślub albo chociaż o dziecko. Ja wybrałam wolność i godność. Teraz pojawiły się wątpliwości. Może jednak powinnam była z nim zostać?
Zobacz także: „Moja dziewczyna zmusza mnie do ślubu”
Fot. iStock.com
Klaudia i Paweł poznali się sześć lat temu na imprezie u wspólnych znajomych. Po kilku miesiącach zostali parą, a po trzech latach zamieszkali razem.
- Temat małżeństwa i dzieci pojawiał się nieraz. Paweł na początku naszego związku powiedział, że chce wziąć ślub i mieć potomstwo, ale dopiero, gdy będziemy bliżej trzydziestki. W tym momencie on jest już dwa lata po, a mnie niedługo stuknie trzecia dziesiątka. Przez ostatni rok często dopytywałam się Pawła, czy już nie czas na to, aby nasz związek przeszedł do kolejnej fazy. Nie naciskałam tylko delikatnie próbowałam go wybadać. W końcu przez pięć lat zdążyliśmy się oboje sprawdzić. Poza tym ja kochałam jego, a on mnie. Mieszkaliśmy razem i nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. Właściwie było między nami aż niepokojąco poprawnie. Powinnam się spodziewać, że coś jest nie tak z tą idyllą. Kłótnie zdarzały się naprawdę od wielkiego dzwonu. Nasze rodziny się lubiły. Obracaliśmy się w tym samym towarzystwie. Nic tylko się pobrać i żyć szczęśliwie dalej. On jednak wymigiwał się od poważnej rozmowy.
Znajomi, którzy się pobierali, uświadomili Klaudii, że dłużej nie może zwlekać z omówieniem przyszłości.
- Chciałam wreszcie wiedzieć, na czym stoję. Niepewność sprawiała, że czułam się źle. Byłam pewna, że Pawłowi na mnie zależy i przy każdej ważnej okazji oczekiwałam pierścionka. Niedawno miałam urodziny i myślałam sobie, że teraz na pewno mi się oświadczy. Zamiast pierścionka dostałam tablet. W maju mieliśmy rocznicę i też łudziłam się, że może... Ale nie. Stanęło na romantycznej kolacji w naszej ulubionej restauracji. Zważywszy na starania innych mężczyzn w związkach o długim stażu i tak byłam pod tym względem szczęściarą.
Fot. iStock.com
Coraz więcej wspólnych znajomych stawało na ślubnym kobiercu. W tym roku otrzymaliśmy trzy zaproszenia. Oczywiście już nie pójdziemy na te ceremonie jako para. Gdy przyjaciel Pawła ze swoją narzeczoną zapraszali nas na swój ślub, zażartował sobie, kiedy przyjdzie pora na nas. Paweł w podobnym, żartobliwym tonie odparł „nigdy”. Zmroziło mnie wtedy. Nastrój szybko prysł, znajomi się wynieśli, a ja uznałam, że to dobry moment, aby spytać Pawła, jak naprawdę widzi nasz związek za kilka lat.
Klaudia powiedziała, że ona zdania nie zmieniła. Pragnie małżeństwa i dzieci. Paweł z kolei wyznał, że z perspektywy czasu jest temu przeciwny. Zrozumiał, że to tylko papierek, a słowa przysięgi nic nie znaczą. Tyle osób je łamie. Można żyć dobrze bez ślubu – argumentował. Na koniec Klaudia usłyszała, że Paweł na 100 procent nie chce „tej szopki”, a na dzieci jeszcze nie jest gotowy. I nie wie, czy kiedykolwiek będzie.
- Popłakałam się wtedy. Paweł próbował mnie pocieszyć i przepraszał. Dowiedziałam się, że już dawno zmienił zdanie, ale bał mi się powiedzieć. Poza tym kilka lat temu naprawdę był za ślubem i myślał, że w wieku trzydziestu lat poczuje się gotowy na ojcostwo. W sumie stanęło na tym, że nie mogę być pewna, co przyniesie przyszłość. Zapewnił mnie jedynie o swoim uczuciu i o tym, że chce ze mną być.
Przez dwa tygodnie myślałam o naszym związku. W końcu postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę. Ślub albo rozstanie. W duchu łudziłam się, że jak on usłyszy, że chcę odejść, skapituluje i oświadczy mi się. Tak się nie stało.
Zobacz także: Historia Magdy: „Mój facet bije mnie z miłości”
Fot. iStock.com
Widziałam po nim, że był zszokowany, ale nie ugiął się. Próbował mnie tylko przekonać do zmiany zdania. Nic nie wskórał. Pragnęłam małżeństwa i dzieci. Byłam tego pewna w 100 procentach. Dla mnie to wiąże się z zobowiązaniem, większą odpowiedzialnością. Już nie mówiąc o tym, że słowa przysięgi są uroczyste, magiczne i tak, moim zdaniem, znaczą bardzo dużo. Wiele osób je łamie, ale czy musimy być jak wszyscy? Poza tym małżeństwo ułatwia niektóre sprawy. Chociażby wzięcie kredytu. Nikt nie patrzyłby też na nasze potencjalne dzieci przez pryzmat nieformalnego związku.
Od czasu zerwania Klaudia nie ma żadnego kontaktu z Pawłem.
- Bardzo mi go brakuje. Tęsknię za nim. Zaczynam się zastanawiać, czy nie popełniłam życiowego błędu. W końcu lepszy rydz niż nic... Mam 29 lat i szanse na poznanie kogoś fajnego są niezbyt duże. Większość znajomych wzięła ślub. Gdzie ja kogoś znajdę? Nie przemyślałam tego wszystkiego, gdy z nim zrywałam.
Ale gdybym miała do niego wrócić, musiałabym odezwać się pierwsza, a to byłoby upokarzające. Najpierw zrywam, bo chcę ślubu, a potem chcę Pawła z powrotem. Jak to by wyglądało? Nie wiadomo też, czy się zgodzi. Nie wiadomo, czy kogoś nie poznał. A jeśli się zgodzi i wrócę? Będą partnerką, a nie żoną. Stracę szansę na małżeństwo i dzieci pewnie też. Nie wiem, co robić.
Doradzicie Klaudii?