Wydaje się, że to błaha sprawa, ale równocześnie skomplikowana i często kłopotliwa. O pieniądzach z reguły nie potrafimy rozmawiać, a pieniądze w związkach to już temat tabu do kwadratu. Kto, kiedy, za co i dlaczego płaci spędza sen z powiek milionów mężczyzn na całym świecie. Nie dlatego, że żal nam 20 zł za bilet do kina czy zestaw powiększony w McDonaldzie. Zawsze może się zdarzyć, że wybranka postanowi dołożyć coś od siebie. I co wtedy?
Większość z nas nie potrafi się w takiej sytuacji zachować. I pisząc „większość”, mam na myśli obie strony, a nie tylko biednych i zdezorientowanych facetów. Kobietom też zdarza się reagować w nieprzystający do okoliczności sposób. Potraficie się obrażać, kiedy zaprotestujemy albo wygłaszać tyrady na temat równouprawnienia. W tak napiętej sytuacji dobrego rozwiązania po prostu nie ma i przynajmniej jedna ze stron poczuje się urażona.
Mam jednak pewną propozycję. Sięgaj do portfela zawsze, gdy...
TO TY WYBRAŁAŚ MIEJSCE SPOTKANIA
Nie pozwól, aby to facet ponosił konsekwencje Twojej fantazji. Jeśli to Ty wskazujesz miejscówkę (i wcale nie chodzi o McDonalda), równocześnie stajesz się gospodynią tego spotkania. Zrozum, że facetowi głupio będzie odmówić, jeśli na coś się uprzesz, więc nie oczekuj pokrycia przez niego wszystkich kosztów. Nie każdy z nas (a raczej mało który) śpi na pieniądzach.
Jeśli on proponuje wypad do pubu lub romantyczny spacer po mieście, a Ty namawiasz go na teatr lub kolację w ekskluzywnej restauracji, Wasze oczekiwania nieco się rozjeżdżają. Jego propozycja to randka w wydaniu ekonomicznym, Twoja – na pełnym wypasie. W tym momencie powinnaś kategorycznie stwierdzić, że płacisz przynajmniej za siebie. A byłoby jeszcze lepiej, gdybyś chociaż raz zapłaciła też za niego.
Wytłumacz, że ciężar finansowy bierze na siebie zapraszający, a on jeszcze kiedyś się zrewanżuje.
WIESZ, ŻE MOŻE TEGO NIE UDŹWIGNĄĆ
Czasami wcale nie musisz kręcić nosem i wymyślać nie wiadomo czego. Bywa i tak, że to wybranek postanawia Ci zaimponować i chociaż ma mocno ograniczony budżet, chce Cię ugościć w wypasionych okolicznościach. Jeśli zdarza się to raz – spokojnie, niech płaci. Najwyraźniej temu podała i wcale nie będzie musiał głodować przez resztę miesiąca. Problem pojawia się wtedy, kiedy kolejnym razem czuje się zobligowany do tego samego.
Było wspaniale, on w jeden wieczór roztrwonił pół pensji, Ty byłaś zachwycona, więc głupio mu będzie zejść z tego poziomu. Kolejnym razem powinnaś się odwdzięczyć lub przynajmniej zapłacić za siebie. Niech wie, że nie tylko on inwestuje w tę znajomość. Chociaż się do tego nie przyzna, odetchnie z ulgą. To jedyna szansa, aby nie zrujnował swojego budżetu i mógł Cię jeszcze kiedyś zaskoczyć.
Z czasem chęć imponowania za wszelką cenę mu przejdzie.
NIE JESTEŚCIE JESZCZE RAZEM
Czasami spotykamy się ze sobą, nie wiedząc dokładnie, o co w tym wszystkim chodzi. Chociaż wszystko wskazuje na to, że jest to randka, żadne z Was nie powiedziało tego wprost. Oficjalnie idziecie razem do kina czy na kolację, jako znajomi. Potraktujmy to jako wstęp do czegoś poważniejszego i wyjście sprawdzające. Wreszcie przekonacie się, czy naprawdę potraficie ze sobą rozmawiać i cieszyć się swoją obecnością.
Jeśli randka, która nie jest randką, to efekt słynnego „może byśmy gdzieś wyskoczyli”, nigdy nie licz na to, że on za wszystko zapłaci. Oczywiście ma taki zamiar, ale nie polecam korzystania z tego. Spotkajcie się na neutralnym gruncie i niech każdy dorzuci coś od siebie. Nikt nie będzie czuł się skrępowany, nie będzie także przymusu rewanżu. Zwyczajny „wyskok na miasto” dwóch ludzi, którzy jeszcze nie wiedzą, co z tego wyniknie.
Gdyby zaproponował kolejne spotkanie – możesz już nie zabierać ze sobą portfela.
JESTEŚCIE ZE SOBĄ OD DAWNA
Przykro mi o tym mówić, ale chyba dla żadnej z Was nie będzie to zaskoczenie. Każdy związek wygląda podobnie – na początku bardzo się staramy, a kiedy coś z tego wyjdzie, natychmiast spuszczamy z tonu. Nie chodzi o to, że sobie odpuszczamy. Po prostu czujemy się już tak swobodnie, że nie musimy się zarzynać, aby zadowolić wybrankę. To naturalne i nie ma w tym absolutnie nic złego.
Jeśli Wasza znajomość trwa już jakiś czas, nie macie przed sobą tajemnic i nie musicie udawać przed sobą kogoś, kim nigdy nie byliście, czas na pełną swobodę. Tym bardziej wtedy, kiedy kolację w ekskluzywnej restauracji zastępują hot dogi na stacji benzynowej. To już jest ten moment, kiedy swobodnie możesz sięgać do własnego portfela i fundować mu małe przyjemności.
Nie, nie obrazi się. To będzie dla niego naturalne.
WIESZ, ŻE TO WASZA OSTATNIA RANDKA
To Wasze kolejne spotkanie, ale od dłuższego czasu wiesz, że nic dobrego z tego nie będzie. To fajny facet, ale nic nie poradzisz na to, że brakuje w tym wszystkim chemii. Mimo wszystko zgadzasz się na ostatni wspólny wieczór (zapewne on o tym jeszcze nie wie). Niezależnie od tego, kto zapraszał, powinniście się podzielić wydatkami. I wcale nie chodzi o to, że na pożegnanie nie wypada puszczać faceta z torbami.
Tego wymaga zwykła przyzwoitość. Nie pozwól na to, aby on naiwnie inwestował w związek, który Ty już zdążyłaś przekreślić. Miej trochę godności i zapłać za całość. Nie poczuje się urażony, bo bardziej zmartwi go to, co powiesz mu już po wszystkim...