Cienka jest granica oddzielająca miłość od nienawiści. Jeśli nie dostrzeżecie w porę sygnałów alarmujących o problemach we wzajemnych relacjach, związek znajdzie się na krawędzi - wtedy trudniej będzie cokolwiek ratować.
Problemem sygnałów ostrzegawczych, które powinniśmy nauczyć się zauważać, zajął się amerykański profesor psychologii, J.M. Gottman, współtwórca Instytutu Małżeńskiego i Rodzinnego w Seattle. Jego badania trwały kilkanaście lat. Przeanalizował on zachowania siedmiuset par i obecnie uchodzi za specjalistę „od związków”. Opisał siedem znaków, które powinny zapalać w naszych umysłach czerwoną lampkę - mówią, że źle się dzieje.
Sygnał alarmowy pierwszy: Oskarżenia
A szczególnie te, padające podczas rozmowy o związku. Mają one niszczycielską siłę i uniemożliwiają konstruktywną dyskusję, a tym bardziej wyciągnięcie wniosków oraz poznanie zdania partnera na dany temat.
Sygnał alarmowy drugi: Krytyka, pogarda, obrona, obojętność
Wg Gottmana to cztery specyficzne zachowania, które są gwarancją rozwodu. Krytyka to bardziej zaawansowana forma narzekań. Czym się różnią? Narzekaniem będzie np. „Drażni mnie to, że więcej czasu spędzasz z kolegami niż ze mną”, ale „Jesteś niewdzięczny! Ja w ogóle Cię nie obchodzę, ważni są dla ciebie wyłącznie twoi koledzy!” to już krytyka. Na pewno widzicie różnicę. Pogarda, natomiast, to krytyka z domieszką drwiny, sarkazmu i cynizmu. Przykład: „Nie obiecuj już, że będziesz miły dla mojej mamy, przecież ty nie potrafisz być miły, ale zobaczysz, kiedyś tego pożałujesz, tak jak żałują wszyscy tacy marni ludzie jak ty”. Taki komunikat uniemożliwia porozumienie i niszczy uczucia.
Postawa obronna to kolejny etap po krytyce i pogardzie. Partnerom nie chce się już ze sobą dyskutować, wolą skwitować wszystko kilkoma słowami przekreślającymi możliwość dalszej rozmowy. Postawę obronną poznasz po komunikatach typu: „Wybacz, ale to twój problem”, „Zastanów się nad sobą, a nie nade mną”. Takie zachowanie to w gruncie rzeczy atak, a najgorsze jest to, że agresor nie chce słuchać odpowiedzi atakowanej osoby.
Po odbyciu fazy postaw obronnych przychodzi czas na wzniesienie muru obojętności. Negatywna atmosfera, która wytworzy się do tego czasu, nie wpływa stymulująco na partnerów. Brak zainteresowania rozmową oraz niechęć do naprawy sytuacji sprawiają, że przestajemy się ze sobą komunikować. Zaczynamy się od siebie oddalać…
Sygnał alarmowy trzeci: Fala negatywnych uczuć
Związek zaczyna być męczący dla obojga partnerów, ponieważ wciąż spodziewają się wzajemnych ataków. Pozostają więc w stanie gotowości do walki. O drugim człowieku myślą wyłącznie negatywnie - jako o agresorze, godnym jedynie krytyki i pogardy. Każdy z nich zaczyna powoli wycofywać się ze związku…
Sygnał alarmowy czwarty: Stres
Spokój, jaki partnerzy czuli w swojej obecności, nagle gdzieś się ulatnia i powstaje stresujące napięcie. Podwyższone ciśnienie krwi, pocenie się - to objawy działalności układu współczulnego, odpowiedzialnego za przygotowanie organizmu do walki i ucieczki.
Sygnał alarmowy piąty: Nieudane próby ratowania związku
Dajecie sobie jeszcze jedną szansę. Próbujecie jeszcze raz ze sobą porozmawiać, przedyskutować problem. Jednak, jeżeli oczekujecie zrozumienia swoich racji, nie próbując zrozumieć też racji partnera, wasze wysiłki skazane są na niepowodzenie. To was jeszcze bardziej do siebie zniechęca.
Sygnał alarmowy szósty: Utrata sentymentu
Gdy w związku zaczyna źle się dziać, psujemy nie tylko teraźniejszość oraz stawiamy znak zapytania nad wspólną przyszłością, ale niszczymy także wspomnienia. To, co było dobre i mogło budzić sentyment, traci na znaczeniu w obliczu kryzysu. Dawni kochankowie zapominają o uczuciach, jakimi się darzyli, a sytuacje z przeszłości starają się obracać na niekorzyść partnera. Zamiast pamiętać dobre, pozytywne wydarzenia, nagle przypominają sobie o nieporozumieniach i sporach.
Sygnał alarmowy siódmy: Upadek związku
Dwoje ludzi rezygnuje z kłótni, oskarżeń i pogardy. Są wobec siebie chłodni i obojętni. Rozmowa wydaje im się bezsensowna, czują się w swoim towarzystwie samotni, emocjonalnie wycofani. To czas, gdy może pojawić się romans, który stanie się odskocznią i próbą znalezienia ciepła w innych ramionach.
W przeddzień święta zakochanych uwrażliwiamy was, drogie Papilotki, w trosce o waszą miłość. Jeśli uważacie, że wasz związek znalazł się na którymś z wyżej wymienionych etapów, pomyślcie, czy walentynki to nie jest wprost wymarzony czas na podjęcie prób ratowania uczucia?
Gabriela Mostowicz-Zamenhof