Choć menstruacja kojarzy się przede wszystkim z krwawieniem, zazwyczaj nie jest to jej jedyny objaw. Dla wielu kobiet jeszcze większym problemem okazuje się to, co przed - czyli zespół napięcia przedmiesiączkowego, który dotyka od 20 do 30 procent z nas. Najczęściej objawia się rozdrażnieniem, huśtawką nastrojów, uczuciem zmęczenia czy puchnięciem kończyn.
Zobacz również: Miesiączka to nie tylko krwawienie. 9 dziwnych rzeczy, które dzieją się z ciałem
Brzmi bardzo nieprzyjemnie, ale okazuje się, że może być jeszcze gorzej. Przekonała się o tym Ewelina, u której PMS przybrało najcięższą formę. 26-latka regularnie cierpi z powodu przedmiesiączkowych zaburzeń dysforycznych - w skrócie PMDD. Objawy są tak dokuczliwe, że uniemożliwiają normalne funkcjonowanie i bardzo negatywnie wpływają na życie zawodowe, towarzyskie czy rodzinne.
Co to oznacza w praktyce? Młoda kobieta w szczerej rozmowie opowiada o wszystkich symptomach i następstwach tej mało znanej dolegliwości.
Papilot.pl: Niedawno pewna australijska psycholożka ogłosiła światu: PMS nie istnieje - to tylko szkodliwy mit, którym usprawiedliwiamy własne słabości. Co o tym myślisz?
Nie wiem, może powinna zmienić zawód? Jeśli ma pomagać ludziom, a jej pacjentkami są także kobiety, to wypadałoby je lepiej rozumieć. Zespół napięcia przedmiesiączkowego jest faktem - to zbadane zjawisko, które ma nawet swój numer w rejestrach medycznych. Nikomu tego nie życzę, ale pewnie inaczej by mówiła, gdyby ją też to dotknęło. Z tego wynika, że w PMDD też zapewne nie wierzy i wszystko sobie wymyśliłam. Naprawdę chciałabym, żeby tak było.
Rozdrażnienie przed okresem stało się tematem dowcipów. Niektórzy naprawdę próbują bagatelizować problem i sugerują, że to tylko wymówka dla trudnego charakteru i zwykłej złośliwości
Chyba nie ma większej złośliwości, niż sugerowanie takich rzeczy. To nie jest tak, że kobiety się zmówiły i miesiączka jest wytłumaczeniem na wszystko. W mojej rodzinie praktycznie nikt nie miał takich objawów. Może jakieś puchnące kostki i gorszy nastrój. A przecież można było wymyślić coś gorszego, żeby wzbudzić współczucie. Od kiedy zaczęło się to u mnie, moi bliscy na pewno nie mają takich wątpliwości. Wiedzą, że problem jest realny i bardzo uciążliwy.
Wspomniałaś skrót PMDD. Co tak właściwie oznacza?
To przedmiesiączkowe zaburzenia dysforyczne, czyli po angielsku premenstrual dysphoric disorder. Dotykają nie co trzecią kobietę, jak PMS, ale maksymalnie 4-5 procent. Objawy są podobne, ale ekstremalnie nasilone. Do tego stopnia, że naprawdę potrafią zrujnować życie.
Zobacz również: Burza po słowach psycholożki. Jej teoria na temat PMS zabolała wiele kobiet
Skąd wiadomo, że kobieta cierpi na PMDD, a nie PMS?
Zespół napięcia przedmiesiączkowego to nieprzyjemna sprawa, ale do przeżycia. Czujesz się gorzej, jesteś płaczliwa, łatwo się denerwujesz, tracisz motywację - nie trwa to długo i nie ma aż takiego nasilenia, jak w przypadku PMDD. Niektórzy określają tę przypadłość mianem depresji przedmiesiączkowej i chyba faktycznie coś w tym jest. Są takie momenty, kiedy czuję się zupełnie bezwartościowa, mam stany lękowe, boję się wyjść z domu, potrafię zwymyślać nawet najbliższych, w głowie kłębią się mroczne myśli. Tak wygląda przecież ciężka depresja.
Na czym polega różnica?
Po pierwsze - towarzyszą temu objawy charakterystyczne dla PMS, czyli opuchnięte kostki albo tkliwość piersi. Po drugie i najważniejsze - wszystko nagle znika w kolejnej fazie cyklu. Zaczyna się jakiś tydzień przed menstruacją i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przechodzi wraz z nią. Znowu jestem pogodną, opanowaną i towarzyską dziewczyną, choć przed chwilą nie chciało mi się żyć i plułam jadem na wszystkich.
Ludzie w najbliższym otoczeniu muszą być tego świadomi.
I są, ale to nie oznacza, że potrafią się z tym pogodzić. Przekonałam się o tym na własnej skórze, bo nie udaje mi się utrzymać żadnego związku, a nawet rodzina powoli się ode mnie odwraca. Ludzie mają mnie po prostu dość.
Czy istnieje jakiś sposób na złagodzenie objawów? To niemożliwe, by funkcjonować normalnie mając regularnie tak ekstremalne wahania nastroju.
Gdyby to była depresja, to mogłabym podjąć psychoterapię i łykać antydepresanty. Tutaj niewiele da się zrobić. Próbowałam terapii hormonalnej, chodziłam do psychologa i szukałam najróżniejszych metod wyciszenia. Trudno jednak wygrać z tykającą bombą, która po prostu w tobie jest. Może ratunkiem byłaby jakaś operacja, która powstrzyma u mnie menstruację, ale po pierwsze - to nierealne, a po drugie - jestem młodą kobietą i kiedyś chciałabym mieć dzieci. O ile w ogóle będę miała z kim.
Co masz na myśli?
Każdy kolejny mój związek się rozpada. Uprzedzam moich partnerów, co się ze mną dzieje. Na początku twierdzą, że rozumieją, ale jak długo można to tolerować? Kilka takich akcji i mają dosyć. Żaden z nich nie będzie się pisał na takie atrakcje. Tym bardziej, że prawdopodobnie przez wiele lat nic się w tym temacie nie poprawi. W czasie PMDD jestem nie tylko rozdrażniona, ale też agresywna i podejrzliwa. Dokładnie z tego samego powodu relacje rodzinne są bardzo napięte i często zmieniam pracę. Ludzie opowiadają sobie żarty o PMS, a mnie się życie wali.
Jak należy postępować z kobietą, która tego doświadcza?
Na pewno nie wmawiać jej, że jest chora psychicznie i powinna się uspokoić. To tylko zaogni sytuację. Przez tych kilka dni w miesiącu należałoby ignorować wszystko, co robi i mówi. Ale wiem, że w praktyce jest to niewykonalne.
Zobacz również: 7 absurdalnych mitów na temat okresu. Niektóre kobiety nadal w to wierzą