Miłość często opisywana jest jako zjawisko jednorodne. Ludzie wrzucani są do jednego worka i na podstawie ujednoliconych badań wysnuwa się różne wnioski. Zupełnie tak, jakby każdy kochał w ten sam sposób. Tymczasem cechą typową dla miłości jest jej różnorodność. Na różnym etapie życia i rozwoju związku kochamy inaczej. A jeśli przyjąć, że podstawowymi składnikami miłości są: intymność, namiętność i zaangażowanie (pisze o nich Bogdan Wojciszke w książce „Psychologia miłości”), można wyróżnić kilka jej rodzajów.
Gdy między partnerami jest zaangażowanie, intymność oraz namiętność, mówimy o miłości kompletnej. Takie uczucie pojawia się w związku zazwyczaj po pewnym czasie, gdy kobieta i mężczyzna są sobie bliscy i gdy łączy ich szczególna, intymna więź. Bogdan Wojciszke zwraca jednak uwagę, że miłość kompletna powinna opierać się także na namiętności, czyli pragnieniu siebie nawzajem i na cielesności.
Jeśli między kobietą a mężczyzną jest zaangażowanie oraz intymność, ale nie ma namiętności, mówimy wtedy o miłości przyjacielskiej. Starożytna Grecja nazywała takie uczucie „Storge”. To miłość spokojna, łagodna i kojąca. Uczucie przeżywane jest wtedy jako ewolucja i pogłębianie się przywiązania, trwałego i solidnego, choć pozbawionego tajemniczości. Bogdan Wojciszke zwraca uwagę, że składnikami takiej miłości są głównie intymność i troska o partnera.
Szczególnym rodzajem uczucia jest miłość romantyczna, czyli taka, w której jest intymność i namiętność, ale nie ma zaangażowania. Co ciekawe, starożytna Grecja miłość romantyczną łączyła z miłością namiętną i nazywała ją „Eros”. Osoby kochające w ten sposób przeżywają miłość jako zafascynowanie kochaną osobą i jej urodą. Czują do partnera nieodparty i często odwzajemniany pociąg fizyczny. Jego realizacja – jak zauważa Bogdan Wojciszke – w dużym stopniu stanowi istotę tej miłości i prowadzi do głębokiego porozumienia się między partnerami.
„Eros jest więc przede wszystkim namiętnością, choć im wyższe wyniki w tej skali, tym większa również intymność i zaangażowanie w związek, a także ogólna satysfakcja odnoszona ze związku zarówno przez kobiety, jak i przez mężczyzn” – pisze Bogdan Wojciszke w swojej książce.
Najtrudniejszym rodzajem miłości jest miłość fatalna – z namiętnością i zaangażowaniem, ale bez intymności. „Fatalność tego połączenia polega na uczuciowej niestabilności związku wskutek braku intymności i związanych z nią pozytywnych, łagodnych i trwałych uczuć. Fatalność polega też na tym, że zaangażowanie jest tu pochodne w stosunku do namiętności, z czym wiąże się wysokie ryzyko katastrofalnego zakończenia związku z (raczej nieuchronną) chwilą wygaśnięcia namiętności” – wyjaśnia Bogdan Wojciszke.
W starożytnej Grecji mówiono natomiast o „Manii”, czyli miłości obsesyjnej. Osoby pod jej wpływem przeżywają uczucie jako opętanie – częściej własną miłością niż uczuciem partnera. Grecy nazywali ją „Theia mania”, czyli „boskie szaleństwo”. Bogdan Wojciszke zwraca uwagę, że maniakalny kochanek jest całkowicie pochłonięty myślami o ukochanej. Najmniejszy brak entuzjazmu z jej strony niesie lęk i ból, a każda ulotna oznaka serdeczności daje natychmiastową ulgę. Zapotrzebowanie na uwagę i uczucia kochanej osoby jest niemożliwe do nasycenia. „Ten rodzaj pasji o wyraźnie zaznaczonym fizjologicznym podłożu wydaje się łatwiejszy do przeżywania przez nastolatków w okresie dorastania, choć może dotknąć każdego” – zauważa autor „Psychologii miłości”.
Gdy nie ma ani intymności, ani zaangażowania, a jest tylko namiętność (która może być w początkowej fazie jedynie pociągiem seksualnym do drugiej osoby), mówimy o miłości ślepej, czyli o zakochaniu. Z kolei, gdy między partnerami istnieje wyłącznie zaangażowanie (bez intymności i namiętności), mamy wtedy do czynienia z miłością pustą. Takie uczucie często oznacza przyzwyczajenie do wybranka – w związku brakuje jakiejkolwiek głębi, ale wciąż obecne jest zaangażowanie. Może być ono związane m.in. ze wspólnymi zobowiązaniami partnerów.
Bogdan Wojciszke, analizując trzy podstawowe składniki miłości, wyróżnia jeszcze dwa rodzaje uczucia: lubienie (gdy jest intymność, ale nie ma zaangażowania oraz namiętności) i zwyczajny brak miłości, gdy nie występuje żaden z jego głównych składników.
Ale to i tak nie wszystkie podziały. Grecy często mówili o „Ludus” – określali tak miłość pojmowaną jako grę i zabawę. Osobom, które przeżywają miłość jako zabawę, silne i głębokie zaangażowanie zazwyczaj przeszkadza. „Miłość jest dla nich grą niepozbawioną świadomego manipulowania partnerem, a nawet, w pewnych granicach, oszukiwania go” – pisze Bogdan Wojciszke i dodaje, że wiele osób takiego uczucia nie nazwałoby miłością. Ta postawa charakterystyczna jest dla osób, które nie szukają przywiązania i zaangażowania. W układzie tego typu częste są konflikty.
Specyficznym rodzajem miłości jest „Pragmy”, czyli miłość praktyczna, racjonalna. „Nie ma tu boskich uniesień, nie ma też i potępieńczych cierpień. Jest praktyczna kalkulacja strat i zysków, dość przyziemna, rozsądna i dlatego jest w niej miejsce na uwzględnianie strat i zysków również i partnera” – tłumaczy autor „Psychologii miłości”. I dodaje, że ta forma uczucia wydaje się jednak mniej pociągająca od jej długofalowych skutków, a jej przeżywanie nie jest powiązane z innymi przejawami miłości (namiętnością, intymnością, zaangażowaniem).
Warto jeszcze wspomnieć o „Agape” – miłości altruistycznej. Miłość oznacza wtedy oddanie partnerowi: bezinteresowne, trwałe, pełne troski i niewyczerpanej cierpliwości. Ta miłość – jak pisze Bogdan Wojciszke – bardziej niż jakakolwiek inna jej forma jest zapomnieniem o dobru własnym, a troską jedynie o dobro partnera, bez jakiegokolwiek liczenia na wzajemność. „Agape” wiąże się z zaangażowaniem w utrzymanie związku i intymnością, troską o partnera i niskim poziomem konfliktu, a także z namiętnością i wysokim poziomem satysfakcji ze związku oraz bezpiecznym stylem przywiązania do partnera.
Dlatego, aby związek był szczęśliwy, bardzo ważne jest jednakowe postrzeganie miłości przez kobietę i mężczyznę. Gwarantuje to stabilność i trwałość relacji. Bo szanse na szczęście zapisane są w nas samych, w treści i jakości relacji, jaka nas łączy z partnerem, a przede wszystkim w tym, co z tą relacją sami robimy.
Ewa Podsiadły-Natorska