Magda, lat 27, żyje aktywnie, jest zdrowa. Ma tylko jeden problem: jest uzależniona od jedzenia. I nie chodzi o to, że ciągle chodzi głodna, a o to, że jedzenie zdominowało jej życie. Magda je, gdy jest smutna i gdy jest szczęśliwa. Kiedy chce się pocieszyć i nagrodzić. Kiedy wpada w depresję i entuzjazm. Kiedy jej samoocena spada do zera i kiedy wydaje jej się, że mogłaby przenosić góry. Kiedy robi coś miłego i coś nieprzyjemnego. Zawsze znajdzie dobry powód, by wrzucić coś na ruszt.
„Zorientowałam się, że mam problem parę miesięcy temu. Najpierw wracałam z pracy przybita, bo coś poszło nie tak. Wstąpiłam więc do cukierni, stwierdziłam, że mam wszystko gdzieś i kupiłam sobie wielkie ciastko z kremem. Od razu poprawił mi się humor. Nie mogłam się doczekać, aż siądę w swoim pokoju, odetnę się od wszystkich i zjem to ciastko. To był mój przepis na szczęście” – wspomina. Tyle że kilka dni później sytuacja w pracy się zmieniła – szef pochwalił ją publicznie. Wspomniał nawet o podwyżce. „Kiedy wracałam do domu, byłam tak zadowolona, że wstąpiłam do cukierni i w nagrodę wybrałam największe ciastko. Wmówiłam sobie, że mi się należy”.
Wróg i przyjaciel
Emocjonalny stosunek do jedzenia sprawia, że jedzenie w zasadzie przestaje być jedzeniem. Staje się jednocześnie wrogiem i przyjacielem. A przede wszystkim towarzyszem w szczęściu i niedoli. Do jedzenia zmusza stres, złość, smutek, radość, nuda. Nawet jeśli wiadomo, że poprawa będzie chwilowa. Tracisz kontrolę nad swoimi potrzebami. Wpadasz w nałóg jedzenia.
„Kiedy w mózgu obniża się stężenie hormonów szczęścia i zaczynamy czuć się coraz bardziej podle, gwałtownie wzrasta ryzyko sięgania po jedzenie w celu poprawy samopoczucia. Od tej chwili zaczyna się ono stawać niebezpiecznym narkotykiem” – pisze dr Marek Bardadyn w książce „Nałóg jedzenia” (wyd. Rebis 2011). Osoba mająca emocjonalny stosunek do jedzenia wcale nie musi jeść dużo. Ale ma problem, jeśli o jedzeniu nieustannie myśli, odmawia sobie pożywienia za karę albo ćwiczy w ten sposób swój charakter.
Na emocjach się nie kończy
Emocjonalny stosunek do jedzenia może mieć źródło już w dzieciństwie. To przecież rodzice i dziadkowie decydują o tym, co trafia na talerz dzieci. I to oni bardzo często nagradzają je słodyczami. Od najmłodszych lat batonik kojarzy nam się więc z czymś pozytywnym, przyjemnym. Wchodzimy z tym przekonaniem w dorosłe życie. „Rodzice, całkiem nieświadomie, przygotowywali w ten sposób u dziecka grunt pod rozwój uzależnienia od słodyczy, czyli jednej z bardziej zdradliwych odmian nałogu jedzenia” – pisze dr Bardadyn.
Tyle że emocjonalne jedzenie to problem, który na emocjach się nie kończy. Pojawia się nadwaga, która może doprowadzić do otyłości, cukrzyca, wysokie ciśnienie, problemy z krążeniem. Organizm zaczyna chorować. „Jeśli jesz tak długo, aż czujesz się wypchana i niezadowolona, to sygnał, że coś jest nie tak” – mówi psycholog dr Leslie Becker-Phelps cytowana przez portal WebMD. Tak, to prawda, że pokusy znajdują się na każdym kroku. Ale człowiek, który od jedzenia nie jest uzależniony, nie tylko umie się im oprzeć, ale wręcz nie zwraca na nie uwagi. W przeciwieństwie do osoby w nałogu jedzenia.
Utrata kontroli
Gdy masz emocjonalny stosunek do jedzenia, wszystko, co związane z tą czynnością, wymyka ci się spod kontroli. Możesz np. narzucić sobie dyscyplinę, że będziesz spożywała tylko cztery posiłki dziennie. Ale i to nie zdaje egzaminu. Bo, jak tłumaczy dr Marek Bardadyn w swojej książce, im bardziej wydłużasz odstępy między posiłkami, zwłaszcza po męczącym, stresującym dniu, tym bardziej tracisz kontrolę nad sytuacją. W pewnym momencie pojawiają się myśli typu: „A właściwie dlaczego miałabym odmawiać sobie jedzenia? Miałam ciężki dzień, należy mi się więc jakaś nagroda, przyjemność”. Skutek taki, że urządzasz sobie ucztę. I coraz bardziej wpadasz w nałóg.
Dr Bardadyn tłumaczy, że powstawanie nałogu jedzenia to przede wszystkim rezultat błędów popełnianych przez nałogowca, który poprzez niewłaściwe decyzje w zakresie sposobu odżywiania i stylu życia coraz bardziej zwiększa ryzyko uzależnienia się od jedzenia. W pewnym momencie nie jesteś już w stanie przeciwstawić się narastającemu nałogowi wyłącznie siłą woli.
Trudne wychodzenie z nałogu
Rozwiązanie problemu bardziej dotyczy emocji niż samego jedzenia. Od czego możesz zacząć walkę z uzależnieniem? „Sporządź listę tego, co cię stresuje i opracuj strategię, w jaki sposób mogłabyś przejąć kontrolę nad trudną sytuacją” – radzi psycholog dr Patricia Farrell cytowana przez portal WebMD. Chodzi o to, by stres cię nie zaskoczył, by przygotować się na kryzysową sytuację. Początki na pewno nie będą łatwe, ale z czasem nauczysz się kontrolować swoje emocje, zwłaszcza w trudnych sytuacjach.
„Wychodzenie z nałogu wiąże się z bardzo osobistymi doświadczeniami, ponieważ każdy organizm inaczej odpowiada na ograniczenie dostępu do pustych kalorii” – pisze dr Marek Bardadyn. I dodaje, że leczenie uzależnienia to wysiłek nie tylko dla nałogowca, ale również dla terapeuty. Musisz mieć bowiem świadomość, że czasami nałóg jest zakorzeniony tak bardzo, że konieczna okazuje się pomoc specjalisty. Nałogowiec w pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że stracił nad sobą kontrolę. A wtedy pomoc terapeuty okazuje się niezbędna. Zresztą pomyśl o tym inaczej: gdybyś była w stanie samodzielnie pokierować swoim postępowaniem, nie byłoby żadnego problemu, prawda?
A co możesz zrobić na własną rękę? Dr Patricia Farrell podpowiada: „Kiedy pojawi się chęć na coś słodkiego – z powodu smutku albo znudzenia – przeczekaj to. Powiedz sobie, że zjesz za chwilę. Zyskasz w ten sposób trochę czasu i zobaczysz, że twoja nagła potrzeba minie. A nawet jeśli w końcu i tak sięgniesz po przekąskę, poczujesz, że jesteś w stanie odzyskać kontrolę nad jedzeniem”.
Dr Farrell radzi również, aby znaleźć zastępców jedzenia. Na przykład, kiedy będziesz miała ochotę coś zjeść, po prostu się czymś zajmij. Dobrym pomysłem jest aktywność fizyczna. Pomoże choćby z tego względu, że ruch to lekarstwo na stres. A emocjonalne jedzenie bardzo często jest właśnie skutkiem przeżywania stresu. „Prawda jest taka, że nie zawsze emocjonalne jedzenie jest niezdrowe. Przecież to normalne, że jedzenie towarzyszy nam, gdy świętujemy coś w gronie przyjaciół. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy taka sytuacja ma miejsce coraz częściej” – sumuje dr Leslie Becker-Phelps.
Ewa Podsiadły-Natorska