Choć tyle się mówi o zbilansowanej diecie i zdrowym trybie życia, Polacy wciąż pozostają w tyle za innymi. Przez złe odżywianie żyjemy średnio krócej o siedem lat niż reszta Europejczyków. W naszym jadłospisie brakuje ryb, świeżych warzyw i owoców, przepadamy natomiast za wszystkim, co tłuste i słodkie. Dlatego tym bardziej godne pochwały są osoby, które dbają o to, aby na ich talerz trafiały posiłki zdrowe i wartościowe. Problem w tym, że także w zdrowym odżywianiu można się zatracić do granic zdrowego rozsądku.
Zazwyczaj zaczyna się niepozornie. Przechodzimy na dietę i zaczynamy eliminować coraz więcej pokarmów z jadłospisu. Później zmieniamy dietę na jeszcze bardziej rygorystyczną, która w naszym mniemaniu jest najzdrowsza. Sprawdzamy liczbę kalorii każdego produktu i skrzętnie je dodajemy. Czytamy etykiety i odrzucamy artykuły, które mają podejrzany skład. Sięgamy tylko po produkty ekologiczne. Dochodzimy do momentu, w którym wydaje nam się, że najzdrowsze byłoby tylko to, co spadłoby z drzewa, a co my same byśmy zebrały.
Na ortoreksję częściej chorują kobiety, zwykle zamożne perfekcjonistki. To osoby, które mają dużą samodyscyplinę i zasady, których się trzymają. Są skupione na sobie, chcą mieć nad wszystkim kontrolę, ale nie potrafią cieszyć się z drobnych przyjemności. W zaawansowanej fazie obsesji ortorektyk może pić wyłącznie specjalnie wyselekcjonowaną wodę, uznając, że tylko ona jest zdrowa.
„Zawsze czytałam etykiety i piekłam własne pieczywo, ale zdałam sobie sprawę, że mam problem, gdy uświadomiłam sobie, że moje życie kręci się wokół jedzenia. Zawalałam różne sprawy, bo myślałam tylko o tym, co i z jakich produktów przygotuję na obiad i kolację. Zamykałam się na godziny w kuchni i eksperymentowałam, gotowałam. Ciągle byłam przy tym niezadowolona. Wydawało mi się, że mogłam dać zdrowszy składnik albo zdecydować się inny, lepszy przepis. Długo trwało, zanim z tym skończyłam, choć wciąż dbam o jakość pokarmu” – wyznaje 23-letnia Magda.
Z kolei u 26-letniej Agnieszki zaczęło się od kolekcjonowania poradników poświęconych zdrowemu trybowi życia. „Pierwszy dostałam na urodziny, a potem średnio co miesiąc kupowałam sobie kolejny. Oglądałam programy poświęcone zdrowej diecie, zaczęłam pisać blog, w którym nawoływałam do stosowania diety ekologicznej. Spisywałam wszystko, co zjadłam w ciągu dnia. Zaczęłam sobie nawet wymierzać kary, gdy zjadałam coś w mojej opinii niezdrowego. Jadłam sporo, ale za to do przesady kontrolowałam pochodzenie i jakość produktów, zbierałam informacje na temat producentów, stworzyłam nawet swoją listę „dobrych” i „złych”. Unikałam spotkań towarzyskich. W końcu moi bliscy zwrócili mi uwagę, że mam problem” – opowiada.
Specjaliści twierdzą, że dla ortorektyka skupianie się na jedzeniu może być sposobem na wypełnienie pustki życiowej. W ten sposób osoba dotknięta obsesją próbuje zapomnieć o codziennych kłopotach. U ortorektyków obserwuje się wiele problemów natury społecznej – izolują się, spożywają posiłki w samotności, unikają rozmów na temat jedzenia. To jednak choroba trudna do zdiagnozowania. Po pewnym czasie organizmowi może zacząć brakować niektórych ważnych pierwiastków i witamin. Dlatego u ortorektyków mogą pojawić się bóle i zawroty głowy, problemy z pamięcią i koncentracją, ciągle zmęczenie, anemia, osteoporoza, nudności, zwiększona podatność na zakażenia, spadek odporności czy zaburzona praca jelit. Pogarsza się stan fizyczny i psychiczny, a nieleczona ortoreksja może doprowadzić nawet do śmierci.
Podstawą leczenia tego zaburzenia jest stosowanie racjonalnej diety ułożonej przez lekarza lub dietetyka. Istotne jest również wsparcie psychologiczne, szczególnie jeśli ortorektyk nie jest w stanie zaakceptować diety zaproponowanej przez lekarza. Chory musi sobie uświadomić, że pozornie zdrowa dieta może wyrządzić ogromne spustoszenie w organizmie. Ortoreksja jest „chorobą duszy” i często pomoc specjalisty okazuje się niezbędna.
Ewa Podsiadły-Natorska
Przy pisaniu artykułu korzystałam z:
„Zaburzenia odżywiania – znak naszych czasów”, Edyta Kędra, Wyższa Szkoła Medyczna LZDZ w Legnicy, Wroclaw Medical University, 2011
Tak zaczyna się ortoreksja (Orthorexia nervosa; ortho – „prawidłowy”; orexis – „apetyt”), czyli obsesja na punkcie jakości przyjmowanego pokarmu. Choć ortoreksja może mieć podobny przebieg do anoreksji, jej celem wcale nie musi być utrata wagi. Chodzi raczej o obłędne poszukiwanie zdrowych i „jedynie właściwych” produktów spożywczych. Dla ortorektyka jedzenie staje się wartością nadrzędną. Osoba dotknięta obsesją koncentruje całą swoją uwagę na doborze produktów, ich przechowywaniu czy przygotowaniu posiłku. Ważny jest również sposób spożycia – ortorektyk nigdy nie je w pośpiechu, wie, jak łączyć pokarmy, celebruje posiłek. Żeby było zdrowiej.
Takie zachowanie może doprowadzić do konfliktów z otoczeniem. Ortoreksję po raz pierwszy opisał w 1997 roku amerykański lekarz Steven Bratman w książce „W szponach zdrowej żywności”. Co ciekawe, to właśnie u niego po raz pierwszy zdiagnozowano tę chorobę. Ponieważ w dzieciństwie Bratman miał dokuczliwą alergię, jego rodzice dbali o to, aby unikał niektórych produktów. Zaszczepili w nim również przekonanie, że zdrowa dieta gwarantuje dobrą kondycję. Wraz z upływem lat w Bratmanie narastała obawa przed jedzeniem, które mogłoby mu zaszkodzić, przeradzając się w obsesję.
Bratman przez kilka godzin dziennie przygotowywał sobie posiłki, zaczytywał się w nowoczesnych dietach i trendach żywieniowych. Spożywał tylko żywność ekologiczną, a każdy kąsek, jak sam to określał, przeżuwał po 50 razy. Pracował także nad stworzeniem tzw. diety cud. Dopiero kiedy schudł, osłabł i zaczął chorować, uświadomił sobie, że cudowna dieta mu szkodzi. Ukończył medycynę i rozpoczął prywatną praktykę, gdzie poznał pacjentów, którzy tak rygorystycznie przestrzegali diety, że zamiast zapewnienia sobie zdrowia, doprowadzili się do stanu chorobowego.