To ostatnio jeden z najmodniejszych trendów żywieniowych, choć dieta ketogeniczna narodziła się blisko sto lat temu i początkowo wcale nie służyła odchudzaniu. Pierwotnie stworzono ją dla leczenia różnych odmian epilepsji, nawet w ostrych przypadkach lekoopornych. U stosujących ją pacjentów faktycznie zauważono znaczący spadek ataków padaczkowych.
Odnotowano również, że dieta pomaga odwrócić skutki poważnych schorzeń degenerujących mózg, m.in. choroby Alzheimera czy Parkinsona. Dzięki niej można na dłużej zachować sprawność umysłową i ustrzec się przed zanikami pamięci w podeszłym wieku.
Zobacz także: Dieta Anny Lewandowskiej. Ile na niej schudniesz?
Z czasem dietę ketogeniczną zaczęto zalecać także osobom cierpiącym na nowotwory, depresję, cukrzycę, niewydolność serca, refluks żołądkowo-przełykowy, zespół jelita drażliwego, reumatoidalne zapalenie stawów czy zaburzenia snu. Zdaniem zwolenników tego programu żywieniowego korzyścią z jego stosowania jest również kontrola wagi i zapobieganie nadwadze czy otyłości. Nic dziwnego, że w epoce kultu smukłego ciała dieta keto cieszy się coraz większą popularnością. Na czym polega?
Dieta ketogeniczna ma sprawić, że nasze ciało przestawi się ze spalania cukru – jako głównego źródła energii – na spalanie tłuszczu, co ma bardzo pozytywny wpływ na zdrowie i sylwetkę.
W wyniku zminimalizowania spożycia węglowodanów organizm musi sięgnąć po zmagazynowane rezerwy tłuszczu do wytworzenia energii. Podczas tego procesu wątroba przekształca niektóre tłuszcze w ciała ketonowe, zwane też ketonami. W normalnych warunkach w naszej krwi krąży ich niewiele, ale za sprawą odpowiedniej diety poziom tych związków wzrasta do bardzo wysokiego poziomu.
Ketony nazywa się często „superpaliwem” dla organizmu, ponieważ są bardziej efektywnym źródłem energii niż glukoza. Dzięki nim normalizuje się ciśnienie krwi, spada poziom „złego” cholesterolu i trójglicerydów, zmniejsza się stężenie cukru i insuliny oraz wraca równowaga hormonalna. „Dieta ketogeniczna przyczynia się do spadku wagi” – przekonuje dr Eric Westman, ekspert w dziedzinie otyłości i dyrektor Duke Lifestyle Medicine Clinic.
Głównym źródłem kalorii w tej diecie są tłuszcze pochodzące z różnych źródeł – znajdziemy je zarówno w mięsie, jak i maśle, śmietanie, serze żółtym, jajkach, orzechach, awokado czy olejach roślinnych (np. oleju kokosowym albo oliwie z oliwek). Zaleca się także niskowęglowodanowe warzywa i owoce: brokuły, cukinię, szparagi, kalafiora, sałatę, ogórki, truskawki, jagody, maliny lub wiśnie.
Zobacz także: 7 sytuacji, w których absolutnie nie powinnaś chudnąć!
Najważniejsze jest zasadnicze ograniczenie spożycia węglowodanów, ponieważ każdy dodatkowy gram zawierających je produktów może zaburzać proces wytwarzania ketonów. Na liście przysmaków zakazanych są m.in. wyroby zbożowe, makarony, kasze, słodycze, lody, dżemy oraz wszelka żywność wysoko przetworzona. Należy pamiętać, że „ukryte” węglowodany znajdują się także lekarstwach (chociażby syropach), pastach do zębów czy kosmetykach (np. kremach z gliceryną albo balsamach do ciała).
Dieta ketogeniczna jest niezwykle efektywna, jednak budzi też kontrowersje. Wielu specjalistów podkreśla, że długotrwałe stosowanie tego programu żywieniowego może prowadzić do niedoboru witamin i składników mineralnych. Dlatego należy pamiętać o suplementacji, chociażby preparatami z witaminą D czy wapniem.
„Dieta keto nie jest zrównoważona w dłuższej perspektywie, nie nauczy cię zdrowych nawyków żywieniowych. Jest dobra dla szybkiej utraty masy ciała, jednak większość osób nie potrafi zrezygnować z makaronów, pieczywa, nie mówiąc już o owocach i ziarnach” – przekonywała niedawno na antenie CNN znana amerykańska dietetyczka Lisa Drayer.
Wielu ekspertów przekonuje, że znacznie korzystniejszym rozwiązaniem jest spożywanie odpowiednich produktów we właściwych proporcjach. Za najskuteczniejszą uchodzi metoda 80/20 – 80 proc. naszej diety powinny stanowić produkty świeże i nieprzetworzone (warzywa, owoce, produkty pełnoziarniste, zdrowe tłuszcze i białka), zaś 20 proc. to nasze kulinarne zachcianki.