Nie jest tajemnicą, że wiek inicjacji seksualnej stale się obniża. Z badań wynika, że wśród osób do 15. roku życia pierwszy raz ma za sobą 27 proc. chłopców i 16 proc. dziewcząt. Niestety, młodzi ludzie często decydują się na rozpoczęcie współżycia, nie stosując żadnej metody antykoncepcji. A jeśli już myślą o zabezpieczeniu się przed ciążą, to wskazówek szukają wśród znajomych, w gazetach albo w internecie. Efekt? Wiedza nastolatków na temat antykoncepcji jest praktycznie zerowa. I, niestety, wiele z nich wierzy w porażające absurdy.
Osoby pracujące w wakacyjnym telefonie zaufania prowadzonym przez Grupę Edukatorów Seksualnych „Ponton” w ubiegłym roku otrzymały ponad tysiąc zgłoszeń – blisko 130 telefonów dotyczyło antykoncepcji. Niektóre pytania od nastolatków okazały się wręcz szokujące. Oto jedno z nich: „Planuję z chłopakiem współżycie. Jedziemy w weekend pod namiot do lasu i nie będziemy mieli czasu, by kupić prezerwatywę. Czy zwykły balonik albo woreczek foliowy jest równie skuteczny jak prezerwatywa?” Młode osoby korzystające z wakacyjnego telefonu zaufania pytały również, czy prezerwatywy mają mikropory i czy można przez to zajść w ciążę w dni płodne, a także – tradycyjnie – czy stosunek przerywany jest skuteczną metodą antykoncepcji.
Najbardziej przeraża fakt, że wiedza nastolatków na temat metod zapobiegania ciąży jest praktycznie żadna. Specjaliści z Grupy Edukatorów Seksualnych „Ponton” przekonali się, że zdaniem wielu nastolatków za pierwszym razem nie można zajść w ciążę. Z kolei raport GfK o aktywności seksualnej młodzieży dowiódł, że zdaniem co dziesiątego nastolatka seks w czasie miesiączki jest bezpieczny. A blisko połowa (!) młodych i aktywnych seksualnie osób jako metodę antykoncepcji stosuję pigułkę po stosunku. Młodzi zapominają, że tego typu tabletki powinny być stosowane jedynie w skrajnych sytuacjach, np. gdy zawiedzie dotychczasowa metoda zapobiegania ciąży – i nie częściej niż raz w miesiącu. Stosowanie „pigułki po” nie może być traktowane jako rutynowa metoda antykoncepcji.
Ale to i tak czubek góry lodowej. Przez kilkadziesiąt lat w Stanach Zjednoczonych pokutował mit, że płukanie pochwy… Coca-Colą chroni przed ciążą. W latach 50. niektóre dziewczyny po stosunku robiły sobie nasiadówki czy płukały pochwę tym popularnym napojem z nadzieją, że kwasowość Coca-Coli zapobiegnie zapłodnieniu. Z raportu GfK wynika, że również w Polsce wierzy w to kilka procent nastolatków. Konieczne okazały się badania, które przeprowadziła Deborah Anderson, profesor ginekologii i położnictwa z Harvard Medical School. Specjalistka ostatecznie dowiodła, że jest to metoda nie tylko nieskuteczna, ale wręcz szkodliwa. Coca-Cola nie ma właściwości plemnikobójczych – może natomiast doprowadzić do stanu zapalnego jamy miednicy, ciąży pozamacicznej czy rozwoju grzybicy.
Z raportu GfK na temat seksualności młodzieży płynie jeszcze więcej przerażających wniosków. Kilka procent młodych osób przyznało, że dobrą metodą antykoncepcji jest kąpiel po stosunku czy leżenie z nogami do góry. Niektórzy są również przekonani, że ciąży zapobiegnie seks na stojąco, irygacja pochwy octem albo kwaskiem cytrynowym. O tej ostatniej „metodzie” pisze jedna z internautek. „Słyszałam, że polecał to ginekolog. Poza tym mój znajomy praktykuje to od dłuższego czasu, bez żadnych innych zabezpieczeń i na razie od półtora roku wszystko jest OK”. A inna forumowiczka dodaje: „Ja słyszałam kiedyś o pewnej dziewczynie, co sobie tampony nasączone octem ‘tam’ wkładała”.
Niektórzy wręcz uważają siebie za samozwańczych ekspertów, jeśli chodzi o „domowe” metody zapobiegania ciąży. I wypisują na forach dyskusyjnych masę przerażających bredni. „Ocet to sposób naszych babć, kwasek cytrynowy również. Nie taki głupi, bo zakwasza środowisko, a to zabija plemniki. Minus? Jak są dni płodne i szyjka otwarta, taki plemnik jeden z drugim będą mieli szczęście i zostaną po stosunku natychmiast zassane do szyjki, to żaden ocet ani cytryna niczego nie zdziałają. Dlatego nie jest to metoda, ale nie można też powiedzieć, że całkiem nieskuteczna, bo jak nie zostaną plemniki wessane (co jest możliwe tylko w trakcie szczytowania kobiety i mężczyzny jednocześnie), to zginą przez ‘zalanie’ roztworem” – czytamy jeden z wpisów. Faktem jest również, że na przykład Egipcjanki w większości wciąż wierzą, że gorąca kąpiel po stosunku zapobiega ciąży. Natomiast w Indiach i w Tajlandii masa nastolatków jest przekonana, że seks podczas miesiączki jest bezpieczny.
Niektórzy młodzi mężczyźni spierają się również, czy podgrzewanie jąder to dobra forma antykoncepcji. Jeden z internautów pisze na forum: „Znalazłem taki artykuł na temat antykoncepcji u mężczyzn: inna metoda to czasowe pozbawianie mężczyzny zdolności do zapłodnienia za pomocą ciepła. Zwiększenie temperatury jąder zmniejsza ich zdolność do wytwarzania plemników. Przegrzanie można uzyskać przez noszenie specjalnej bielizny przyciskającej jądra do podbrzusza albo poddając się zabiegowi USG – 10 minut podgrzania zanurzonych w wodzie jąder falami ultradźwiękowymi pozbawia płodności na sześć miesięcy. Co o tym sądzicie? Czy wiecie, ile takie USG może kosztować i czy każdy może się temu poddać?” Na ten temat nie ma jednak wiarygodnych badań, wiadomo jednak, że długotrwałe podgrzewanie narządów płciowych może doprowadzić nawet do trwałej bezpłodności.
Specjaliści z Grupy Edukatorów Seksualnych „Ponton” przyznają, że stan wiedzy nastolatków na temat seksualności i antykoncepcji nie napawa optymizmem. Jak twierdzą, z analiz, które przeprowadzili, wyłania się obraz osamotnionej młodzieży, która nie ma się kogo radzić w sprawach seksu. Efekt taki, że młodzież, poddana presji i narażona na wpływ pornografii, podejmuje decyzje dotyczące współżycia, które często są tragiczne w skutkach. Zdaniem specjalistów w Polsce wciąż nie ma rzetelnej edukacji seksualnej, a młodzi ludzie na tematy intymne rzadko kiedy rozmawiają z dorosłymi, np. rodzicami. Zajęcia „Wychowanie do życia w rodzinie” to tylko 14 godzin w ciągu roku – mówi o tym rozporządzenie Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Ewa Podsiadły-Natorska