Czas mija, lata lecą, a nasze ciało się zmienia. Zdarza się, że w ciągu kilkuletniego związku znacznie przybieramy na wadze. Czujemy się w relacji bezpieczne, wydaje nam się, że nie musimy się już starać, bo mamy stałego partnera. Bywa również, że po latach bycia przy tuszy nagle postanawiamy sobie, że chcemy schudnąć. I chudniemy.
Czy takie zmiany w wyglądzie i kilogramach odbijają się na związku? Tak, i to bardzo. Serwis thrillist.com zebrał wypowiedzi kobiet i mężczyzn, którzy doświadczyli takiej sytuacji. Przeczytajcie, jak utrata wagi bądź przybranie na wadze wpłynęły na ich relacje.
Polecamy także: 20 zachowań, przez które tracisz na atrakcyjności
Fot. Thinkstock
„Moja eks miała świetną figurę, kiedy zaczęliśmy się spotykać. Płaski brzuszek, smukłe biodra, fajną pupę. Jej ciało było szczupłe i jędrne. Z czasem moja dziewczyna zaczęła jednak przybierać na wadze. Mieliśmy raptem po 22 lata, a ona strasznie się zaniedbała. Bolało mnie to tym bardziej, że jestem trenerem personalnym. Sugerowałem jej, żeby zaczęła ze mną ćwiczyć, chciałem ułożyć jej plan treningowy, ale nie była tym zainteresowana. W końcu roztyła się tak bardzo, że od niej odszedłem. Nie pociągała mnie fizycznie, więc nie chciałem być w tym związku na siłę”.
Andre, 28
„Nasze życie erotyczne uległo nagle znacznemu polepszeniu. Zaczęłam się zastanawiać, z czego to wynika. Kochaliśmy się dużo częściej, dłużej i intensywniej. Zapytałam mojego faceta, czym jest spowodowana ta zmiana na lepsze. Odparł wtedy, że odkąd zaczął chodzić na siłownię i wyrzeźbił swoje ciało, poczuł się w sypialni dużo lepiej. Jego praca nad sylwetką wyniosła nasz związek na wyższy poziom. Dodam tylko, że ja w tym czasie nieco przytyłam. Mój facet uznał jednak, że wyglądam o wiele seksowniej z krągłościami”.
Lana, 25
Fot. Thinkstock
„Zarówno ja, jak i moja kobieta nieco przytyliśmy podczas wspólnych lat związku. Nasze życie łóżkowe spadło niemal do zera. Nie mieliśmy ochoty na seks, nie pociągaliśmy się wzajemnie. Ona schudła pierwsza i wdała się w romans. Potem ja również schudłem i też zacząłem romansować ze znajomą. Nasz związek się rozpadł, ale teraz oboje jesteśmy szczęśliwi z nowymi partnerami”.
Jackson, 42
Kochamy męskie rurki, nie znosimy kucyków (Tak wygląda nasz ideał!)
Fot. Thinkstock
„Umawiałem się kiedyś z dużą dziewczyną. Jej krągłości były niesamowicie apetyczne. Od zawsze podobały mi się zresztą dziewczyny w nieco większym rozmiarze. Seks z nią był niesamowity, związek zresztą też. Któregoś dnia postanowiła jednak przejść na dietę. Chciała to zrobić dla mnie, choć tłumaczyłem jej, że wygląda seksownie ze swoimi kilogramami. Chudła, chudła, aż w końcu zaczęła wyglądać jak setki innych „wylaszczonych” dziewczyn. Przestała pić alkohol, bo jest kaloryczny, a w knajpach zamawiała sałatki light. Nie chciałem być z kimś takim. Zerwałem”.
Leo, 34
Fot. Thinkstock
„Bardzo podobał mi się pewien facet z mojej pracy. Nie zwracał na mnie uwagi, dopóki nie schudłam. Wcześniej ledwo odpowiadał mi „cześć” na korytarzu, a po kilku miesiącach, kiedy byłam już naprawdę zgrabna, raptem zaczął mnie zauważać. Wtedy zrozumiałam, że nie jest mnie wart. Dla niego liczy się tylko ładne ciało, a nie to, jakim jestem człowiekiem. I tym sposobem role się odwróciły. Teraz to ja go ignoruję”.
Alisha, 24
Fot. Thinkstock
„Kiedy mój facet powiedział, że zamierza popracować nad swoją sylwetką, początkowo się ucieszyłam. Miał już spory brzuszek piwny, a był jeszcze młody. Dopingowałam go więc w przejściu na dietę. Do czasu. Szybko się okazało, że spędzał na siłowni każdą wolną chwilę. Ćwiczył niemal 7 razy w tygodniu, więc praktycznie przestaliśmy się widywać. Schudł, owszem, wyrzeźbił sobie też kaloryfer. I co z tego, skoro się rozstaliśmy?”.
Samantha, 29
Fot. Thinkstock
„Po ciąży znacznie przytyłam. Wydawało mi się, że mój mąż przestał ze mną sypiać właśnie dlatego. Zaczęłam więc biegać i zdrowo się odżywiać. Wyszczuplałam, ale on dalej nie miał ochoty na seks ze mną. Wydaje mi się, że już sobie znalazł kogoś innego. Pewnie ma romans”.
Lydia, 33
7 reguł dotyczących związków, które łamie każda szczęśliwa para!