O tym, co oznacza skrót AA, wszyscy wiedzą. Rzadko mają jednak pojęcie, czym jest AŻ. Anonimowi Żarłocy, bo o nich chodzi, to osoby mające problem z niekontrolowanym jedzeniem. Są uzależnieni od zajadania się. Większość osób wzrusza ramionami, kiedy słyszy, że taki problem jest i porównuje go z alkoholizmem, jednak objadanie się wcale nie jest mniej destrukcyjne. Może przyczynić się do otyłości, a w związku z tym do poważnych chorób, które nierzadko skutkują śmiercią. Osoby uzależnione od jedzenia, podobnie jak alkoholicy, często nie potrafią normalnie funkcjonować w społeczeństwie, mało tego, ich problem bywa skutkiem braku społecznej akceptacji i niemożności realizacji potrzeby przynależności do grupy. Czasami chodzi też o zajadanie nerwów albo wynagradzanie sobie trudów. Na niekontrolowane jedzenie składa się wiele czynników i przebiega ono na różne sposoby w zależności od osoby.
Chorzy, zajadający smutki, znajdują wsparcie właśnie w AŻ. W wielu przypadkach nie czują się wystarczająco rozumiani przez rodzinę i znajomych. Nierzadko są przez nich wyśmiewani i skreślani jako osoby słabe, gorsze od innych i takie, które w życiu nic już nie osiągną.
U Eweliny (imię zmienione) problem z niekontrolowanym jedzeniem pojawił się kilka lat temu, ale na początku go zignorowała. Dopiero, gdy przybrał mocno na sile, a ona zaczęła mieć problemy osobiste, zgłosiła się do poradni specjalistycznej i poprosiła o pomoc. Chciałaby opowiedzieć o swoich doświadczeniach i ostrzec. Dziewczyna zaczyna swojego maila do naszej redakcji od słów: „Miałam problem z niekontrolowanym jedzeniem, ale nigdy nie byłam grubaską, więc go lekceważyłam...”
Zobacz także: Jak zwalczyć obżarstwo? PORADY
Fot. Thinkstock
- Mój rozmiar nigdy nie przekroczył 38. Dziwne prawda? Niektórzy pomyślą pewnie, że wymiotowałam, ale ja nigdy nie byłam bulimiczką. U mnie chodzi o objadanie się do oporu, nawet kiedy jest mi niedobrze i czuję się chora z przejedzenia. Po prostu jem dalej, to silniejsze ode mnie. Zupełnie jak wewnętrzny nakaz, że muszę jeść, jeść i jeść, dopóki napięcie nie zniknie. Po chwilowej ekscytacji, związanej z zaspokojeniem zachcianki, przychodzą wyrzuty sumienia i rozpacz. Postanawiam wtedy: nie tknę jedzenia, dopóki nie będę wściekle głodna. W ten sposób utrzymuję wagę w normie.
Pewnego dnia Ewelina zemdlała z głodu...
- Można się śmiać, że osoba cierpiąca na niekontrolowane jedzenie mdleje z głodu, ale to prawda. Mój rekord zaparcia wynosi 10 dni. Zemdlałam na przystanku autobusowym i ktoś wezwał karetkę. W szpitalu powiedziałam, że robię sobie głodówkę oczyszczającą. Lekarz ponarzekał tylko na modę na medycynę niekonwencjonalną i zażartował, że to chyba nie dla mnie. Ostrzegł jeszcze przed konsekwencjami takiego postępowania i na tym koniec.
Fot. Thinkstock
Ewelina opowiada, jak wygląda jej napad obżarstwa.
- Stan, wygląd ani nawet zapach jedzenia nie mają dla mnie w takim momencie żadnego znaczenia. Czuję tak silną potrzebę, że potrafię zjeść zimne spaghetti, które zostawiłam poprzedniego dnia na kuchence, przeterminowany jogurt czy zimnego kotleta z lodówki. Przeplatam zimne z gorącym, kwaśne ze słodkim. Oczywiście bunt żołądka czasami się zdarza, ale raczej rzadko. Kiedyś dorwałam się do zupki chińskiej i schrupałam nieugotowany makaron. Czasami, gdy mam napad, którego nie mogę powstrzymać, idę do sklepu i kupuję gotowe dania oraz słodkie i słone przekąski.
W koszyku Eweliny ląduje przeważnie kilka czekolad, kilka paczek chipsów, słodkie deserki, mrożone pizze i zapiekanki, gotowe pierogi, gołąbki, itp.
- Nie wiem, jak wiele jestem w stanie pochłonąć. Zachowuję się niczym w amoku. Wracam szybko do domu i myślę tylko o jedzeniu...
Zobacz także: Wielkie obżarstwo w WC! Co 10. z nas objada się w toalecie, żeby nikt nie widział...
Fot. Thinkstock
- Szybko wkładam gotowe danie do mikrofalówki i zjadam je może w minutę... W międzyczasie wkładam do mikrofali drugie danie i podjadam chipsy, orzeszki oraz czekoladę. Pakuję je do ust garściami.
Potem pojawiają się wyrzuty sumienia.
Boli mnie brzuch, jest mi niedobrze i mam ochotę umrzeć. Brzydzę się sobą, ale nie potrafię się opamiętać. Za każdym razem czynię postanowienie, że zrzucę to podczas głodówki. Faktycznie, udaje się. Kilka dni bez jedzenia po obżarstwie to norma i dlatego udaje mi się zachować normalną sylwetkę. Gdyby ktoś spojrzał na mnie na ulicy, na pewno nie powiedziałby: „Ta dziewczyna ma problem z niekontrolowanym jedzeniem”.
Z chorobą Eweliny są związane także bardzo wstydliwe sytuacje...
Fot. Thinkstock
- Kiedyś nie mogłam powstrzymać się w sklepie na widok batonika. W dziale ze słodyczami akurat nikogo nie było, więc po chwili niepewności wpakowałam go sobie do ust. Nie chodziło o to, że nie miałam zamiaru za niego zapłacić. Wstydziłam się swojej niekontrolowanej potrzeby. Niestety po chwili pojawiła się klientka i zauważyła moją pełną buzię i pusty papierek w dłoni. Nic nie powiedziała, ale miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
To jednak nie wszystko.
- Pracuję w małej firmie. Kiedyś podczas firmowej Wigilii kilka osób było świadkiem mojego łakomstwa. Nie mogłam oderwać wzroku od jedzenia. W tamtym momencie nie interesowały mnie rozmowy, co współpracownicy o mnie pomyślą, itd. Zaczęłam jeść. Nie wiem, ile dokładek sałatki sobie nałożyłam i ile kawałków ciasta pochłonęłam. Kiedy się opamiętałam, zauważyłam, że rozmowy ucichły, a ludzie przyglądają mi się dziwnie. Zaczęłam mówić coś o tym, że niedawno byłam na głodówce oczyszczającej i mój żołądek się zbuntował. To moja stała wymówka, taka na wszelki wypadek...
Fot. Thinkstock
Sytuacja przerosła Ewelinę, gdy rodzina się od niej odwróciła, a facet powiedział, że ona musi zacząć się leczyć.
- Chociaż nie mieszkałam już wtedy z rodzicami, widywaliśmy się dość często i mój problem wyszedł na jaw. Usłyszałam, że muszę coś z tym zrobić. Matka posunęła się nawet do stwierdzenia, że wszyscy faceci nie bez powodu mnie rzucają. Ojciec nie był lepszy i spytał, jak można nie potrafić zahamować swoich popędów. Od tamtej pory z nimi nie rozmawiam. To ludzie starej daty, którzy nie mają pojęcia o zaburzeniach żywieniowych i takie osoby jak ja postrzegają jako degeneratów. Mimo wszystko zabolało. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam o poszukaniu pomocy.
Główną rolę w podjęciu silnego postanowienia odegrał jednak facet Eweliny.
- Poznałam świetnego chłopaka. Przez jakiś czas udawało mi się ukrywać problem, ale kiedyś M. wyszedł za mną z łóżka w środku nocy i zobaczył jak pochłaniam naraz kilka drożdżówek. Byłam tak zaabsorbowana jedzeniem, że na początku go nie dostrzegłam. Po długiej rozmowie postawił warunek: Muszę coś z tym zrobić.
Ewelina dołączyła więc do AŻ. Liczy na to, że terapia przyniesie efekt.
Zobacz także: Co dzieje się z twoim ciałem, gdy zjesz za dużo?