Pracownicy ochrony zdrowia jako najbardziej narażeni na kontakt z koronawirusem w kraju mają w pierwszej kolejności otrzymać szczepionkę przeciwko COVID-19.
Zobacz również: Coraz dziwniejsze powikłania po COVID-19. Ozdrowieńcy zaczynają mieć... urojenia
Szpitale zobligowały się do zebrania wszystkich zgłoszeń od osób, które chcą poddać się szczepieniu. Do 16 grudnia placówki zbierały podpisy od własnych pracowników, a do 20 grudnia prosiły o decyzję pracowników niemedycznych, z którymi współpracują.
Jak się okazuje, nie wszyscy wyrażają zgodę na szczepionkę. Paradoksalnie odzew środowiska medycznego jest bardzo niewielki. 15 grudnia poziom zdeklarowanych osób wynosił zaledwie 10%, jak podał dyrektor ds. medycznych Szpitala Bródnowskiego w Warszawie, Paweł Skowronek.
Bardzo często w rozmowach z pracownikami przewija się argument o... kontrolującym ludzi chipie, który ma znajdować się w składzie szczepionki.
W moim najbliższym zespole pielęgniarek i położnych pracują 44 osoby, chętnych do szczepień jest 8. Jedna pielęgniarka twierdzi, że prędzej umrze niż da sobie wszczepić chip, który będzie ją śledził
- relacjonuje jedna z osób ze szpitala klinicznego w dużym mieście, jak donosi portal oko.press.
Jak wiadomo, zbawienne lekarstwo na koronawirusa powstało w błyskawicznym tempie. Osoby, które nie mają wiedzy na temat nowych technologii z użyciem mRNA zaczynają obawiać się o swoje zdrowie i życie.
Ludzie nie ufają już niczemu. W jednym ze śląskich szpitali, gdzie pracuje moja przyjaciółka, lekarka 75 procent personelu medycznego odmówiło szczepienia
- podsumowuje Joanna Marczok na łamach portalu.
Zespół medyków jako najbardziej narażony na kontakt z wirusem powinien dawać przykład i poddać się szczepionce w pierwszej kolejności. Jednak połowa ratowników nadal nie wyraziła na to zgody.
Informacja nie jest zbyt precyzyjna, ale wiem, że około 50 procent wyraziło wolę pisemnie, że chce się zaszczepić. Drugie 50 procent jest jeszcze niezdecydowanych
- poinformował w programie Newsroom Ireneusz Szafraniec, Rzecznik Polskiej Rady Ratowników Medycznych.
Według nich platforma Ministerstwa Zdrowia nie funkcjonuje zgodnie z ich oczekiwaniami. Dla lekarzy kluczowe są szczegółowe informacje zawarte w charakterystyce nowego produktu, a tych w dalszym ciągu brakuje.
Ratownicy mają jakieś pytania, wątpliwości. Część przeszła zakażenie i ma przeciwciała. Część obawia się, co się stanie, gdy zostaną zaszczepieni w czasie bezobjawowej choroby… To są pytania, na które oczekują odpowiedzi. A jeszcze inna część czeka, aż zaszczepi się ta pierwsza linia
- dodał Ireneusz Szafraniec, jak podaje wp.pl.
Czy to oznacza, że już zupełnie brakuje zaufania do rządzących?
Zobacz również: Powstaje Ośrodek leczenia psychicznych zaburzeń pocovidowych. Będziemy pierwszym krajem w Europie