Oficjalnie święta to czas zadumy, bliskości i odpoczynku. W praktyce różnie z tym bywa, bo kosztuje nas to także sporo nerwów. I wcale nie mamy na myśli jedynie poszukiwania prezentów i środków na nie. Dużym problemem są również zaproszenia, które otrzymujemy, a często musimy je odrzucić. Dobrze wie o tym Agnieszka. Dziewczyna chce spędzić wigilię ze swoimi rodzicami, ale na jej wizytę liczy również rodzina partnera.
Dzielenie świąt na dwa domy to coś zupełnie naturalnego, kiedy jesteśmy w poważnym związku. Jedni decydują się spędzić 24 grudnia trochę tu, a trochę tam. Inni stawiają na wigilię w domu rodziców, by kolejny dzień spędzić u najbliższych partnera. Ona nie ukrywa, że najchętniej w ogóle nie opuszczałaby domu rodzinnego.
W przesłanej do nas wiadomości opisuje swój dylemat i prosi o radę. To ostatni moment na podjęcie decyzji…
Zobacz również: „Kupiłam prezenty dla 8 osób i w sumie wydałam niecałe 100 zł. Zdradzę Wam, co moi bliscy znajdą pod choinką!”
fot. Unsplash
Wiem, że nie tylko ja mam taki problem, ale inni jakoś sobie z tym radzą. Koleżanki w związkach już dawno ustaliły, gdzie i kiedy idą w święta. Nade mną ta decyzja wciąż wisi. Przede wszystkim dlatego, że uwielbiam spędzać ten czas w swoim domu rodzinnym, a za rodziną chłopaka nie za bardzo przepadam. Co innego odwiedzić ich na chwilę, a co innego siedzieć z nimi przez pół dnia przy jednym stole.
Jesteśmy ze sobą od 4 lat i do tej pory udawało mi się postawić na swoim. Wszystkie spędzone razem wigilie organizowała moja mama. Pierwszego dnia świąt odwiedzaliśmy jego rodziców, ale maksymalnie na godzinkę. Tak, żeby się tylko pokazać. W tym roku oni bardzo nalegają, a i partner im przyklaskuje. Wieczerza musi być u nich, a to moich rodziców mamy odwiedzić 25 grudnia.
W sumie to rozumiem, bo po kilku latach chcieliby spędzić wigilię razem. Ale ja naprawdę nie chcę tam iść…
Zobacz również: „Zobaczcie listę rzeczy, które muszę kupić rodzinie pod choinkę. Powinnam wziąć kredyt na Święta?”
fot. Unsplash
Nigdy jakoś specjalnie się nie zakochałam w jego rodzicach. To raczej prości ludzie, których cieszą proste przyjemności. Nie to, że się wywyższam, ale zupełnie nie mój klimat. Zdarzało mi się bywać u nich na różnego rodzaju imprezach rodzinnych i zawsze wyglądało to kiepsko.
Po pierwsze - to bardzo małe mieszkanie i siedzi się w ścisku.
Po drugie - jego mama kiepsko gotuje. Tłusto i ciężko.
Po trzecie - jego tata jest obleśny. Ma dziwne poczucie humoru i ciągle krzyczy.
Po czwarte - nie lubię jego bratowej, która na pewno też przyjdzie.
Po piąte - będzie tam 3 dzieci, którym wypadałoby coś kupić.
Po szóste… Może wystarczy. Ale lista jest dłuższa.
Ogólnie dostaję gęsiej skórki na samą myśl, że miałabym spędzić najważniejszy wieczór w roku w tym miejscu i z tymi ludźmi.
Zobacz również: Tych prezentów NIGDY nie chciałby dostać twój facet!
fot. Unsplash
W moim rodzinnym domu wygląda to zupełnie inaczej. Jest przestrzeń, pyszne dania, kultura, spokój. Z tym kojarzą mi się święta. Cały czas namawiam partnera, żeby zostało po staremu. On powoli traci cierpliwość i grozi, że w takim razie spędzimy wigilię osobno, a on ewentualnie odwiedzi nas kolejnego dnia. Pod warunkiem, że ta świąteczna separacja nie będzie oznaczała końca związku…
Zupełnie nie rozumiem, po co on tak kombinuje. Przez 4 lata było dobrze. Wiem, że czasami trzeba iść na kompromis, ale święta spędzone w tamtym domu mnie przerażają. Ja raczej nie ustąpię. Cały czas mam nadzieję, że on też tylko mnie straszy.
Pokochałam jego, a nie jego rodzinę. To chyba nie zbrodnia…
Agnieszka