Wiele osób nie wyobraża sobie imprezy bez alkoholu. Drinki i inne napoje procentowe pozwalają się przecież wyluzować. Stajemy się odważniejsi, zabawniejsi, pewniejsi siebie. Lubimy nie tylko się bawić pod wpływem trunków, ale też relaksować. Czy może być coś przyjemniejszego po ciężkim dniu w pracy niż kieliszek pysznego, czerwonego wina?
Alkohol towarzyszy ludziom od tysiącleci – pomaga uporać się z nerwami, poprawia samopoczucie, ułatwia nawiązywanie kontaktów towarzyskich. Jeśli spożywamy go z umiarem, wszystko jest w porządku. Gorzej, gdy staje się on jedynym sposobem rozwiązywania problemów.
Co ulubione piwo mówi o osobowości faceta?
Kasia, Małgosia i Julia przekonały się na własnej skórze, jak to jest być w związku z kimś, kto jest uzależniony od picia. Wszystkie trzy są żonami alkoholików.
Poznajcie ich historie.
Fot. Thinkstock
- Arka poznałam na studiach. Można powiedzieć, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. Przed ślubem chodziliśmy ze sobą krótko, bo zaledwie dwa lata. Zaszłam w ciążę i zdecydowaliśmy, że wypadałoby wziąć ślub. Kochaliśmy się, więc wspólne życie mnie nie przerażało. Obawiałam się tylko, jak to będzie po porodzie. Bałam się, że nie damy sobie rady finansowo, ale z pomocą na szczęście przyszli nam rodzice.
Wszyscy doszliśmy do wniosku, że Arek powinien kontynuować studia, a ja z nich zrezygnować i zająć się wychowaniem dziecka. Nie protestowałam. Wątpię, że dałabym radę zakuwać do egzaminów i w międzyczasie zmieniać pieluchy.
Początkowo nie było tak źle, naprawdę. Arek studiował, ja zajmowałam się naszym synkiem, utrzymywali nas rodzice. Dwa lata minęły nie wiadomo kiedy, a ja zaszłam w drugą ciążę.
Fot. Thinkstock
- Arek postanowił wtedy, że pora przestać żyć na garnuszku u rodziców i że musi znaleźć sobie dobrze płatną pracę. Był zdeterminowany i jego upór faktycznie przyniósł efekty. Po kilku miesiącach pracował w dobrze prosperującej korporacji. Nie zarabiał jeszcze kokosów, ale przynajmniej był w stanie nas utrzymać.
Ja z kolei przestałam się łudzić, że jeszcze kiedykolwiek wrócę na studia. Macierzyństwo totalnie mnie pochłonęło. Kupy, zupy, pranie, prasowanie. Dni mijały mi strasznie szybko.
Po drugim porodzie znacznie oddaliliśmy się od siebie z Arkiem. Ja skupiłam się na dziecku, on na robieniu kariery. Zdawkowe rozmowy przy obiedzie, szybki seks w sobotę i tak tydzień po tygodniu.
Miałam 25 lat, a czułam się na dwa razy starszą. Moje znajome dopiero wychodziły za mąż, i to tylko niektóre. Pozostałe imprezowały i cieszyły się życiem. Zazdrościłam im, bo moja stagnacja strasznie mnie męczyła. Wtedy nie wiedziałam, że taki spokój jest czymś bezcennym. Ale po kolei.
Arek stopniowo piął się po szczeblach kariery. Okupował to zarwanymi nocami, był zdenerwowany i przepracowany, ale pracodawcy doceniali jego wysiłek. Dostawał coraz ważniejsze projekty i coraz większe pieniądze. Było nas stać na kupno własnego mieszkania i samochodu, mnie i dzieciom niczego nie brakowało. Może tylko męża i ojca, który coraz później wracał do domu i którego coraz mniej obchodziła rodzina.
Kłóciliśmy się nie tylko o to, że dzieci prawie go nie widują, ale też o to, że coraz częściej wraca z pracy pijany. Najpierw to było raz na 2-3 tygodnie, potem 2-3 razy w tygodniu. Kiedy wracał do domu trzeźwy, i tak robił sobie drinka. Twierdził, że to pomaga mu zasnąć.
Fot. Thinkstock
- Już wtedy powinnam zareagować, ale zbagatelizowałam problem. Usprawiedliwiałam go sama przed sobą, że taki zestresowany, że przemęczony, że ma prawo odrobinę wypić, by ukoić nerwy. To był błąd. Może gdybym postawiła sprawę na ostrzu noża, wysłała go do specjalisty lub powiedziała o wszystkim jego matce, dziś nie byłby alkoholikiem.
Tak naprawdę z roku na rok było z nim coraz gorzej. Zatajałam przed rodziną i sąsiadami skalę problemu, bo było mi wstyd, co dzieje się w naszym domu. Awantury, wylewanie wódki do zlewu i znajdowanie kolejnych butelek, pochowanych dosłownie wszędzie. Na czarną godzinę – a taka wybijała dla mojego męża codziennie.W pracy domyślali się, że jest uzależniony, ale dopóki nie zawalał projektów, nikogo nie obchodziło, co robi po godzinach. Zresztą podobno nie on jeden jest w tej firmie alkoholikiem.
Przestałam się łudzić, że on kiedyś przestanie pić. Jestem pogodzona ze swoim losem, bo co mam zrobić? Nie odejdę od niego, bo przecież nie mam ani pracy, ani wykształcenia. Mogę iść pracować na kasie, ale kto się zajmie dziećmi? Mąż alkoholik? Poczekam, aż dorosną, a do tego czasu może zrobię kilka kursów i założę coś własnego. Nie chcę do końca życia mieszkać z kimś, kto bardziej kocha wódkę niż mnie.
Fot. Thinkstock
- Mam 30 lat a od dwóch przechodzę prawdziwe małżeńskie piekło. Kiedy pięć lat temu wychodziłam za mąż, byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Marcin był ucieleśnieniem moich marzeń i sama nie mogłam się sobie nadziwić, że usidliłam tak wspaniałego faceta. Męski, zaradny, a przy tym taki czuły. Miałam wrażenie, że wygrałam w totolotka.
Przez trzy lata układało się między nami wspaniale. Mój mąż rozkręcił swoją firmę, a ja pracowałam jako nauczycielka w podstawówce. Niczego nam nie brakowało do szczęścia.
Nagle Marcinowi przestało się układać w interesach. Jeden inwestor nie dotrzymał zobowiązań i firma mojego męża wpadła w tarapaty finansowe. Coś, co budował latami, nagle się zawaliło. Musiał oddać wszystkie oszczędności na pokrycie długów i nagle to ja stałam się jedyną żywicielką rodziny.
Zobacz także: TEST: Jakim typem pary jesteście?
Fot. Thinkstock
- Marcin nie potrafił tego zaakceptować. Ciągle powtarzał, że do niczego się nie nadaje i że mnie zawiódł. Zamiast szukać nowej pracy, całymi dniami siedział przed telewizorem i pił piwo. Wracałam do domu, a on coś bełkotał pod nosem. Nie gotował, nie sprzątał, nie wysyłał CV tylko się upijał.
Kiedy robiłam mu awantury, wychodził z domu i upijał się na mieście. Początkowo po pijanemu po prostu kładł się spać, ale z czasem było coraz gorzej. Wyraźnie szukał zaczepki, a w końcu od słów zaczął przechodzić do czynów. Szarpał mnie, a nawet potrafił uderzyć w twarz.
Z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. Wracał pijany do domu, a ja modliłam się, żeby był w dobrym humorze. Żeby nie wpadał w złość i nie rzucał się na mnie z pięściami. Kiedy zrozumiałam, że pora się rozwieść, okazało się, że… jestem w ciąży. Myślałam, że dziecko wszystko zmieni, że Marcin weźmie się wreszcie w garść i przestanie pić, ale poprawa była tylko przez kilka miesięcy. Znalazł co prawda pracę, ale wrócił do nałogu.
Nie wiem, co musiałoby się stać, żeby przestał się upijać. Chyba musiałoby mu się coś stać. Nie zrezygnował z wódki ani dla mnie, ani dla dziecka, więc nie sądzę, by kiedykolwiek nastąpił happy end. Odczekam jeszcze rok, dwa, dopóki nie będę mogła wrócić do pracy i się z nim rozwiodę. Nie chcę, żeby moją córkę wychowywał alkoholik.
Fot. Thinkstock
- Kiedy poznałam Radka, było między nami cudownie. Miałam z kim porozmawiać, ktoś mnie w końcu kochał, nadawał mojemu życiu sens. Nie miałam zbyt dobrych relacji z rodziną, więc kiedy się wyprowadzałam z domu, mój narzeczony obiecał się mną zaopiekować, wspierać mnie i mi pomagać. Dla tej miłości zerwałam wszelkie kontakty z mamą i tatą. Myślałam, że po ślubie wreszcie zacznę normalnie żyć. Myliłam się. Wpadłam w wir pracy i studiów, a Adam nie spełniał swoich obietnic. Nie kontynuował edukacji, jak mi obiecał. Rzadko gdzieś razem wychodziliśmy. A dodatkowo upijał się z kolegami z pracy, z wujkiem albo z ojcem. Co jakiś czas miałam przez niego nieprzyjemności, bo był nietrzeźwy i zamęczał mnie swoim zachowaniem.
Niestety, teraz się pogorszyło. Zamieszkaliśmy z jego ojcem, który przyjechał tu do pracy, i razem wynajmujemy mieszkanie. Adam często spożywa alkohol i upija się z ojcem albo wraca z pracy nietrzeźwy. Nie chce nic zrobić ze swoim życiem. Mówi, że mnie kocha, ale co z tego, kiedy ja czuję się przytłoczona życiem i zostawiona sama sobie? Kocham go i nie umiem odejść, ale jak zmienić jego ciągoty do alkoholu i lenistwo, brak ambicji? Sama sobie nie poradzę…