Paweł poznał Klaudię podczas festiwalu muzyki disco polo w Ostródzie. Oboje byli fanami zespołu Boys. Jak opowiadają znajomi, od razu między nimi "zaiskrzyło", a przy piosence „Jesteś szalona" nie można ich było od siebie oderwać. Tak zaczyna się romantyczna historia opisana we wczorajszym „Fakcie", która prawie skończyła się tragedią.
Znajomość dwójki młodych ludzi rozwijała się owocnie. Ciepły dzień postanowili spędzić na pikniku w pszenicy. Paweł, jak przystało na gentlemana, zaopatrzył się w kocyk, nazrywał jabłek i poszedł do Klaudii. Oboje zakupili najpotrzebniejsze rzeczy do biesiady wśród kłosów i udali się na miejsce upatrzone przez kawalera:
„Wychowałem się na wsi, dla mnie najpiękniej pachnie pole dojrzałego zboża. Zabrałem tam Klaudię" – zdradził „Faktowi".
Zabawa trwała w najlepsze, młodzi byli pogrążeni w pocałunkach i pieszczotach. Upał dnia tak ich znużył, że zasnęli we własnych ramionach. Ze snu wyrwał ich warkot i złowrogi cień. Tragedia wisiała w powietrzu, tak przynajmniej twierdzi Paweł:
„Wielka, rozpędzona maszyna sunęła prosto na nas. Do dziś przed oczyma mam przerażający widok kręcącego się wrzeciona. Śmierć zajrzała nam w oczy".
Pszeniczni kochankowie w pośpiechu zbierali własne rzeczy i uciekali, ile sił w nogach. Z całej sytuacji Klaudia wyciągnęła jedną nauczkę:
„Już nigdy nie pójdę turlać się w zbożu. Może to znak od Boga, żeby nie gnieść tego, z czego robi się chleb".
A może to znak, aby miejsce igraszek wybierać bardziej starannie? historia nadaje się do tomiku opowiadań pod tytułem: „Sielskie przygody Polaków na wakacjach o zabarwieniu erotycznym".