W medycynie płeć nie powinna mieć żadnego znaczenia. Zadaniem lekarza jest opieka nad chorymi, a pacjentowi należy się pomoc. Bez względu na to, kto jest w tym przypadku kobietą, a kto mężczyzną. Istnieją jednak specjalizacje tak intymne, że raczej niechętnie korzystamy z usług specjalisty płci przeciwnej. Jedną z nich jest oczywiście ginekologia.
Zobacz również: Kobiety naprawdę ubierają się tak na wizytę u ginekologa. Lekarz załamuje ręce
Nie każda kobieta czuje się komfortowo na myśl o tym, że badanie miałby przeprowadzić facet. Podświadomie może być to uznane za coś wstydliwego, problematycznego czy wręcz niestosownego. Obawa dotyczy przede wszystkim oceny i nie do końca szczerych intencji specjalisty. Czy rzeczywiście jest się czego obawiać?
Najlepiej na to pytanie odpowie wywołany do tablicy ginekolog płci męskiej. A konkretnie - student medycyny, który za specjalizację wybrał sobie właśnie ginekologię. Niektórzy mogą podejrzewać, że „chce sobie jedynie popatrzeć”. Czas poznać jego prawdziwe motywacje.
To pierwszy i najważniejszy powód. Jestem z tych facetów, którzy gdyby mogli, oddaliby całą władzę w ręce kobiet. Może dlatego, że wychowała mnie mama i babcia, a mam też dwie siostry? Chcę się o nie troszczyć i spłacić dług wdzięczności. Tym bardziej, że w Polsce ginekologia to w niektórych kręgach nadal temat tabu. Panie nie badają się regularnie i unikają wizyt jak ognia. Mam nadzieję, że moja pasja i nastawienie zmienią to. Przynajmniej w mikroskali.
Nie jestem jeszcze lekarzem i nie mam ogromnego doświadczenia, ale już teraz widzę, że z pacjentkami można się szybciej dogadać. Mężczyźni nawet w czasie badań nie mówią otwarcie o swoich problemach, zatajają niektóre dolegliwości, bagatelizują je. Panie są pod tym względem bardziej otwarte i ostrożne. Słuchają, przejmują się diagnozą i dalszymi zaleceniami. I co ciekawe - nie panikują tak, jak facet, u którego coś się podejrzewa. Komfort pracy jest naprawdę większy.
Zobacz również: Ginekolożka zauważyła coś dziwnego u swoich pacjentek. Podobno robi to wiele kobiet
To nie jest pierwszy, ani nawet dziesiąty powód dlaczego wybrałem tę specjalizację, ale chyba trzeba o nim wspomnieć. Ginekologia to bardzo rozwinięta w Polsce gałąź medycyny prywatnej. Powstają kolejne niepubliczne kliniki i gabinety, a korzystanie z ich usług nie należy do najtańszych. Z tego powodu lekarze są bardzo dobrze opłacani. Zazwyczaj pracujemy z poczucia misji w publicznym szpitalu czy przychodni, a żeby związać koniec z końcem - przyjmujemy pacjentki poza ubezpieczeniem. Dla niektórych lekarzy może to mieć istotne znaczenie.
Co statystyczny facet wie na temat anatomii i mechanizmów zachodzących w ciele kobiety? Raczej niewiele. Pytałem kilku kolegów o to, by wytłumaczyli mi miesiączkę albo opowiedzieli mi, co wiedzą na temat płodności. Dla większości z nich to czarna magia, a według mnie trudno o pełne zrozumienie, jeśli znamy takich podstaw. Mam nadzieję, że w pracy będę ratował męski honor i poprawię opinię na temat naszej płci. Chcę być też kiedyś dobrym mężem i ojcem.
Ktoś może powiedzieć, że nigdy do końca nie zrozumiem problemu, który mnie nie dotyczy. Kobiece ciało działa zupełnie inaczej, niż moje, więc wszystko znam tylko z teorii. Uważam to akurat za ogromną zaletę. Mogę wyciągać obiektywne wnioski i polegać wyłącznie na wiedzy, a nie własnych doświadczeniach czy przeczuciu. Wielu wybitnych ginekologów to mężczyźni. Nie muszę mieć macicy czy jajników żeby dobrze leczyć. Tak samo jak stomatolog nie musi mieć zepsutych zębów, żeby pomagać innym. Taki dystans w medycynie to akurat zaleta.
Tak po prostu. Z pacjentkami płci pięknej można sobie po prostu pogadać, a mężczyźni raczej unikają tematów niezwiązanych z leczeniem. Przez to mamy gorszy kontakt, a ten może się przekładać na brak zaufania wobec lekarza. Rozmowa o pracy, rodzinie czy każdym innym niemedycznym temacie niweluje stres i skraca dystans. Dzięki temu pacjentka jest bardziej otwarta i poważniej traktuje moje zalecenia. Taki przyjazny kontakt czasami może uratować zdrowie, a nawet życie. I to są główne powody, dlaczego chcę się tym zajmować. „Popatrzeć sobie” mogę w czasie prywatnym.
Zobacz również: Wyznania ginekologów: „Pacjentki doprowadzają nas do odruchów wymiotnych”