W Polsce i w całej Europie obserwuje się gwałtowny wzrost liczby zakażeń chorobami przenoszonymi drogą płciową. Według Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, od początku pandemii koronawirusa liczba przypadków wzrosła ponad trzykrotnie. Rzeżączka, kiła i chlamydia, uznawane dotąd za choroby przeszłości, powracają z niespotykaną dotąd siłą - alarmuje Medonet.
Zobacz także: Od infekcji wirusem HPV do raka szyjki macicy
Specjaliści ostrzegają, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy z zakażenia, przez co mogą nieświadomie zarażać innych. Pacjent z kiłą w pierwszym lub drugim stadium choroby, będąc w okresie największej zakaźności, może przekazać infekcję nawet wszystkim swoim partnerom seksualnym, jeśli nie stosuje zabezpieczeń.
Infekcje przenoszone drogą płciową, znane dawniej jako choroby weneryczne, wywoływane są przez bakterie, wirusy lub pasożyty i rozprzestrzeniają się podczas kontaktów seksualnych. Do najczęściej występujących należą: chlamydioza, rzeżączka, kiła, opryszczka narządów płciowych, zakażenie wirusem HPV, HIV, rzęsistkowica oraz wirusowe zapalenie wątroby typu B i C.
W ostatnich latach w Polsce odnotowano znaczący wzrost liczby zachorowań na choroby przenoszone drogą płciową. Z raportu Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wynika, że od 2020 r. liczba nowych przypadków tych schorzeń wzrosła o ponad 300 proc. W samym okresie między 2021 a 2022 r. liczba zgłoszonych przypadków rzeżączki zwiększyła się o 48 proc., kiły o 34 proc., a chlamydii o 18 proc., co podkreśliła prof. Justyna Kowalska z Kliniki Chorób Zakaźnych dla Dorosłych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
W odpowiedzi na rosnący problem, w kwietniu 2024 r. wdrożono nową strategię przeciwdziałania infekcjom przenoszonym drogą płciową. Program został przygotowany przez Krajowe Centrum ds. AIDS we współpracy z Europejskim Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób oraz Głównym Inspektoratem Sanitarnym.
Eksperci podkreślają, że zachowania seksualne są naturalną częścią życia, a okresy wypoczynku i relaksu sprzyjają większej swobodzie, co może prowadzić do lekceważenia konsekwencji. Dr Magdalena Ankiersztejn-Bartczak, prezes Fundacji Edukacji Społecznej i ekspertka Głównego Inspektoratu Sanitarnego, zwraca uwagę, że edukacja powinna być skierowana do osób w każdym wieku, ponieważ zarówno młodzi, jak i dorośli są narażeni na zakażenia.
Podobne tendencje wzrostowe obserwuje się w innych krajach Europy. Najnowszy raport Holenderskiego Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wskazuje, że liczba przypadków rzeżączki, kiły, chlamydiozy czy HIV systematycznie rośnie od 2014 r., osiągając najwyższe poziomy od lat.
Dr Grażyna Cholewińska-Szymańska, konsultant wojewódzki ds. chorób zakaźnych, potwierdza, że w Polsce liczba zakażeń wzrasta nieprzerwanie od 2014 r. Jej zdaniem, napływ uchodźców z Ukrainy, gdzie profilaktyka chorób przenoszonych drogą płciową jest mniej rozwinięta, może częściowo tłumaczyć ten trend, jednak nie jest to jedyny czynnik wpływający na obecne statystyki.
Ekspertka zaznacza, że kiła najczęściej współwystępuje z HIV i dotyczy głównie młodych mężczyzn o orientacji homoseksualnej. Przypadki zakażeń u kobiet są rzadsze, a ich obecny wzrost wiąże się z migracją uchodźców.
Dr Agnieszka Nalewczyńska, ginekolog, podkreśliła w jednym z podcastów, że kiła jest chorobą, którą można skutecznie leczyć. Zwróciła jednak uwagę, że w przypadku tej infekcji sytuacja jest jednoznaczna — nie można się nią zarazić w miejscach publicznych, takich jak basen, a gabinet lekarski nie jest miejscem na ocenianie pacjentów.
Zobacz także: Ile osób w Polsce żyje z wirusem HIV?
Szczególnie niepokojące jest pojawienie się w Polsce przypadków kiły wrodzonej, co nie miało miejsca od czterdziestu lat. To efekt niewystarczającej diagnostyki chorób przenoszonych drogą płciową u kobiet w ciąży. Dr Cholewińska-Szymańska ostrzega, że rzeczywista liczba zakażeń może być znacznie wyższa niż wskazują oficjalne dane, ponieważ wiele osób nie zgłasza się do lekarza z powodu wstydu lub strachu, a część leczy się prywatnie, co nie jest odnotowywane w rejestrach sanepidu ani Państwowego Zakładu Higieny.
Podobne przyczyny wskazuje lekarka Monika Wasilewska, dermatolog i wenerolog. Jej zdaniem, podczas kolejnych lockdownów spadła liczba osób zgłaszających się do poradni wenerologicznych, a obecnie obserwujemy konsekwencje tego zjawiska.
Dowiedz się więcej.