Rozpad małżeństwa to wydarzenie zmieniające życie. Nie tylko dwóch dorosłych osób, które nie wyobrażają już sobie wspólnego życia, ale także ich dzieci. Zwłaszcza wtedy, gdy mama i tata stają się dla siebie wrogami, a ich rozstanie przypomina wojnę. Przed sądem bardzo ważne zadanie - podzielić majątek rodziny, zapewnić opiekę małoletnim i środki na ich utrzymanie.
Zobacz również: Wszyscy współczują tej dziewczynie. Jej chłopak zrobił TO w czasie lotu
Czasami byli partnerzy zapominają o dawnych urazach, myśląc wyłącznie o dobru potomstwa. Bywa jednak i tak, że idą ze sobą na noże. Jacek coś o tym wie. Twierdzi, że odchodząca od niego żona zabrała mu już wszystko, a chce jeszcze więcej. Nie spocznie, dopóki nie doprowadzi go do psychicznej i finansowej ruiny.
Mężczyzna ma coraz większe problemy z wypełnianiem swoich zobowiązań i przez niektórych nazywany jest alimenciarzem, który skąpi na własne dzieci. Ile w tym prawdy? On przekonuje, że ani trochę. Należy mu współczuć, a nie ganić.
Kto podjął decyzję o rozwodzie?
Moja była żona. W pewnym momencie doszła do wniosku, że nie daję jej tego, co powinienem. Przez chwilę myślałem, że chodzi o czułość i bliskość, ale po rozstaniu wyszło szydło z worka. Mam wrażenie, że to wyłącznie kwestia pieniędzy i jej nierealnych oczekiwań. Doczekała się upragnionych dzieci, więc mnie już nie potrzebuje. A kasę i tak zdobędzie, choćby miała mi ją wyciągnąć z gardła. Byłem na tyle głupi, że zgodziłem się na rozwód bez orzeczenia o winie. To by wiele zmieniło.
Co konkretnie?
Nie mogłaby zgrywać mojej ofiary. W małżeństwie nie działa jej się żadna krzywda, ale teraz dla pieniędzy jest w stanie powiedzieć wszystko. Prawda leży jednak gdzie indziej - to ja zostałem porzucony i stłamszony. Odebrała mi dzieci, oszczędności, a teraz próbuje jeszcze uniemożliwić mi normalne życie. To rozstanie sporo mnie kosztowało, bo można powiedzieć, że jestem bankrutem.
Który nie płaci zasądzonych alimentów.
Bo najzwyczajniej w świecie nie ma z czego. Nie podpisaliśmy żadnej intercyzy, więc przy podziale majątku mieliśmy dostać po połowie. Ona otrzymała zdecydowaną większość - mieszkanie, oszczędności, samochód. Jako ta, której przyznano opiekę nad dziećmi, wywalczyła praktycznie wszystko, co chciała. Miałem nadzieję, że przynajmniej w czasie ustalania alimentów trochę się opamięta.
Zobacz również: Mężczyźni, którzy porzucili swoje dzieci szczerze wyznają, dlaczego to zrobili
Macie dwoje dzieci, które muszą z czegoś żyć.
I gwarantuję, że mają, choć ich matka twierdzi co innego. Sytuacja jest tak absurdalna, że ona oczekuje ode mnie nie tylko utrzymywania naszego potomstwa, ale także samochodu i mieszkania. Przed sądem zrobiła z siebie ofiarę, która nie ma na czynsz i paliwo, ale przecież trzeba wozić dzieci do szkoły. To prawda, że kiedy była ze mną, wtedy nie musiała pracować. Ale teraz mogłaby wreszcie zabrać się do roboty. Ma czas i możliwości.
Sąd najwyraźniej uznał inaczej.
Kolejny raz stanął po stronie matki. Efekty są takie, że straciłem 3/4 majątku, a cała ta batalia tak wykończyła mnie psychicznie, że nie mam już siły o nic walczyć. Chwilę po zasądzeniu bardzo wysokich alimentów straciłem dochodową pracę. Ledwo sam się utrzymuję, a mam jeszcze płacić po 2500 zł na każde dziecko. Tyle wynoszą mniej więcej moje dochody, z których muszę wynająć mieszkanie i przeżyć. Była żona w sądzie płacze, że ledwo wiąże koniec z końcem, a później śmieje mi się w twarz.
Co masz na myśli?
Usłyszałem od niej, że już puściła mnie z torbami, ale zrobi wszystko, bym nie miał zupełnie niczego. To najlepszy dowód na to, że nie chodzi o żadną troskę. To zwyczajna zemsta. Tylko nie wiem za co, bo nie zdradziłem jej, ani nie porzuciłem. Decyzję o rozstaniu podjęła sama. Nie stać mnie na płacenie alimentów, więc jeszcze utrudnia mi kontakt z dziećmi.
Osoba z zewnątrz mogłaby pomyśleć, że nie mówisz do końca prawdy. Widocznie czymś jej podpadłeś, a zasądzona kwota świadczy o twojej nie najgorszej sytuacji finansowej.
Doskonale wiem jak to wygląda i dlatego uważam siebie za ofiarę. Jej i systemu. Matce zawsze przyznaje się rację. Skoro odchodzi od męża, to widocznie miała jakiś powód. A troska o dzieci to przecież nic złego. Popełniłem błąd, że na początku zgadzałem się na wszystko i w ten sposób zagarnęła majątek, który praktycznie sam wypracowałem. Co w zamian? Wniosek o absurdalnie wysokie alimenty i oczernianie mnie, żebym już nigdy nie stanął na nogi. O moich kłopotach z płaceniem wiedzą już wszyscy, bo ona się o to postarała.
Co zrobiła?
Zrobiła ze mnie chciwego alimenciarza, który skąpi na własne dzieci. W jakiś dziwny sposób o moich problemach wiedzą prawie wszyscy w mieście. Niektórzy znajomi się odwrócili, a dawni kontrahenci nie chcą współpracować. Zostałem sam jak palec w wynajętej kawalerce, z pustym kontem i pracą, która nigdy nie pozwoli mi się odbudować. Ale chyba o to jej chodzi. Wbrew temu co mówi, pieniędzy jej nie brakuje. Bardziej cieszy ją to, że może mnie torturować kolejnymi wnioskami i rozprawami.
Wielu mężczyzn kombinuje, żeby nie płacić alimentów. Stąd nieufność społeczeństwa wobec nich.
Ja to wszystko rozumiem. Gdybym miał, to bym dał. Prawda jest jednak taka, że czasami nie mam co do garnka włożyć, a moja była i dzieci żyją jak pączki w maśle. Mogła nie odbierać mi wszystkiego, wtedy płaciłbym regularnie i z uśmiechem na ustach. Teraz zwyczajnie mnie na to nie stać i ona o tym wiedziała wnosząc o coraz wyższe kwoty. To przez nią stałem się zakałą społeczeństwa. Ja mam czyste sumienie.
Zobacz również: Jestem bezdzietną rozwódką. Domagam się 20 tys. zł alimentów od byłego męża