Nowy wariant koronawirusa o nazwie FLiRT, który pojawił się w 2024 roku, wzbudza zainteresowanie i obawy naukowców oraz lekarzy. FLiRT to nazwa przypisywana grupie podwariantów Omicrona, które charakteryzują się wysoką zakaźnością i zdolnością do unikania odpowiedzi immunologicznej organizmu. Co to oznacza? Nic dobrego - dotychczasowe szczepionki mogą być mniej skuteczne w zapobieganiu infekcji tymi wariantami.
Zobacz także: Tymi napojami nie powinno się popijać leków. Oto czarna lista
Do najczęściej spotykanych podwariantów z grupy FLiRT należą KP.2 i JN.1. Oba odpowiadają za znaczną liczbę przypadków COVID-19 w różnych regionach, głównie w Stanach Zjednoczonych, ale obecnie również w Europie.
Objawy infekcji FLiRT są zbliżone do tych, które występowały przy wcześniejszych wariantach koronawirusa. Obejmują m.in. ból gardła, kaszel, zmęczenie, katar, bóle głowy i mięśni, gorączkę, a także utratę smaku i węchu. W niektórych przypadkach mogą pojawić się również objawy żołądkowo-jelitowe, takie jak nudności, wymioty i biegunka.
Ze względu na jego zdolność do szybkiego rozprzestrzeniania się, coraz głośniej mówi się o konieczności powrotu do noszenia maseczek w miejscach publicznych, higieny rąk oraz dezynfekcji powierzchni. W najbliższym czasie przez GIS zostanie opracowany wspólny komunikat dla urzędów i instytucji.
- Potwierdzamy, że narasta fala zachorowań. Trudno jest policzyć, ile jest chorych, ponieważ nie robimy już masowo testów, ale na pewno trend jest rosnący (…). Pojawiają się też pierwsze zgony niestety osób obciążonych innymi schorzeniami, więc musimy o tym zakomunikować, że fala już w tej chwili dotarła do Polski – podsumował Paweł Grzesiowski z GIS.