EXCLUSIVE: Całe życie walczę ze swoją otyłością

Alicja opowiada nam o tuczących ją rodzicach, kpinach w szkole, akceptującym ją mężczyźnie i samotności.
EXCLUSIVE: Całe życie walczę ze swoją otyłością
Fot. Pexels.com (Anna Shvets & Polina Tankilevitch)
13.02.2021

Alicja ma 25 lat i jak sama przyznaje, z otyłością zmaga się od najmłodszych lat. Próbowała wielu sposobów, by schudnąć i upodobnić się do szczuplejszych koleżanek. Niektóre przynosiły efekty, ale raczej na chwilę. Mimo to nie straciła pozytywnej energii, którą potrafi zarażać innych. Przynajmniej oficjalnie, bo w środku kłębią się różne myśli. W rozmowie z nami wspomina, jak to wszystko się zaczęło i jak dzisiaj podchodzi do swojego podwójnego podbródka, fałdek na brzuchu i innych oznak nadwagi.

Zobacz także: „Wychowujemy trójkę niepełnosprawnych dzieci. To ważne, by mieć wybór…”

Skąd się bierze otyłość?

Wspomniałaś, że z otyłością zmagasz się od najmłodszych lat. Jak wyglądało Twoje dzieciństwo?

Mieszkałam z rodzicami i moją babcią. Zawsze ktoś czekał na mnie z tłustym obiadem, bo w końcu potrzebuję dużo siły. Zajadałam się kotletami, karkówkami, ciastami i wszystko popijałam napojami gazowanymi. Nie zdawałam sobie sprawy z konsekwencji. Wszyscy byli szczęśliwi, że tak zdrowo wyglądam. Zdrowo, to znaczy, że już wtedy miałam nadwagę. Dla nich to po prostu dorodne i silne dziecko. Jeszcze nie wiedzieli, że skrzywdzą mnie na całe życie. Nazywali mnie pączuszkiem i bąbelkiem, więc skąd miałam wiedzieć, że coś jest nie tak? Z roku na rok byłam coraz grubsza, a tak naprawdę dowiedziałam się o tym dopiero w szkole. Od początku nikt nie chciał ze mną siedzieć. Na WF-ie nie nadążałam za innymi dziećmi. Śmiali się ze mnie i dokuczali.

Kiedy pierwszy raz poczułaś się skrępowana swoją wagą?

W szkole. Inni uczniowie długo nie pamiętali, jak mam na imię. Wystarczyło powiedzieć, że „grubaska” to, albo tamto. Byłam dla nich kupą tłuszczu, a nie koleżanką. Było mi strasznie ciężko, ale dalej myślałam, że taka moja uroda. Nie słyszałam o dietach, więc co mogłam zrobić? Tyłam dalej i praktycznie przez całą podstawówkę nie miałam normalnego życia.

Potem zapomniałam o czułych słówkach rodziców. Epitety, którymi obrzucali mnie rówieśnicy zostaną we mnie chyba na zawsze. Skoro ktoś nazywa mnie grubą świnią, to znaczy, że naprawdę jest ze mną coś nie tak. Jakoś nie słyszałam, żeby inne moje koleżanki były tak mieszane z błotem. Nikt mnie nie akceptował ze względu na tuszę, a równocześnie nikogo nie interesowało to, co mam w środku i to, co mam do powiedzenia. Miałam straszne kompleksy, do tego głupi wiek dorastania i naprawdę myślałam o tym, żeby coś ze sobą zrobić.

Jak reagowałaś na obelgi rówieśników?

Zamykałam się w sobie. Praktycznie przestałam jeść i codziennie robiłam po kilkaset brzuszków. Nie miałam siły na nic, ale wydawało mi się, że tak trzeba. Wyrzucałam jedzenie, które dawali mi rodzice i wyciskałam z siebie siódme poty. Potem zdarzyły się pierwsze omdlenia i to był sygnał, że organizm tego nie wytrzymuje. Schudłam kilka kilogramów, ale musiałam się poddać.

Dzisiaj wiem, że do odchudzania trzeba się zabrać na poważnie i nie może to być taki głupi zryw. Znajomi ze szkoły zauważyli, że się zmieniam, ale wszystko bardzo szybko wróciło. Pod koniec roku szkolnego ważyłam jeszcze więcej, niż przed tą próbą. Mimo wszystko zyskałam jakąś pewność siebie. Zdałam sobie sprawę, że da się nad tym zapanować, jeśli bardzo się postaram. Przestałam się przejmować komentarzami i chodziłam z wysoko podniesioną głową. Kiedy zobaczyli, że ich kpiny mnie nie ruszają, wiele się zmieniło. Zaczęli się do mnie odzywać, a ja poznałam także kilka fajnych osób spoza szkoły. Już nie byłam sama.

Zobacz także: Małgorzata Rozenek w trzeciej ciąży przytyła 30 kg. Przedtem ważyła zaledwie…

Kiedy zaakceptowałaś siebie?

Nie do końca potrafię wskazać ten konkretny moment, ale byłam nastolatką. Przyznałam sama przed sobą: „OK, jesteś puszystą dziewczyną, ale masz coś w głowie i nie możesz być ciągle sama”. Nie marudziłam, nie chowałam się przed innymi. Można powiedzieć, że stałam się duszą towarzystwa. Miałam głęboko gdzieś, co myślą o mnie inni. Czy faktycznie mnie lubią, czy jestem tylko ich grubą maskotką.

Całe szczęście, że zaczęłam tak do tego podchodzić, bo inaczej pewnie by mnie już tu nie było. Nigdy nie byłam specjalnie silna, więc w każdej chwili mogłam się załamać. Teraz miałam swoją paczkę, bez skrępowania chodziłam na imprezy, nawet na basen. Im lepiej mnie poznawali, tym szybciej zapominali o mojej tuszy. Byłam po prostu fajną Alką, z którą można konie kraść. Znalazłam nawet chłopaka, który w pełni mnie zaakceptował. Ten związek nie trwał długo, ale podniósł moją samoocenę. Do końca liceum było naprawdę fajnie. Już nie płakałam do poduszki.

Co się wydarzyło na studiach?

Roztyłam się jeszcze bardziej, ale dalej miałam w głowie, że przecież ludzie mogą mnie lubić mimo to. Potem pojawiły się pierwsze problemy zdrowotne. Lekarze nastraszyli mnie, że jeśli tak dalej pójdzie, to kolejne organy przestaną pracować, a ja przed trzydziestką zejdę na zawał. Ludzie z liceum porozjeżdżali się po świecie, zostało mi tylko kilku znajomych, którzy byli zajęci swoimi sprawami. Znowu zostałam sama. Na dodatek jeszcze grubsza.

Z miesiąca na miesiąc przybierałam coraz bardziej na wadze. Zaczęłam stosować niezliczoną liczbę diet, zapisałam się na fitness. Tam poznałam mężczyznę, który wcale nie mobilizował mnie do pracy. Wręcz przeciwnie.

Co masz na myśli?

To ironia losu, ale właśnie na siłowni poznałam faceta, który się we mnie zakochał. A raczej w moim tłuszczu. Sam był przystojny i wysportowany, ale kręciły go moje krągłości. Byliśmy razem przez ponad rok. Szybko zabronił mi się odchudzać. Powiedział, że tak jest dobrze i jeśli się zmienię, to on odejdzie. To był zwykły szantaż, na dodatek groźny dla mojego zdrowia, ale naprawdę się zakochałam.

To groźny fetysz, bo doprowadza otyłą kobietę do ruiny. Facet ma chwilę uciechy, ale my zostajemy ze swoim ogromnym ciałem, pojawiają się kolejne problemy zdrowotne. Dopiero po kilkunastu miesiącach zorientowałam się, że coś jest nie tak. Po tych wszystkich wydarzeniach znowu jestem sama. Znajomi się odwrócili, faceta odprawiłam z kwitkiem. Została tylko ogromna nadwaga. Jestem bardzo niepewna przyszłości i jeszcze bardziej niepewna siebie, ale przynajmniej wiem jedno. Jeśli zacznę się odchudzać, to nie dla kogoś, a dla siebie.

Polecane wideo

Nowe zdjęcia z domu Lewandowskich: minimalistyczna łazienka, przytulny salon, designerskie dodatki
Nowe zdjęcia z domu Lewandowskich: minimalistyczna łazienka, przytulny salon, designerskie dodatki - zdjęcie 1
Komentarze (3)
Ocena: 3.67 / 5
gość (Ocena: 5) 13.02.2021 07:53
No i co jedni są grubi drudzy biedni trzeci garbaci a czwartek pryszczaci tylko zakompleksieni ludzie oceniają i krytykują innych ja mam piek e życie i inni mnie nie obchodzą żyjcie sobą ludzie nie wiecie ile czasu w życiu macie!
odpowiedz
gość (Ocena: 1) 13.02.2021 06:56
Żryj wincy. Wincy żryj.
zobacz odpowiedzi (1)

Polecane dla Ciebie