Mija rok od wprowadzenia pierwszych obostrzeń w związku z pandemią koronawirusa. Choć początkowo większość z nas była wdzięczna za możliwość pracy czy nauki zdalnej, to po takim czasie zaczynamy mieć już dość stagnacji i z nadzieją czekamy, aż wszystko wróci do normalności.
Podczas pierwszej fali pojawiało się najwięcej paniki w związku z tym, co nieznane i z obawy o zdrowie oraz życie nie tylko własne, ale i najbliższych.
Zobacz również: Efekt „rocznicy koronawirusa” miesza w naszym zdrowiu psychicznym. Czy Ty też na niego cierpisz?
Jednak nie tylko wirus, ale i towarzyszące mu emocje stały się realnym zagrożeniem. Nieustannie odczuwany stres oraz niepokój znacząco wpłynęły na nasze zdrowie psychiczne.
Im dłużej to potrwa, tym będzie tylko coraz gorzej. Psychiatrzy już ostrzegają, że znajdujemy się na krawędzi.
Eksperci są zgodni co do tego, że skutki pandemii będziemy odczuwać jeszcze długo po jej zakończeniu, chociaż wciąż nie wiadomo, kiedy to nastąpi. To ciągłe trwanie w niepewności ma właśnie najgorszy wpływ na naszą psychikę.
Okazuje się, że lepiej trwać w fazie "motywującego stresu" niż lęku przed chorobą i śmiercią, który wręcz uniemożliwia skutecznie działanie.
W tym momencie epidemii trzyma nas jeszcze stres. Może mieć on skutki motywujące do działania, ale powoli z fazy rozstrojenia wchodzimy w fazę destrukcji. (...) Minie lockdown, minie dramat umierających ludzi, a my nie będziemy potrafili normalnie żyć
- pesymistycznie ocenia Jacek Koprowicz, kierownik Przychodni Zdrowia Psychicznego w Centralnym Szpitalu MSWiA oraz szef szpitala psychiatrycznego w Pabianicach, jak podaje PAP.
Według eksperta, poważnie skutki pandemii dla zdrowia psychicznego są jeszcze przed nami. Co więcej, w Polsce mamy zbyt mało psychiatrów, aby poradzić sobie z tym problemem. Psychiatria jest również najbardziej niedofinansowanym sektorem służby zdrowia, a jego zdaniem to będzie trudne zadanie na długie lata...
Być może przez sytuację związaną z pandemią zaburzenia psychiczne staną się bardziej powszechne, zamiast stygmatyzowane. Już teraz mówi się o budowie pocovidowych szpitali psychiatrycznych.
Według lekarzy zjawisko pandemii jest swoistą traumą dla wszystkich ludzi, ale istnieją grupy, na których odbije się ona szczególnie. Chodzi tutaj o dzieci i młodzież, a także osoby uzależnione.
Izolacja społeczna ma bardzo destrukcyjny wpływ na samopoczucie młodych, i tak jak wcześniej krytykowaliśmy ich aktywność w sieci, teraz wręcz nakazujemy im jej. Po dniu spędzonym na zdalnych lekcjach, młodzież tak naprawdę nie ma jak spożytkować wolnego czasu.
Nie ma możliwości spotkań, interakcji na żywo, treningów, rozrywki. W efekcie zaczynają prowadzić życie w formie wirtualnej. To mocno ich desocjalizuje, jak zaznacza ekspert.
Z kolei osoby cierpiące na uzależnienia nie mają jak odreagować wewnętrznego napięcia, co do tej pory chroniło je przed różnego typu używkami. Jakakolwiek odskocznia jest teraz trudno dostępna, przez co jedyne co im pozostaje, to praktykowanie nałogów. W czasie lockdownu wyraźnie wzrosła sprzedaż alkoholu, ponieważ ludzie próbują w ten sposób uleczyć swój niepokój i stres. Nałogi stają się teraz jedynym źródłem przyjemności i radości.
Ciężko też znaleźć jakiekolwiek inne zajęcie i oderwać myśli od nieustannych tragicznych newsów. Brak inicjatywy w działaniu i sprawczość coraz bardziej obniża samoocenę. Zostajemy też sami ze swoimi przemyśleniami, nie mogąc wymienić ich z innymi ludźmi. To dramat dzisiejszych czasów.
To za chwilę się pojawi. Będziemy coraz gorzej funkcjonować. (...) Obawiam się, że za chwilę będzie napływ ludzi z zaburzeniami depresyjnymi
- podsumowuje Koprowicz.
Zobacz również: „Koronasomnia”. Dlaczego pandemia wywołała potężną falę bezsenności?