Autorem teorii forkingu (od angielskiego fork – widelec) jest dietetyk, Ivan Gravriloff. Założenia tej diety są bardzo proste - podczas posiłków możemy jeść jedynie przy użyciu widelca, nie możemy sobie pomagać innymi sztućcami czy rękoma. W rygorystycznej wersji, nawet podczas przygotowywania potraw wolno używać tylko widelca.
Jeśli będziemy jeść tylko widelcem, znacznie się wydłuży czas posiłków. Impuls o najedzeniu dociera do naszego mózgu zazwyczaj dopiero po 15 minutach, przez to więcej jemy i nasz organizm dostaje nadmiar kalorii. Już samo zwolnienie tempa jedzenia w dłuższym okresie da efekty w postaci utraty wagi.
Stosując do jedzenia tylko widelec, automatycznie eliminujemy z naszego jadłospisu pewne potrawy, których nie jesteśmy w stanie zjeść bez użycia noża czy łyżki. Koniec z kotletami (chyba że lubimy pastwić się nad mięsem, krojąc je widelcem), koniec z zupami zabielanymi śmietaną, hamburgerami, świeżymi bułeczkami prosto z piekarni.
W forkingu trzeba stosować widelec w ten sposób, do którego jest przeznaczony, a nie wymyślać mu zastosowania, żeby więcej zjeść. Taka dieta może nam pozwolić na utratę nawet dwóch kilogramów tygodniowo. Najważniejsza jest wytrwałość, ponieważ potrawy mogą być monotonne.
W bardziej rygorystycznej odmianie, nasze menu powinno się opierać na makaronach, ryżu, kaszach, rybach i warzywach, których nie trzeba obierać. Organizm podczas takiej diety dostaje duże ilości błonnika, który przyspiesza utratę wagi. W drugiej wersji, dla mniej wytrwałych, łyżki i noża nie można używać tylko podczas jedzenia.
Jeśli się przyzwyczaimy i będziemy umiejętnie dobierać potrawy, forking sprawi, że oprócz utraty wagi nasz organizm będzie zdrowszy, przez ograniczenie spożycia tłuszczów zwierzęcych.