Chciałabyś wiedzieć, co tak naprawdę myślą mężczyźni? Kontynuujemy nasz cykl, w którym możecie podzielić się swoimi spostrzeżeniami i problemami z facetem. Dzisiaj kolejny ważny temat, który rozpala Waszą wyobraźnię. Jeśli anonimowo chcesz zapytać o coś Tomka, skontaktuj się z nami, wysyłając maila na adres redakcja(at)papilot.pl.
Nigdy nie byłam nie wiadomo jak rozchwytywaną dziewczyną, więc nie miałam takich problemów. Miałam swoich bliskich znajomych, czasami zdarzył się jakiś chłopak i tyle. Nikt za mną nie biegał, chłopcy nie mdleli na mój widok i nie robili podchodów. Pewnie większość dziewczyn jest w takiej sytuacji, więc nie miałam z tym problemu. Specjalnie nie rzucałam się w oczy i było dobrze. Problem pojawił się na początku liceum. Trafiłam do klasy z jakimś desperatem, który od tamtej pory uprzykrza mi życie.
Zaczęło się niewinnie, bo próbował się ze mną po prostu zakolegować. Wyszło na to, że nie jest wcale taki fajny, więc nigdy nie byliśmy ze sobą bliżej, niż znajomi z klasy. Mówiłam mu cześć, czasami pożyczyłam zeszyt lub podręcznik, kiedy bardzo prosił i tyle. Kolegowałam się z innymi ludźmi. Ciągle coś wymyślał, żeby mnie zagadać, ale go zbywałam. Nie mam czasu, nie mogę, nie dam rady, może innym razem itd. Skutkowało, ale kilka miesięcy temu zaczął grać ostrzej.
Rozumiem, że podobne podchody mogą się odbywać w podstawówce, ewentualnie w gimnazjum, ale z tego co piszesz, jesteś w liceum i to raczej na końcu tego etapu nauki. Masz więc 18/19 lat, jesteś oficjalnie dorosłą osobą, więc proponuję zachowywać się jak dorosła kobieta. Twój zakochany kolega być może rozwija się nieco wolniej, niż Ty, więc tym bardziej weź sprawy w swoje ręce. Taką znajomość trzeba zdusić w zarodku, żeby natręt nie poczuł się zbyt swobodnie. Obawiam się jednak, że na to jest już za późno. Niby go zbywasz, ale jednak od dłuższego czasu akceptujesz taką sytuację.
Facetowi w tym wieku i każdym innym zresztą, należy rzucić prawdą prosto między oczy. „Nie, nie jestem tobą zainteresowana”. „Nie będę się z tobą spotykać”. A w skrajnych przypadkach - „Nie jesteś w moim typie” lub po prostu „Jestem zajęta, daj mi spokój”. Szybko zweryfikuje swoje szanse i wreszcie odpuści. Tego jednak nie zrobiłaś. Nawet w momencie, kiedy zauważyłaś, jakie ma zamiary, zdarzyło Ci się odebrać telefon i dyskutować z nim w szkole. Mogłaś mówić cokolwiek, nawet nieprzyjemne rzeczy, ale i tak dałaś mu do zrozumienia, że nie jest Ci obojętny.
Może to dziwne, ale wielu mężczyzn w podobnej sytuacji, wychodzi z założenia, że od nienawiści do miłości jeden krok. Może ona nie zwraca na mnie uwagi, może ma mnie głęboko gdzieś, ale wreszcie coś zaskoczy i mnie pokocha. Takie przypadki się zdarzały, ale są na to marne szanse. Mimo wszystko, nie dajemy za wygraną. W tym momencie powinnaś przestać bawić się z nim w kotka i myszkę, bo najwyraźniej go to kręci. Nie odbieraj telefonu, nie oddzwaniaj. Spotkaj się z nim twarzą w twarz. Oczywiście w miejscu publicznym, bo nie wiadomo do czego może się posunąć.
Rozmowa ma być krótka, bez zbędnych uśmieszków, poklepywania po ramieniu i pocieszania. Powiedz mu wprost, co myślisz o nim i jego zachowaniu. „Nie chcę utrzymywać z tobą kontaktu. Przestań do mnie pisać, dzwonić i robić sobie nadzieję. Nie jesteś w moim typie i nigdy nie będziesz. Możesz być moim kolegą z klasy, ale nikim więcej. Jeśli nie przestaniesz, to będę musiała o tym powiedzieć rodzicom (dyrekcji szkoły, policji). Nie trać na mnie czasu, bo nic z tego nie będzie. Uszanuj moją decyzję, bo chyba na to zasłużyłam?”. To powinno go rozbroić.
Jeśli jednak dalej będzie robił sobie nadzieję, to w grę wchodzą inne strategie. Możesz rzeczywiście to gdzieś zgłosić, a wtedy mocno się wystraszy. Problem w tym, że może zapragnąć zemsty i nie wiadomo do czego będzie skłonny. Desperata i furiata lepiej nie denerwować. Od biedy możesz go poinformować, że jesteś już w związku i jak chłopak się o tym dowie, to nic dobrego z tego nie wyjdzie. Albo nie jesteś zainteresowana chłopakami. Kochasz dziewczyny lub chcesz zostać zakonnicą. Niepoważne, ale może zadziała? Przemęczysz się jeszcze chwilę w jego towarzystwie i po skończeniu szkoły on o Tobie zapomni.
Być może ma w swoim towarzystwie kolegów, z którymi dobrze się dogaduje. Spróbuj ich wykorzystać do tego, by przemówić mu do rozumu. Prawdopodobnie mają więcej oleju w głowie (miłosne zaślepienie natręta uniemożliwia jasność myślenia), więc wytłumacz im w jakiej znalazłaś się sytuacji. Być może koledzy znajdą sposób, żeby powiedzieć mu bezpośrednio, że powinien dać sobie z Tobą spokój lub... skutecznie obrzydzić mu Twoją osobę. Jeśli lubisz zagrać nieco ostrzej, to zacznij go ośmieszać w każdej możliwej sytuacji. Może zrozumie, że na swoim uporze daleko nie zajdzie.
Nie wiem jak, ale zdobył mój numer telefonu. Najpierw dzwonił w weekendy, żeby się dopytać, co było zadane, a nawet jakie lekcje będą w poniedziałek. Tak, jakby nie miał swojego rozkładu i w ogóle nie uważał. Kilka razy tak z nim rozmawiałam, ale szybko to kończyłam. Wreszcie odważyłam mu się powiedzieć, żeby przestał wydzwaniać, bo w weekend chcę odpoczywać, a nie myśleć o szkole. Dalej próbował, ale nie odbierałam. No to zaczął pojawiać się w pobliżu mojego domu i niby przypadkiem na mnie wpadać.
Dalej było gorzej, bo codziennie przysyłał mi sms-y na dzień dobry i dobranoc, zapraszał na kawę, koncert. Nie odpisywałam, chyba że się wkurzyłam i chciałam go zbyć. Próbowałam mu tłumaczyć w szkole, że to nie jest fajne. Nie mam ochoty na spotkania, mam inne zajęcia, spotykam się ze znajomymi itd. Odpowiedź mnie zupełnie rozwaliła, bo wytłumaczył, że się we mnie zakochał i nie może sobie odpuścić. Powiedziałam, że chyba źle wybrał, bo ja nie szukam chłopaka itd. Dalej dziwnie na mnie patrzy, wypisuje jakieś bzdury na facebooku, próbuje pisać, dzwonić, atakuje mnie na przerwach. Jak się go pozbyć? Nie zmienię szkoły, a zaczyna mnie to męczyć.
Iza
Zasady pozbywania się natrętów nie są wcale takie trudne i sprawdzają się w każdych warunkach. Sytuacja Izy jest specyficzna, bo widuje się z nim na co dzień w szkole. Pamiętaj jednak o tym, by nigdy nie dawać komuś takiemu żadnej nadziei. Chyba, że sama nie jesteś pewna, co czujesz, ale wtedy możesz mieć pretensje tylko do siebie. Używaj twardego „nie”. Nie podobasz mi się. Nie chcę z tobą rozmawiać. Nie jestem zainteresowana. Daj mi spokój. Nigdy „chyba/ może”. Żadnej złudnej nadziei.
„Nie umówię się z tobą, może kiedyś”. „Chyba do siebie nie pasujemy”. „Może znajdziesz sobie lepszą dziewczynę?”. „Chyba powinieneś dać sobie ze mną spokój”. To brzmi jak zachęta, bo delikwent dostrzega Twoją niepewność i postara się ją wykorzystać. Może wreszcie się złamiesz. W przypadku desperatów, którzy nie dają za wygraną, nie ma miejsca na czułości i wyrozumiałość. Jeśli nie masz oporów, by uderzyć mocniej, wtedy poddaj w wątpliwość jego męskość. Pewnie przez kilka dni popłacze do poduszki, a zraniony nigdy na Ciebie więcej nie spojrzy.
Powiedz prosto z mostu, że nie jest w Twoim typie, wolisz bardziej męskich facetów, mięśniaków od takiego cieniasa jak on lub normalnego chłopaka, a nie umięśnionego koksa bez mózgu. Zawsze uderzaj w przeciwną stronę, aby przestał czuć się tak wspaniale. Może straci nieco pewności siebie i popadnie w kompleksy, ale w skrajnych przypadkach nie ma zmiłuj. Jeśli czujesz, że tracisz grunt pod nogami i on nie daje za wygraną, nigdy nie zostawiaj tego tylko dla siebie. Powiedz komu możesz, że on Cię nęka. Niech wie, że inni mają go na oku. Może uchroni Cię to przed dalszymi podchodami.
Tomek