Wśród mężczyzn nie ma ideałów. Każdy ma jakieś wady. Można zaliczyć do nich rozrzucanie brudnej bielizny, brak zaangażowania w domowe obowiązki, zbyt częste spotkania z kolegami, przesiadywanie przed telewizorem, zamiłowanie do piwa czy niskie zarobki. Jednak niektóre z nich sprawiają, że wspólne życie staje się nie do zniesienia i kobieta z czasem zaczyna marzyć o rozwodzie.
Niektóre żony decydują się na ten krok bardzo szybko. Rekordzistki w kilka miesięcy po ślubie. Jaka jest przyczyna? Wyczerpującą odpowiedź dała nam Ola, której wyznanie pokazuje, jak dobrze trzeba się zastanowić przed podjęciem tak poważnego kroku. Nasza bohaterka ma dopiero 26 lat, a czuje się, jakby zmarnowała swoje życie. „Jestem dwudziestokilkuletnią rozwódką” - faktycznie to zdanie nie brzmi dobrze, a w niedalekiej przyszłości będzie zmuszona go używać. Dlaczego dziewczyna czuje się postawiona pod ścinaną i chce się rozwieść już po 6 miesiącach?
- Z Damianem jesteśmy od pięciu lat. Okres ten obejmuje trzy lata związku, półtora roku narzeczeństwa i pól roku małżeństwa. Nikt nie powie, że nie było czasu, aby się dobrze poznać. Kiedy brałam z nim ślub, byłam pewna, że wiem o nim wszystko i jesteśmy idealnym uzupełnieniem. Łączyły nas podobne plany na przyszłość, cechy charakteru, a nawet hobby. Wszyscy znajomi, a także nasi rodzice twierdzili, że kto jak kto, ale my naprawdę jesteśmy dla siebie stworzeni. Nasze szczęście trwało jednak niecałe pięć lat.
Zobacz także: REPORTAŻ: Czy można usprawiedliwić zdradę?
Fot. iStock.com
Ola opowiada jak jej idylla stopniowo zamieniała się w sytuację nie do zniesienia.
- Moim zdaniem teściowa zniszczyła nasze małżeństwo... Ona i teść dali pod zastaw swoje mieszkanie, żebyśmy mogli wziąć kredyt i kupić swoje. Myślałam, że wyrządzili nam ogromną przysługę, ale się pomyliłam, bo ta kobieta zaczęła do nas przychodzić i rozkazywać, co mam zmienić, jakie meble wstawić do salonu, na jaki kolor pomalować ściany... To nie była jednorazowa akcja, ale cały plan. Czuła się jak u siebie i nawet mówiła, że dzięki niej mam dach nad głową. Z jednej strony racja, ale z drugiej to my spłacamy ten kredyt. Raz jej tak powiedziałam, a ona nakrzyczała na mnie, że przez wiele lat będzie żyła w stresie, żebyśmy mieli się gdzie podziać, a ja jej się tak odwdzięczam. Oczywiście poleciała z językiem do Damiana. Podobno rozpłakała się i powiedziała, że jej nie szanuję i nie doceniam. Mąż bardzo się na mnie zdenerwował i zarzucił, że ona próbuje mi przecież pomóc. Moje tłumaczenia na nic się zdały. Zdaniem Damiana dla dobra całej naszej rodziny i ze względu na pomoc jego rodziców mogłabym ustąpić w takich sprawach jak wystrój. Przez jego słowa poczułam się jak niewdzięczna, roszczeniowa synowa.Niestety nikt nie pomyślał, że ja zarabiam na ten wystrój i ja częściowo spłacam kredyt. Wszystko ma swoje granice.
Ola po kilku tygodniach postanowiła, że jednak ustąpi, a za kilka lat i tak pod byle pretekstem urządzi mieszkanie po swojemu.
Poszłam ją przeprosić. Łaskawie przyjęła kwiaty i ciasto, które upiekłam specjalnie dla niej. Na koniec zaprosiłam teściów do nas na obiad. Podjęłam decyzję, że niech robi co chce, może mąż w końcu też zastanowi się nad jej ingerencją w nasze życie, a raczej inwigilacją.
Fot. iStock.com
Teściowa wzięła sobie do serca zaproszenie, a przeprosiny potraktowała jako pozwolenie na zarządzanie remontem u syna i jego żony. Ola powoli urządziła mieszkanie według jej koncepcji. Nic jej się nie podobało, ale zacisnęła usta i myślała, że jeszcze coś wymyśli. W końcu teściowa znajdzie sobie inne zajęcie. Niestety nie czuła się w nowym miejscu jak u siebie. Dziewczyna miała wrażenie, że jest gościem we własnym mieszkaniu i cały czas powinna być wdzięczna teściom za ich łaskawość.
Mama pocieszała mnie, że ona wkrótce zajmie się czymś innym, a ja po pewnym czasie wszystko pozmieniam. Wierzyłam jej, a potem wracałam do mieszkania i zastawałam tam teściową. Wściekałam się i wkrótce znowu doszło pomiędzy nami do scysji. Powiedziałam jej, że mam dość i bardzo dziękuję jej za pomoc, ale chcemy żyć we dwójkę, a nie w trójkącie. Wkrótce odczułam skutki swojego zachowania.
Damian po raz kolejny zarzucił Oli, że nie jest uprzejma w stosunku do jego mamy. Chociaż przyznał jej rację, że kobieta zbyt często bywa u nich w domu, jego zdaniem mogła załatwić problem bardziej dyplomatycznie.
Pokłóciłam się także z nim. Bardzo ostro. Wyszedł z mieszkania i nie wrócił na noc. Nie spałam i zastanawiałam się, gdzie jest. Wrócił następnego dnia i jeszcze w progu oświadczył, że mnie zdradził. Poszedł do kumpla, żeby się wygadać, a on akurat był z dziewczyną. Ona zaprosiła swoją koleżankę, żeby był komplet, wypili trochę za dużo i stało się. Miał beznamiętny głos, kiedy to mówił, a na koniec stwierdził, że to ja do tego doprowadziłam. Przyznał, że żałuje, ale gdyby nie akcje, które wyprawiałam, do niczego by nie doszło. Znowu się pokłóciliśmy i wydusiłam z siebie wszystko na temat jego matki. On z kolei zaczął się histerycznie śmiać i zarzucił mi, że o ciągle obwiniam jego matkę. Jak to usłyszałam, spakowałam swoje rzeczy i wróciłam do rodziców. Minęło kilka dni i próbuję się pozbierać, ale nie widzę innej opcji niż rozwód.
Fot. iStock.com
Ola wylicza, co przemawia za takim rozwiązaniem.
- Po pierwsze zdrada. Nie wiem, czy jestem w stanie wybaczyć i zapomnieć. Wątpię. Poza tym okazał zdecydowanie za małą skruchę i jeszcze stwierdził, że to moja wina. Moim zdaniem jest kompletnie zaślepiony i nie dostrzega udziału swojej mamusi w kryzysie, który ogarnął nasze małżeństwo.
Widzę w mężu tego człowieka, którego pokochałam i czuję ogromny żal przez to, co się stało. Miało być tak pięknie. Wszystko układało się idealnie. Nigdy nie było pomiędzy nami aż takich scysji. Jego mamie zdarzało się wtrącać, ale wtedy stawał w mojej obronie. Czyżby naprawdę sądził, że ich pomoc zobowiązuje mnie do bezwarunkowej uległości? Na to wygląda... Kocham go nadal, ale żałuję, że wcześniej nie miałam okazji zweryfikować jego oddania wobec mnie. On chyba nie kocha mnie tak bardzo, skoro nie dostrzegł mojego cierpienia i jeszcze zrzucił część winy za zdradę na mnie. Myślę, że rozwód jest jedynym rozsądnym wyjściem z sytuacji. To nic, że minęło dopiero 6 miesięcy od naszego ślubu. Nie jestem w stanie znieść myśli, że będę musiała mieszkać pod jednym dachem z mężczyzną, który mnie zdradził i dotrzymywać towarzystwa jego matce.
Czy rozwód to dobre rozwiązanie w tym przypadku?
Zobacz także: Nasze życie po zdradzie