Kiedy jakiś czas temu zapytano obcokrajowców, z czym kojarzą im się Polacy, wspominano o naszej gościnności, pracowitości, poczuciu humoru, ale także kiepskim guście i ogólnym zaniedbaniu. Naszej osobowości nie można prawie nic zarzucić, ale powierzchowność pozostawia wiele do życzenia. Potrafimy się dobrze ubrać, dbamy o swoją higienę, ale zapominamy o drobnych szczegółach, które psują całe dobre wrażenie. Najgorzej wygląda kwestia naszych zębów, których mamy w ustach coraz mniej, a nawet jeśli są wszystkie – prezentują się fatalnie.
Teoretycznie nie ma się czemu dziwić. Przez długie lata nie nauczono nas dbania o zęby. Media, ani lekarze nie informowali o tym, co zrobić, aby były zdrowe i piękne. Dopiero niedawno Polacy odkryli płyny do płukania ust oraz nitki dentystyczne. Wcześniej ograniczaliśmy się do najprostszej pasty, jednej szczoteczki na kilka lat i mycia zębów, kiedy tylko sobie o tym przypomnimy. W najlepszym wypadku raz dziennie. Unikaliśmy także dentystów, którzy kojarzą nam się z bólem i ogromnym wydatkiem.
Dzisiaj, kiedy posiadamy większą wiedzę i możliwości, wcale nie jest lepiej. Próchnica to nasze dobro narodowe, o które dbamy, jak żaden inny naród na świecie.
Wyniki badań na ten temat są szokujące. Okazuje się, że o wiele łatwiej wskazać Polaka, który ma chore i zniszczone zęby, niż takiego, który może się pochwalić zdrowym i pięknym uśmiechem. Bo takich praktycznie nie ma! W naszym kraju próchnicę można uznać za najczęstszą chorobę, która dotyka niemal każdego. Wśród dorosłych rodaków aż 99,9 procent ma zepsute zęby.
Na taki stan rzeczy pracujemy ciężko od najmłodszych lat. Już w wieku 6 lat próchnica dotyka ponad 80 procent populacji, a za to należy winić przede wszystkim rodziców. Nie uczymy dzieci dbania o higienę jamy ustnej, a tym bardziej nie odwiedzamy z nimi dentysty. Z czasem jest już tylko gorzej – wśród nastolatków w wieku 12-18 lat próchnicę wykryto, w zależności od badań, u 80-95 proc. z nich.
Dlaczego nic z tym nie robimy? Większość Polaków wychodzi z założenia, że to choroba, której nie da się uniknąć, więc szkoda czasu i pieniędzy na przeciwdziałanie.
Konsekwencje są oczywiste – nasze zęby są coraz bardziej zepsute, a także gorzej wyglądają. Postępująca choroba prowadzi do nieodwracalnych zmian, o czym przekonuje się większość Polaków. Zaledwie 5,4 proc. dorosłych rodaków może się pochwalić pełnym uzębieniem. Oznacza to, że ponad 94 procent ma widoczne braki! Wielu z dzisiejszych 6-latków, którzy tak masowo chorują na próchnicę, musi liczyć się z tym, że w przyszłości będą musieli odwiedzić nie tylko dentystę, ale i protetyka.
Co trzeci badany przyznaje, że odwiedza gabinet stomatologiczny raz w roku, ale zdecydowanie częściej zwracamy się o pomoc do specjalisty, kiedy zęby zaczynają nas boleć. Zgodnie przyznajemy, że nie ma sensu wcześniej, bo próchnica i tak w końcu się u nas rozwinie. Wolimy leczyć, niż zapobiegać.
Macie podobne spostrzeżenia?