zniknać we własnym lustrze.

Kiedy Anka kończyła 20 lat, waga, na którą wchodziła, pokazywała 36 kiloA może tyle wa...
zniknać we własnym lustrze.
15.07.2009

Kiedy Anka kończyła 20 lat, waga, na którą wchodziła, pokazywała 36 kilo

A może tyle ważyły jej kości i strach, że za chwilę przytyje? Wtedy chciała jednego – żeby było jej jak najmniej.

To był początek studiów na Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Wchodziła do sklepu i zanim coś kupiła, obliczała, ile to będzie kalorii. Liczby układały się w długie rzędy i w końcu rezygnowała. Bo mogła przytyć kilka deko. A przecież chciała stracić na wadze, a tak naprawdę – stracić siebie. Tak to widzi z perspektywy. Dlatego tak gwałtownie spadła z 61 kilogramów, które utrzymywała przy swoim wzroście 170 cm. Ale wciąż było jej za dużo.Wpadłam w pułapkę odchudzaniaFot. Getty Images/FPMKoleżanki z liceum przestały poznawać ją na ulicy. Kiedy siadała, kości dotykały podłoża i zrywała się z sykiem bólu. Dlatego wybierała chodzenie. Tak naprawdę aż do odwiezienia do szpitala przy ul. Francuskiej cały czas konsekwentnie odchodziła od siebie. Na oddziale chorób przemiany materii stwierdzono u niej anoreksję. Niedawno, kiedy dowiedziała się z mediów o kolejnej śmierci dziewczyny, która podobnie próbowała się odchudzić, zdecydowała się opowiedzieć o sobie. Żeby ktoś mógł z tego skorzystać.Dla mamy i tatyGdy popatrzeć na jej życie, wydaje się, że powinno jej się udać. Ania Jarzębska, rocznik 1977, wzorowa uczennica, zawsze świadectwa z czerwonym paskiem. Kiedy była małą dziewczynką, nosiła rozpuszczone loczki. Znajomi rodziców zatrzymywali się na ulicy, żeby pochwalić, jaką mają śliczną córeczkę. A ona uśmiechała się, kłaniała. Chciała być dobrym, grzecznym dzieckiem, z którego będą dumni mama i tata. I udawało się, harmonia rodzinna trwała. mama uczyła w jednej z gliwickich szkół matematyki. Tata wykładał na politechnice. Oboje mieli aspiracje, żeby córka i syn (ma też młodszego brata) coś w życiu osiągnęli. Dlatego ojciec często siadał z nią do matematyki, żeby była najlepsza w szkole. Godziła się na to pełna wewnętrznej niechęci, ale ważne było, żeby tata nie krzyczał i był zadowolony. To wtedy zaczęły się ich toksyczne relacje. Chciała iść na geografię, lubiła długie spacery w pola, czytała o innych krajach, sama uczyła się języków. Ale żeby nie denerwować ojca, poszła na ekonomię, bo to bliżej jego matematyki. Z tej chęci niedenerwowania innych sama zaczęła się denerwować. Nie chce podawać imion rodziców. – Bo tak naprawdę nie mogę mieć do nich żalu – mówi. – Sama jestem sobie winna.Lęk przed chlebemNa studiach zaczęła uczyć się języków: francuskiego, hiszpańskiego, włoskiego. To tak jakby nie podróżując, wybierała się do ulubionych krajów. Wieczorami zamiast szykować się do spania, kartkowała słowniki i wkuwała tysiące słówek. Właściwie powoli rezygnowała ze snu, szkoda było na niego tracić czas. Ostatecznie wystarczyły jej dwie, trzy godziny. Tak samo konsekwentnie zaczęła rezygnować z ciała. – Skąd mi się nagle wzięła taka siła woli? – zastanawia się. Zawsze marzyła, żeby być szczupłą, jak dziewczyny z reklam. Akceptowane już tylko ze względu na swój ładny wygląd. Teraz przystąpiła do ataku na kilogramy.– Zaczęłam bać się jedzenia, niosło zagrożenie – opowiada. – Bałam się nawet na nie patrzeć. Najlepiej jej było, kiedy nic nie brała do ust. Wtedy nie miała wyrzutów sumienia, że przytyje. – Cały czas byłam w stresie, że przybiorę na wadze – mówi. Pod koniec ograniczała się do szklanki mleka dziennie. Kiedy dawne ubrania zaczęły na niej wisieć jak worki, nie wychodziła z dziecinnych spodni z długimi nogawkami, przysłanych przez ciocię ze Stanów. Na dodatek narzuciła sobie mordercze tempo ćwiczeń, które miały poprawić jej kondycję. Biegała kilka godzin na bieżni. Zakładała plecak naładowany słownikami i wyjeżdżała na rowerze na kilkunastokilometrową przejażdżkę. Pamięta, że paski na ramiona czasem przecierały jej skórę do krwi. – Żyłam w zamkniętym świecie jak maszyna. Na nic nie zwracałam uwagi, nic do mnie nie docierało – wspomina. – Przestałam patrzeć w lustro. Chciałam schudnąć, uciec od siebie, od rzeczywistości? Chciałam, żeby w tym lustrze w ogóle mnie nie było.

4 kilo więcejZaczęły dawać o sobie znać efekty wyniszczenia organizmu. Była coraz słabsza, nie miała siły wejść na piętro. Kręciło jej się w głowie, zaczęło wariować serce. – Potem lekarze mówili, że przy takiej wadze musiało wysiąść – opowiada. Zaczęły wypadać jej garściami włosy. Nie mieszkała z rodzicami, więc nie widzieli, jak schudła. Egzaminy zdawała z bardzo dobrymi wynikami. Nikt nie miał do niej zastrzeżeń. Tylko ona sama do siebie, że wciąż za dużo waży. Koleżanki starały się podkarmiać ją chipsami, ciastem. Jadła, ale zaraz potem wymiotowała. Aż pewnego dnia zawieźli ją do szpitala i podłączyli sondę, żeby mogła odzyskać siły.Nigdy nie lubiła tłumu. Teraz nie mogła znieść otoczenia lekarzy, pielęgniarek, pacjentów. Kiedy wyjęli jej sondę, zaczęła jeść, żeby tylko stamtąd uciec. Wypisała się na własne żądanie po dwóch tygodniach. Ważyła wtedy już o 4 kilogramy więcej. Po rozmowach ze szpitalną panią psycholog wiedziała, że jest chora i musi się leczyć. Zaczęła brać udział w zajęciach terapii grupowej dla uzależnionych. Zrozumiała, że to jej walka o życie.Każdego rankaPowrót do normalnego jedzenia trwał kilka miesięcy. Podczas terapii dotarło do niej, że chcąc się zagłodzić, chciała zwrócić na siebie uwagę. Dotąd nie sprawiała problemów, teraz chciała, żeby zobaczyli, że czuje się samotna i nie radzi sobie ze sobą. Poczuła, jak nisko siebie ceni. Jak bez obrony dawała się krzywdzić nawet bliskim, którzy chcieli, żeby żyła według ich recepty. Postanowiła to zmienić. Obroniła na piątkę magisterkę o stosunkach międzynarodowych i, żeby zapomnieć o swoich problemach, została wolontariuszką w hospicjum. – Żeby ktoś skorzystał z mojego życia – mówi.Kiedy pierwszy raz umarła przy niej jej podopieczna, nie wytrzymała – wybiegła i wymiotowała. – Nie mogłam się przyzwyczaić, za każdym razem chciałam umrzeć z moimi chorymi – opowiada. – Kochałam człowieka, a on odchodził.Odeszła, bo wróciły kłopoty ze sobą. Czasem miała dość wszystkiego, chciała uciekać od świata, zaszyć się gdzieś. Konsultowała się u psychiatry, który stwierdził, że to objawy depresji. – Ale wie pani, powiedzieć komuś, że się było w psychiatryku, to człowieka biorą za wariata – zwierza się. – A ja wiem, że czasem się gdzieś gubię, i walczę, żeby się znaleźć.Podjęła pracę w firmie przekładów tekstów ekonomicznych na języki obce. Niestety, ostatnio dają jej coraz mniej zamówień. Zaczęła odwiedzać rodzinę wielodzietną i pomagać w opiece nad kilkuletnimi dziećmi. – Kocham je, nie wiem, czy to ja im pomagam, czy one mi – przyznaje. – Czy pani mnie rozumie? – patrzy na mnie, kończąc opowieść. Czasem dopada ją strach, że wszystko się może powtórzyć. Ale wstaje z łóżka, upina włosy i spokojnie patrzy sobie w twarz w lustrze. A to największy sukces każdego dnia.

Polecane wideo

Komentarze (58)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 20.08.2011 00:25
ja mam 16 lat ważę 45kg do wzrostu 168cm i mam duży brzuch, na którym nie ma nawet odrobiny tłuszczu, mam chora śledzionę, ludzie smieja sie ze mnie ze wygladam jakbym byla w ciazy i daja rady zebym schudla ;/
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 25.08.2009 12:34
a ja schudlam 32 kg i sie bardzo z tego ciesze ;-) bo teraz przynajmiej wygladam mam 171 i waze 57 kg
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 24.08.2009 22:26
ja mam 174 cm i waze 63kg.chciala bym schudnac ale nie udaje mi sie to...jak juz uda mi sie schudnac pare kilogramow to zaraz przybieram na wadze..chcialbym zrzucic pare kilo i utrzymac ta wage...wicie dziewczyny jak mozna to osiagnac??
zobacz odpowiedzi (1)
Anonim (Ocena: 5) 21.07.2009 23:43
Tu chyba nie o to chodziło.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 21.07.2009 13:25
niektórzy mają większe problemy więc ciesz się że jesteś zdrowa i nie masz sporej nadwagi...
zobacz odpowiedzi (1)

Polecane dla Ciebie