27 stycznia 2021 roku Polkom odebrano i tak już mocno ograniczone prawo do decydowania o sobie i o swoim ciele. Właśnie tego dnia w Dzienniku Ustaw opublikowano wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji w przypadku ciężkich i nieodwracalnych wad płodu. Teraz kobiety w Polsce nie mogą usunąć takiej ciąży.
Zobacz również: Aborcja do 12. tygodnia? Tak, ale po konsultacji z psychologiem albo... księdzem
Zaostrzenie prawa aborcyjnego w Polsce jest wciąż szeroko komentowane. W odpowiedzi na protesty części społeczeństwa rządzący prezentują swoje sposoby na pomoc ciężarnym kobietom, którym odebrano prawo do samostanowienia, a które będą musiały urodzić chore lub martwe dzieci. Niestety póki co brzmią one co najwyżej kuriozalnie. Jedną z propozycji było np. zapewnienie kobietom “możliwości wypłakania się” w osobnym pokoju i spotkanie z psychologiem. Wszystko wskazuje zatem na to, że Polki, u których stwierdzono wady letalne płodu będą pozostawione bez jakiejkolwiek realnej pomocy ze strony państwa.
Nie byłaby to zresztą niestety żadna nowość. Z opublikowanego właśnie raportu NIK wynika, że opieka nad Polkami, które poroniły lub urodziły martwe dzieci jest nieprawidłowa i niewystarczająca.
Dramatyczna opieka nad pacjentkami, które ronią lub tracą dziecko tuż po urodzeniu. Raport NIK #wyborcza https://t.co/IL26wXljKr
— Gazeta Wyborcza.pl (@gazeta_wyborcza) February 11, 2021
Raport NIK został opublikowany 9 lutego 2021 roku. Czytamy w nim, że w Polsce notuje się nieco ponad trzy martwe urodzenia na 1000 porodów. Można jednak założyć, że po zniesieniu przesłanki do przerwania ciąży z przyczyn embriopatologicznych (do tej pory było to prawie 98 proc. wszystkich zabiegów aborcji w naszym kraju) odsetek ten znacznie się zwiększy.
W Polsce w latach 2017-2019, każdego roku ok. 1700 kobiet urodziło martwe dziecko, a u ok. 40 tys. kobiet ciąża zakończyła się poronieniem. Szacuje się, że około 10-15 proc. wszystkich ciąż kończy się poronieniem
- czytamy w raporcie NIK.
Kontrolą objęto 37 szpitali z siedmiu województw. Ustalenia NIK pokazują, że w skontrolowanych szpitalach pacjentkom, które poroniły, urodziły martwe dziecko lub których dziecko zmarło tuż po porodzie nie zapewniono prawidłowej i wystarczającej opieki. Główną przyczyną tego stanu była wadliwa organizacja całego procesu leczenia takich pacjentek oraz nieprzestrzeganie obowiązujących uregulowań, także standardów opieki okołoporodowej - informuje NIK.
Według rozporządzenia z roku 2018 ws. opieki okołoporodowej pacjentki będące w sytuacjach szczególnych (takich jak rozpoznanie podczas ciąży ciężkiej choroby lub wady dziecka, poronienie czy urodzenie dziecka martwego, niezdolnego do życia, chorego lub z wadami wrodzonymi) powinny mieć zapewniony:
Ponadto takim pacjentkom powinno zapewnić się wyczerpujące informacje na temat:
Tymczasem, jak wynika z raportu NIK, opieka nad pacjentkami, które poroniły, urodziły martwe lub chore dziecko często ograniczała się do udzielenia tylko niezbędnej pomocy medycznej, nie zapewniała natomiast szerszego wsparcia.
Zdarzały się też przypadki, w których personelowi medycznemu brakowało po prostu empatii. W jednym ze skontrolowanych szpitali pacjentkom, które poroniły dziecko wręczano przy wypisie broszury o karmieniu dziecka piersią i przestrzeganiu diety matki karmiącej, co mogło pogłębiać ich traumę powstałą po stracie dziecka
- czytamy w dokumencie.
W raporcie znalazła się też wypowiedź Joanny Pietrusiewicz, prezeski Fundacji Rodzić po Ludzku:
W listach i skargach przesyłanych do fundacji kobiety zwracają uwagę na liczne problemy wynikające w głównej mierze z braku przygotowania części personelu medycznego oraz szpitali do opieki nad kobietami w sytuacjach szczególnych, a tym samym braku realizacji i przestrzegania rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie standardu organizacyjnego opieki okołoporodowej z 2018 roku. Najczęstszym problemem zgłaszanym przez kobiety był brak empatii podczas rozmów personelu medycznego z kobietą. Brak umiejętności komunikacji z osobą w bardzo trudnej, skrajnej sytuacji życiowej. Kobiety zwracają uwagę na postawę personelu medycznego, którą często określają jako nieuprzejmą, arogancką, oziębłą i ignorującą. Wiele kobiet opisywało sytuacje, w których personel medyczny podnosił na nie głos w sytuacji, w której dopytywały o swój stan lub płakały.
Z raportu wynika też, że nie we wszystkich szpitalach zagwarantowano, aby kobiety przeżywające dramat po stracie dziecka nie miały kontaktu z pacjentkami oczekującymi narodzin zdrowego potomka lub tymi, które już urodziły. W 14 proc. skontrolowanych placówek pacjentki, które poroniły lub urodziły martwe dziecko przebywały w jednej sali razem z kobietami będącymi w ciąży lub połogu po narodzinach zdrowego dziecka. W jednym szpitalu pacjentki po poronieniu były hospitalizowane na korytarzu oddziału.
Przeprowadzona w trakcie kontroli anonimowa ankieta wśród pacjentek hospitalizowanych z powodu utraty dziecka pokazała, że blisko 35 proc. kobiet nie miało możliwość skorzystania z pomocy psychologa. W ponad połowie skontrolowanych jednostek NIK stwierdziła też nieprawidłowości w postępowaniu ze zwłokami dzieci martwo urodzonych i poronionych.
Z dokumentu wynika też, że w prawie 70 proc. skontrolowanych szpitali problemem na oddziałach ginekologiczno-położniczych był brak odpowiedniej liczby lekarzy. W 68 proc. placówek dopuszczano do sytuacji, w której lekarze zatrudnieni na podstawie umów cywilnoprawnych wykonywali swoje obowiązki nieprzerwanie przez ponad 24 godziny, często na dyżurach trwających 48 godzin, w niektórych przypadkach - nawet 88 godzin.
W ocenie NIK może to budzić wątpliwości co do jakości świadczonych usług medycznych, a tym samym zapewnienia bezpieczeństwa zdrowotnego pacjentek i samych lekarzy.
Pełne opracowanie raportu NIK na temat opieki nad pacjentkami w przypadku poronień i martwych urodzeń można przeczytać tutaj.
Zobacz również: Powstał projekt legalizacji aborcji do 12. tygodnia. „Standard, normalność i bezpieczeństwo”