Równouprawnienie jest świetnym argumentem w wielu kwestiach zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Panie zasłaniają się nim w walce o swoje prawa, a panowie sprytnie potrafią obrócić je na swoją korzyść. Jedną z kwestii spornych w temacie równości płci jest dylemat dotyczący regulowania rachunku za wspólną kolację.
Utarło się, że to facet powinien w całości pokryć koszty randki, co oburza niektórych ze względu na stereotypowość tej reguły. Co więcej, panie nie chcą wyjść na sępy czyhające na hojność partnera i coraz częściej upierają się przy choć częściowym dorzuceniu się do rachunku. Prawda jest jednak taka, że wcale nie powinnyśmy się buntować, gdy mężczyzna sięga po portfel.
Zgodnie z zasadami dobrego wychowania za kolację w restauracji powinien zapłacić ten, kto zaprasza na nią drugą osobę. Zazwyczaj to mężczyzna wychodzi z tą inicjatywą, dlatego w żadnym wypadku nie powinnaś się źle czuć kiedy to on płaci za waszą randkę. Z tej prostej reguły wynikałoby, że kobieta powinna uregulować rachunek wtedy, gdy sama zaprasza mężczyznę. A jednak to tak nie działa!
Okazuje się, że nie powinnyśmy upierać się przy płaceniu w żadnej sytuacji. Facet bowiem chce w ten sposób udowodnić, że jest dżentelmenem, przy którym niczego ci nie zabraknie. Nie powinnaś go zatem od tego odwodzić, gdyż może mu to tylko zepsuć humor.
Pamiętaj, że w dobrym tonie jest mimo wszystko wysunięcie propozycji o podzieleniu się kosztami rachunku. Mężczyzna może ją przyjąć, jednak jego stanowcza odmowa powinna zniechęcić cię do dalszego namawiania. W końcu jakoś musisz dać mu się wykazać!
SŻ